czwartek, 31 grudnia 2015

TOP 10 - NAJLEPSZE KSIĄŻKI 2015

Nowy Rok powitamy już za kilkanaście godzin, więc przyszedł najwyższy czas aby podsumować minione dni i mam tutaj ich na myśli aż 365. Co się wtedy działo? Dowiecie się już wkrótce. Wtedy podsumuję ile książek przeczytałam i jak wypadły wyzwania. 

Dzisiaj chcę Wam przedstawić moją subiektywną listę ulubionych książek, które przeczytałam w 2015 roku. Muszę przyznać, że trudno było się ograniczyć tylko do 10! W tym roku przeczytałam naprawdę niesamowite pozycje i teraz macie szansę zobaczyć, co na dłużej zostało w moim sercu. 

Powitajcie zaszczytną 10! (kolejność nie ma znaczenia) 


Można powiedzieć, że ta 5 stanowi książki z wątkami historycznymi. II Wojna Światowa, XVII w. Amsterdam, XIX w. Anglia oraz moja ukochana XVIII w. Szkocja. Sama się zdziwiłam, że takie książki w pierwszej kolejności przyszły mi na myśl, gdy pomyślałam o tym, co przeczytałam w tym roku. 


Jeśli chodzi z kolei o tę 5, co tu dużo mówić. Wywołały u mnie przeróżne emocje. W przypadku Kasacji i Zakonu Mimów, wybrałam akurat te części, przez przypadek. Zarówno cały cykl o Joannie Chyłce jak i Czas Żniw całkowicie skradły mi serce i z niecierpliwością czekam no kolejne tomy! Jedynie wahałam się nad Czerwoną Królową, czy z jej gatunku powinna się tu znaleźć, czy może Co ze mnie zostało, myślę jednak, że za to, że wreszcie zło, zrobiło tak duży postęp i udowodniło, że nie zawsze dobro zwycięża, myślę, że ta pozycja zasługuje na to aby trafić do najlepszej 10. 

Jestem strasznie ciekawa, jakie książki Wam przychodzą pierwsze na myśl o 2015 roku. Koniecznie podzielcie się Waszymi TOPkami ;) 

Chyba nie pozostaje mi nic, jak życzyć Wam, aby przyszły rok był obfity w same cudowne książki, abyście za 366 dni mieli ogromny problem, aby ograniczyć się do TOP 10 czy TOP 5 (w końcu będzie jeden dzień więcej aby czytać!). Udanej zabawy w Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! 

sobota, 26 grudnia 2015

Nie tylko Kevin sam w Nowym Yorku (Księga wyzwań Dasha i Lily - Rachel Cohn & David Levithan)

via. google grafika

Święta Bożego Narodzenia to niewątpliwie wyjątkowy czas. Dla niektórych to czas odpoczynku i radości a dla niektórych, niezłe wyzwanie...

Lily za namową swojego brata zostawia niepozornie wyglądający notes w księgarni między swoimi ulubionymi książkami. Na tego, kto go znajdzie czeka niespodzianka, ale i zaproszenie, do podjęcia wyzwania. Tylko jeśli jesteś nastoletnim chłopakiem możesz otworzyć notes, co zrobisz dalej, zależy od ciebie.

W środku znajdziesz wskazówki. Jeśli chcesz je poznać, przewróć stronę. Jeśli nie - proszę, odłóż notatnik na półkę.

Dziewczyna nie sądzi, że pomysł brata może wypalić, jednak w głębi duszy pragnie, aby ten dziennik trafił w dobre ręce. Z kolei Dash sam nie wierzy, że podejmuje się wyzwań z dziennika. Wkrótce oboje wymyślają dla siebie najdziwniejsze zadania i zostawiają czerwony notes w przeróżnych miejscach. Historia jak z bajki z bożonarodzeniowym Nowym Yorkiem w tle? Jak najbardziej, chociaż tutaj nie wszystko kończy się tak jak w baśniach. 

Nasi bohaterowie znają się tylko i wyłącznie dzięki słowom. Mają wrażenie, że dzięki temu mają możliwość poznania się lepiej niż kiedykolwiek mieliby szansę zrobić to twarzą w twarz. Jednak czy rzeczywistość nie okaże się rozczarowująca? Czy może szczerość płynąca ze stron dziennika pozwoli aby magia i urok nie prysnęły w starciu z rzeczywistością?

Księga wyzwań Dasha i Lily jest dziełem Rachel Cohn, spod której pióra wyszła Lily oraz Davida Levithana, który pobudził do życia Dasha. Zawiedziona poprzednim spotkaniem z tym autorem nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek dam mu szansę, jednak zbyt mocno chciałam poznać tę historię i muszę przyznać, opłacało się zapomnieć o poprzednich porażkach. Ten duet stworzył nie tylko historię z cudownym świątecznym Nowym Yorkiem w tle, który ma potencjał stać się klasykiem jak Kevin sam w Nowym Yorku ale także i historię, która niesamowitym klimatem i humorem niesie ze sobą coś więcej. 

Wyzwania jakie stawiają przed sobą bohaterowie otwierają im drzwi do poznania samego siebie. Dają im szansę dostrzec kim tak naprawdę są, ale pozwalają im także postawić wielki krok ku dorosłości.

Historia którą autorzy dają nam szansę poznać, zaczyna się od zwykłego dziennika, który z czasem staje się skarbnicą myśli. Pomysłowość przeplatana lekkością i tak różnymi bohaterami sprawia, że tę książkę czyta się za jednym podejściem. Po raz pierwszy od dawna trafiłam na bohaterów którzy wykreowani pasują do wieku jaki dali im autorzy. Nie są doświadczeni przez los jak niejeden 30-latek. Są po prostu nastolatkami takimi, jakich można spotkać w niejednym naszym liceum. Myślę, że niektórzy mogą w nich odnaleźć cząstkę siebie, co tylko urzeczywistnia tę historię.

Nie brakuje w tej książce magii tak charakterystycznej dla amerykańskich świąt. Czytając ją, można poczuć się jakbyśmy to my byli w Nowym Yorku. Niemalże można poczuć się jak w tym tłumie pędzącym ulicami, zdawać by się mogło, że gdy tylko otworzymy szerzej oczy ukarze nam się Statua Wolności. Ta historia to wycieczka w miejsca znane tylko mieszkańcom tego miasta. Szansa na poznanie sekretów jakie skrywa światowej sławy metropolia. 

Niecodzienny pomysł na fabułę, świetnie uchwycony klimat oraz bohaterowie, którzy zmuszają nas do podjęcia wyzwań z dziennika, zabierając nas tym samym w niesamowitą przygodę, niezaprzeczalnie tworzą książkę, którą warto przeczytać, chociażby po to aby świetnie się bawić. Ta historia ze swoją lekkością i humorem pozwolić odpocząć i może dać szansę aby dowiedzieć się czegoś o sobie. Czy my, podjęlibyśmy się wyzwań z dziennika, czy jednak odłożyli go na miejsce? Ja z chęcią przeżyłabym coś podobnego.

Ocena:
8/10
+ 2,6 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)


piątek, 25 grudnia 2015

Świąteczny Book Haul oraz TBR

Ho ho ho! 
Mam nadzieję, że święta u Was mijają przede wszystkim radośnie i może zaczytanie? 
Jako że ostatnio nie miałam czasu dodać nic świątecznego zapraszam na mały book haul książek, które dostałam na święta. Muszę przyznać że stos mnie zaskoczył, tym bardziej, że to nie jest mój główny prezent świąteczny. 


Rok przekładałam zakup Złodziejki Książek i nareszcie ta pozycja wpadła w moje łapki. Nie mogę się jej doczekać, ponieważ nie słyszałam jeszcze na nią złego słowa i mam nadzieję, że nie usłyszę, a mnie spodoba się równie mocno. Lalka i Zbrodnia i Kara to nie tylko książki które chcę przeczytać ale i również lektury szkolne na przyszłe miesiące, dlatego Mikołaj połączył przyjemne z pożytecznym ;) 


Pielgrzym to kolejna książka na którą miałam ochotę już od dawna, ale jakoś nie miałam okazji jej przeczytać. Tylko Martwi nie kłamią oraz Florystka to książki, które brakowały w mojej kolekcji Katarzyny Bondy (kiedy ja je wszystkie przeczytam?) 


Wszechświat kontra Alex Woods, to pozycja o której nie wiem praktycznie nic, ale przez jedną osobę mam wielką ochotę ją przeczytać, ktoś z Was czytał? Polecacie czy niekoniecznie? 

Na koniec książka, którą już prawie pochłonęłam i mam tu na myśli Księgę Wyzwań Dasha i Lily. Powiem tyle, cudna książka na święta! Już wiem, że w przyszłym roku będę wypatrywać książek duetu Rachel Cohn & Davida Levithana, któremu po ostatnim spotkaniu nie chciałam już dawać szansy. Jednak ten autor potrafi zaskoczyć. Pytanie do Was. W najbliższych dniach (sobota/niedziela) chcielibyście recenzję właśnie Księgi Wyzwań... czy Oddam Ci słońce

Jeśli chodzi o mój Świąteczny TBR (i może lekko noworoczny) to prezentuje się on tak:


Jak widać Księgę Wyzwań... naprawdę już kończę. Uwięzioną w bursztynie również zaczęłam, jednak w międzyczasie będę czytać inne pozycje, ponieważ ta seria do najlżejszych nie należy. Mam nadzieję, że uda mi się te książki przeczytać. Zobaczymy co z tego wyjdzie.  Co Wy czytacie w te święta?

via. weheartit

Na koniec, chciałabym Wam życzyć przede wszystkim dużo radości i uśmiechu w te święta. Abyście spędzili je w gronie rodziny i przyjaciół. Abyście znaleźli chwilę na odpoczynek i abyście chociaż na te kilka dni zapomnieli o szkole, pracy i obowiązkach. Życzę Wam samych wspaniałych książek, aby w przyszłym roku nie zabrakło niesamowitych książkowych premier i abyście zawsze robili to co kochacie, wtedy wszystko jest łatwiejsze. I przede wszystkim życzę Wam dużo miłości! ♥ Wesołych Świąt! 

czwartek, 17 grudnia 2015

Zbyt mocno chciałam żyć (Co ze mnie zostało - Kat Zhang)


Ile razy chcielibyśmy chociaż na chwilę się rozdwoić? Czy nie byłoby to przydatne? Móc robić dwie rzeczy naraz? Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co jeśli urodzilibyśmy się jako bliźniacy zrośnięci nie ciałem, lecz duszą? 

Addie i Eva to dwie różne osoby skryte w jednym ciele. W świecie, do którego przenosi nas autorka, nie jest to czymś niezwykłym, jednak podczas gdy po kilku latach u innych dzieci dusza recesywna staje się z czasem słabsza aż w końcu odchodzi, tak Addie i Eva są nierozłączne zbyt długo i zaczynają stanowić zagrożenie, przynajmniej według prawa. Dlatego muszą udawać, że Eva na zawsze odeszła i tak oto nawet rodzice zapominają, że kiedyś mięli dwie córki. Od teraz pozostaje już tylko Addie...

Wydawać by się mogło, że teraz wszystko będzie w porządku. Siły Evy osłabły, wie o niej tylko Addie, ale czy można ukryć najbliższą sobie osobę? Addie i Eva to nie są zwykłe bliźniaki, które więcej dzieli niż łączy. Te dziewczyny połączone są ciałem i tajemnicą a ich bratnia dusza zawsze znajduje się koło ich własnej.

Od czasu kiedy dla świata została tylko jedna siostra, minęło już kilka lat. Myśleć by można, że zagrożenie minęło, do czasu kiedy na drodze nie pojawiają się kolejne hybrydy. Eva może mieć szansę znów nauczyć się kontrolować ciało, jednak czy nie jest to zbyt niebezpieczne? Czy warto podejmować takie ryzyko? Jednak z drugiej strony co to za życie, jeśli usłyszeć może nas tylko jedna osoba, która na dodatek musi pozostawić to tylko dla siebie? 

Co ze mnie zostało to na pozór książka, podobna do innych. Alternatywna rzeczywistość, hybrydy czy to może nas zaskoczyć? Kat Zhang zrobiła jednak coś, na co czekałam czytając niejedną dystopię. Świat wykreowany przez autorkę nie różni się zbyt wiele od naszego. Nie potrzebne było tworzenie nowej rzeczywistości. Tutaj świat stanowi to, co my widzimy za oknem, z jednym małym wyjątkiem. Każdy może w sobie skrywać więcej niż jedną duszę. 

Społeczeństwo takie jak nasze, życie które nie różni się od tego, jakie my znamy sprawiają, że łatwiej jest wczuć się w historię naszej bohaterki. Jednak prostota może być czymś oryginalnym. Kat Zhang nie musi stosować okrutnych środków masowego terroru aby sprawić, że nie da się powstrzymać łez. To wszystko mogłoby się dziać za naszymi plecami i tak jak w tej książce, nawet nie zdawalibyśmy sobie z tego sprawy. 

Addie i Eva mimo że są uwięzione w jednym ciele różnią się charakterem. Autorka stworzyła dwie różne postacie, miejscami z charakteru przeciwne, które jednak świetnie do siebie pasują i się uzupełniają, tak jak dwa kawałki puzzli. Żadna z dziewcząt nie potrafiłaby sobie nawet wyobrazić, że nagle zostaje sama. 

Co ze mnie zostało stawia wysoką poprzeczkę temu gatunkowi. Niesamowicie wyważony świat, postacie które mimo różnic potrafią się naturalnie uzupełniać i wewnętrzne dialogi, które musimy zachować dla siebie, czynią czytelnika kimś zaufanym dla bohaterów. W końcu poza nimi, tylko my znamy ich tajemnicę. 

Dzięki Kat Zhang mamy szansę spojrzenia na świat który Eva może tylko obserwować. Autorka stawia bardzo trudne pytanie. Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiej osoby? 

Słowa wypływają z tej książki, porywając czytelnika na kilka godzin. To przepiękna książka o poszukiwaniu samego siebie, o odkrywaniu, kim tak naprawdę jesteśmy. Co ze mnie zostało to oryginalna powieść, która porusza do głębi i w swojej prostocie niesamowicie chwyta za serce, budząc bunt przeciwko środkom, które na pozór nie są tak niehumanitarne jak w innych powieściach,. Jednak czy ten realizm nie jest bardziej przerażający? To bolesna historia o odwadze, miłości i poświęceniu samego siebie dla drugiej osoby. To lekcja o tym aby się nie poddawać i walczyć nawet gdy inni chcą wyrwać waszą duszę, na zawsze oddzielając od osoby, którą kochamy najbardziej na świecie. I od osoby, bez której nie potrafimy żyć. 

Ocena:
10/10
+ 2,6 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

- Kocham Cię, Addie
- Ja też Cię kocham - odparła Addie. 
      Przez długą chwilę patrzył na mnie, trzymając dłoń na naszym ramieniu i uważnie wpatrując się nam w twarz. Wtedy, kiedy Addie otworzyła usta, by coś powiedzieć, odezwał się. Tym razem to on szeptał.
- Jeśli tam jesteś, Eva.. jeśli naprawdę tam jesteś... - Jego palce zacisnęły się na naszej ręce, wbijając się nam w skórę. - Ciebie również kocham. Zawsze.
      Po tych słowach odszedł. 

niedziela, 6 grudnia 2015

Jeśli wierzysz, to na pewno dostaniesz to, czego pragniesz (Podaruj mi miłość - zebrała Stephanie Perkins)

via. lubimyczytać.pl

12 autorów, 12 świątecznych opowiadań, nieodłączny świąteczny klimat i morał, miłość to najpiękniejszy prezent.

Dziewczynka wychowywana przez Świętego Mikołaja, daleko na biegunie północnym, mogąca dostać na święta wszystko czego zapragnie, oprócz tej jednej rzeczy, której Mikołaj nie może dać, miłości...

Baśniowa wyspa, na której dziewczyna, która już dawno straciła nadzieję budzi starego boga, pragnącego naprawić zepsuty świat i uratować osobę, która przywróciła go do życia...

Piosenkarka, która wymienia się biletem lotniczym z nieznajomą, aby chociaż na jakiś czas oderwać się od sławy i przeżyć prawdziwe święta... 

To tylko mała część tego, co kryje ta książka. Historie jak z bajki, postacie rodem z baśni i jedno wspólne pragnienie, aby te święta były wyjątkowe. Mimo że każda historia jest inna, napisana przez innego autora cały zbiór, tworzą opowiadania, które łączy niesamowity klimat, który wypływa z tej książki kiedy tylko się ją otworzy. Przepiękna okładka, która nie pozwala oderwać od niej wzroku odzwierciedla to, co najpiękniejsze skrywa wnętrze, jednak jeśli mam być szczera moje serce skradły nie te opowiadania z baśniowymi postaciami, a te najprostsze, w których jedyną magią, jest magia świąt. 

O tej książce nie da się mówić nie wymieniając swoich ulubionych historii. Nie będę ukrywać że moje serce całkowicie skradł Cud Charliego Browna - Stephanie Perkins. Witamy w Christmas w Kalifornii - Kiersten White i Anioły Na Śniegu - Matta de la Pena to kolejne opowiadania, które zdobyły moją miłość i sprawiły ogromną radość podczas czytania. Najpiękniejsze w nich jest to, że każda historia może się wydarzyć każdemu z nas. Idąc po choinkę, wchodząc do baru czy pomagając sąsiadce. Nie potrzeba Świętego Mikołaja, nadprzyrodzonych mocy czy sławy, aby uchwycić to co najpiękniejsze i to, co najważniejsze w życiu. 

Wśród tylu opowiadań każdy znajdzie coś dla siebie i to nie koniecznie u autorów których dobrze znamy. Myślę nawet, że większość autorów z tego zbioru nigdy nie czytaliśmy, ale jeśli nie będziemy zwracać uwagi, kto napisał te, które akurat czytamy, możemy się nieźle zaskoczyć.

Rainbow Rowell & David Levithan to autorzy na których się zawiodłam i rozczarowałam. Autorka tak kochanej przeze mnie Fangirl już po raz drugi zasiała we mnie nić zawodu, a David Levithan po raz kolejny udowodnił, że nie wychodzi poza utarty przez siebie schemat. Miałam wrażenie, że historię przez niego stworzoną już czytałam, dlatego Kryzysowy Mikołaj, był kryzysowym opowiadaniem w Podaruj Mi Miłość

Koniec końców jednak nie ma tutaj opowiadania, które nie sprawia że czujemy zapach pierniczków, czy oczami wyobraźni nie widzimy sypiącego śniegu. Razem z bohaterami mamy możliwość przeżycia niesamowitych świąt i to aż 12 razy. 

12 świątecznych potraw stało się tradycją, może 12 opowiadań również taką będzie? 

Wystarczy dać się ponieść magii i wszystko jest możliwe. Jeden uśmiech, jedno słowo, jedno spojrzenie mogą sprawić, że to właśnie te święta zmienią nasze życie nieodwracalnie. Wystarczy otworzyć oczy i serce jak nasi bohaterowie, aby podarować komuś miłość, lub samemu zostać przez nią obdarowanym. 

Patrząc na okładkę widzę moje ulubione opowiadania, wyobrażam sobie że to Marigold i North. Od razu przypominam sobie to co najpiękniejsze w tej książce. Widzę chłopaka niosącego ogromną choinkę, widzę chłopaka który gotując chce przywrócić ludziom ich najlepsze wspomnienia, widzę książkę, która sprawiła, że po raz kolejny uwierzyłam w to, że w święta może zdarzyć się wszystko.

Jeśli nosisz w sobie magię, powinieneś chronić ją przez całe życie, bo kiedy raz pozwolisz jej zniknąć, już nigdy nie powróci.

Ocena:
7/10
+ 3,3 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu) 

Które opowiadanie skradły Wasze serca? Chcielibyście przeżyć takie święta jak bohaterowie?


środa, 2 grudnia 2015

Na dobre i na złe, na złe i jeszcze gorsze (Król Wron - Szymon Krug)


Klasyka fantastyki to coś, na co coraz trudniej natrafić. W wór tego gatunku ostatnio powpadały młodzieżowe dystopie, paranormal romance i inne twory, które coraz rzadziej mają coś wspólnego z fantasy. Jednak wcale nie trzeba daleko szukać aby znaleźć baśniowy świat spleciony z klasycznym urban fantasy. Polska po raz kolejny udowadnia, że ma się czym pochwalić. 

Król Wron to mityczna postać z opowiadań i bajek dla dzieci, w którego nikt nie wierzy, jednak którego każdy się boi, a przecież to podobno tylko historyjka jak o potworach pod łóżkiem. Jednak Król Wron nie chowa się w ciemnych zakamarkach. Potrafi wyjść z ukrycia i wrzucić nic nieświadomego Adama w wir nieszczęść. 

Adam nie jest zbyt towarzyską postacią. Większość czasu poświęca na pracę w wydawnictwie, a wolne chwile spędza ze swoim psem, w domu daleko od miasta. Jednak gdy pewnego dnia, wracając z imprezy jego ścieżki przecina tajemnicza postać, już na zawsze jest skazany na czyjąś obecność. Jedna malutka chwila, przypadek, los, przeznaczenie otwierają przed nim świat pełen potworów z dzieciństwa. Drapieżne stwory wypełzają spod łóżka, a życie Adama łączy się ze snem tworząc najgorszy koszmar.

Wrony nie mówią, w głowie nie słyszy się dziwnych głosów, świat nagle nie znika sprzed oczu, a jednak. Szaleństwo czy jednak coś głębszego? Adam trafiając do kliniki Ostrov ma nadzieję, że mroczne kroki podążające za nim ucichną, jednak one jedynie stają się coraz głośniejsze, a wszystko może obrócić się przeciwko niemu. 

Król Wron to przesycona tajemnicą i mrokiem historia pełna niesamowitych stworzeń i niejednych wydarzeń, przeplatanych nicią grozy. Niesamowity klimat wciąga, nieświadomie ciągnąc nas w sam środek koszmaru, z którego główny bohater nie może się obudzić. Każda decyzja, każdy krok niosą ze sobą konsekwencje, które mogą mieć nieodwracalne skutki. Adam podąża za postacią, od której wszyscy uciekają, wokół której każdy buduje mur udając że to tylko legendarna postać. Jednak co jeśli tylko ta postać jest w stanie oddać Adamowi coś, co do niego należy i coś bez czego nikt nie może żyć? Jednak czy wystarczy czasu, zanim ciemność na zawsze pochłonie bohatera? 

Na drodze Adama staje tajemnicza dziewczynka. Panna Bluszcz nie jest jednak zwykłym dzieckiem, nie należy bowiem do świata, jaki znamy. Jednak czy to znaczy, że jej świat nie istnieje? Nie wszystko z czego nie zdajemy sobie sprawy, musi być nieprawdziwe.

Szymon Krug stworzył historię, od której nie można się uwolnić. Pobudza wyobraźnię i budzi niesamowite emocje, a mroczne tajemnice wypełzają z każdej strony. Niecodzienni bohaterowie rodem z baśni, ale także normalni ludzie tacy jak my, pokazują niesamowitą siłę przyjaźni oraz walkę o odnalezienie części samego siebie. 

To co uważasz za takie, jakie jest, prawie zawsze okazuje się inne od tego, za jakie je uważasz. Nie potrafisz patrzeć na świat inaczej niż przez siebie, a przecież nic nie jest tak niepewne jak ty, prawda? 


Ta książka to przykład koszmaru z którego człowiek budzi się z krzykiem, jednak uczy, że nawet i z najstraszniejszych historii jesteśmy w stanie dowiedzieć się czegoś o sobie. 


To historia na dobre i na złe, na złe i jeszcze gorsze...


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu MadMoth Publishing. 



Ocena:
8/10
+ 2cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

wtorek, 1 grudnia 2015

Podsumowanie Listopada

via tumblr.com
Święta już tuż tuż, zima powoli pojawia się za oknem, więc wypadałoby podsumować listopada, zanim śnieg nas porządnie zasypie, tak więc prosto spod kołderki przesyłam wam moje zeszłomiesięczne stosiki. Czasami bycie chorym się opłaca ;)

Na sam początek książki, które udało mi się przeczytać. Muszę przyznać, że jestem zadowolona z wyniku. Udało mi się przeczytać 4 książki i dwie dokończyć, bo jak pamiętacie w październiku z dwoma pozycjami uporałam się do połowy.


Trzeba przyznać, że listopad minął pod znakiem polskich autorów na 6 książek, 4 zostały napisane przez naszych rodaków. Pierwszą książką którą przeczytałam, a właściwie dokończyłam było Confess, o którym możecie przeczytać tutaj (klik). Kolejną listopadową lekturą było Zaginięcie, które mnie porwało od pierwszej strony i o którym także pisałam już na blogu (klik). Kolejna pozycja połknięta w kilka dni i znów Remigiusz Mróz czyli Ekspozycja. W ostatni weekend udało mi się przeczytać Króla Wron Szymona Kruga a w międzyczasie Podaruj Mi Miłość, które zostawiam na bloga na mikołajki ;) Ostatnia książka to Pan Tadeusz, którego ostanie 6 ksiąg udało mi się jakoś w tym miesiącu zmęczyć. Koniec końców chyba mogę być dumna ;) 

Jeśli chodzi o książki, o które wzbogaciła się moja biblioteczka, wynik jest jeszcze lepszy, ponieważ przybyło mi 10 książek i tym samym zabrakło mi miejsca na regale. Jednak nowy dostanę na święta, taki oryginalny prezent ;) 


Pierwszą książką, która wzbogaciła moje półki była Sprawa Niny Frank, którą miałam czytać w ramach BoohAThonu, z którego przez chorobę musiałam zrezygnować. Nie jest to jedyna książka, którą dostałam w tym miesiącu od mamy, ponieważ Marsjanina, pewnego dnia po powrocie ze szkoły również ujrzałam na regale. 

Harry Potter, Podaruj Mi Miłość, Uwięziona w bursztynie, Co ze mnie zostało, Pewnego dnia i Zaginięcie to moje zamówienie na nieprzeczytane.pl. 

Król Wron to książka od wydawnictwa MadMoth Publishing a Anglik zakochany z kolei przyszedł wraz z chillbox'em. 

W sumie daje to 10 książek, które po części mam zamiar przeczytać w grudniu. 


Jak wypadł u Was listopad? Pochwalcie się ile udało Wam się przeczytać ;)

+ chcielibyście post dotyczący mojej biblioteczki? Zastanawiam się czy jak już przyjdzie nowy regał (taki duuuuży) to czy nie zrobić jakiegoś małego porównania. Co Wy na to? 

środa, 25 listopada 2015

Cokolwiek pozostanie musi być prawdą...(Zaginięcie - Remigiusz Mróz)


Czasami po przeczytaniu jakiejś książki, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że kontynuacja mogłaby być lepsza. Często jest, że gdy pierwszy tom z hukiem zapisuje się w sercach czytelników kolejne części tylko zawodzą, jednak tym razem kontynuacja nie pozostawia złudzeń, od każdej reguły są wyjątki, a tutaj wszystko dopiero się rozkręca. 

Kiedy rozbrzmiewa Afraid to Shoot Strangers wiedz że coś się dzieje, to znak, że Chyłka powraca i to w wielkim stylu. Niepodważalna mistrzyni ciętej riposty, twarda i konkretna pani mecenas powraca i wraz z Zordonem podejmuje się sprawy, która od samego początku wydaje się beznadziejna. 

Córka bogatego biznesmena znika z domku bez jakiegokolwiek śladu. Wszystkie okoliczności przemawiają na niekorzyść rodziców. Jednak gdy sprawa się rozkręca, powoli wyłania się drugie dno, które obrońcy będą musieli odkryć, jeśli nie chcą ponieść druzgocącej klęski.

Tym razem jednak nie chodzi tylko i wyłącznie o honor ale także i o życie dziewczynki, którą wszyscy uważają za zmarłą. Czy gdy prokuratura i policja nic już w tym kierunku nie robią, adwokaci będą w stanie coś zmienić?

Kolejna część "przygód" w kancelarii Żelazny & McVay pozwala zbliżyć się do bohaterów. Kiedy Chyłka bierze sprawę swojej znajomej z liceum mamy możliwość poznania kilku szczegółów z życia pani mecenas. Jednak mimo, że sprawa toczy się równie szybko jak w Kasacji, gdzie nie zauważamy, kiedy książka się kończy, autor nie zdradza nam zbyt wiele jeśli chodzi o wątki obyczajowe.

Trzeba przyznać, że Remigiusz Mróz lubi namieszać i gdy już zmierzamy do jakiś wniosków wszystko wywraca się o 180 stopni. Po raz kolejny autor nie oszczędza swoich bohaterów, przed którymi stają nie lada próby. Ta książka nie zwalnia z tępa tak dobrze znanego z poprzedniej części budząc różnego rodzaju emocje.

Czytelnik ma możliwość snuć własne teorie ale i przy okazji świetnie się bawić, bo po raz kolejny humor towarzyszy nawet najmroczniejszym momentom, które jednak potrafią nieźle zmrozić krew w żyłach. Genialnie wyważona atmosfera, zwroty akcji przy których nie wierzy się w to co się czyta i zakończenie którego nie sposób przewidzieć sprawiają, że Zaginięcie staje się godną kontynuacją, którą z czystym sercem mogę nazwać najlepszą polską książką tego roku.

Zaufanie to coś, czym zostajemy obdarzeni czytając tę książkę. Autor nie daje nam wszystkiego na wyciągnięcie ręki, musimy wierzyć, że w końcu doczekamy się rozwiązań które przychodzą na różnie sposoby. Ta historia to rozrywka na kilka wspaniale spędzonych godzin z uśmiechem na ustach. Rozrywki, której nie trzeba daleko szukać. Jeśli chce się sięgnąć po niesamowity thriller prawniczy nie trzeba szukać Gishama. Polski system prawny naprawdę potrafi przejść najśmielsze oczekiwania czytelnika. Nie musimy przenosić się za ocean. Możemy pozostać w granicach naszego państwa i chociaż trochę poudawać, że rozumiemy nasze prawo.

Jednak spokoju podczas tej lektury za dużo nie zaznamy, autor w kilku momentach sprawił, że ze złości miałam łzy w oczach i o mało książka nie wylądowała na ścianie. Jak ktoś znajdzie lekarstwo jak przetrwać do kontynuacji, będzie bogaty, bo na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie jak można stworzyć coś jeszcze lepszego. Strasznie wysoka poprzeczka, świetni bohaterowie i ostatnie strony, które tylko podsycają ciekawość, to nie lada próba, nawet dla największego mola książkowego.

Ocena:
10/10
+ 3.9 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

piątek, 13 listopada 2015

Ostatnia deska ratunku przed niesprawiedliwością (Kasacja - Remigiusz Mróz)


 Pewnie dla każdego istnieje taki gatunek książki, po który nie sięga, czasami może i nieświadomie. W moim przypadku od zawsze mijałam się z thrillerami i kryminałami. Bałam się, że wszystkie książki będą podobne i schematyczne, jednak teraz z ulgą ale i wstydem muszę przyznać że byłam bardzo naiwna. Sięgając po raz pierwszy z własnej woli po książkę polskiego autora zrozumiałam, jak bardzo nie doceniamy tego, co mamy na wyciągnięcie ręki. Czegoś, czego powinniśmy byś świadomi i dumni. Trzeba schować swoje uprzedzenie do kieszeni i przekonać się na własnej skórze, że polski thriller prawniczy może być najlepszy w swoim gatunku i sprawi, że wpadniemy w historię od samego początku a na koniec będziemy zbierali szczękę z podłogi.

Kasacja jest przede wszystkim książką niesamowicie dynamiczną, przez co nie da się jej odłożyć, dopóki nie doczytamy do końca. W jej przypadku nie można zmrużyć oka, bo kiedy marnujemy czas na spanie, tam ciągle dzieje się akcja!

Duet prawniczy poznajemy kiedy Kordian Oryński zaczyna aplikację w warszawskiej kancelarii i trafia na patronkę, której niejeden może pozazdrościć, ale której może się i także przestraszyć. Joanna Chyłka to kobieta w pełni świadoma swoich cech i wartości. Waleczna, nie godząca się z porażką, czasem bezwzględna i porywcza, ale przy tym doprowadzająca do końca każdą sprawę, jakiej się podejmie. To kawał prawniczki z krwi i kości, która potrafi walczyć o swoje.

Nie lada wyzwaniem staje się dla niej młody aplikant, który biorąc pod uwagę jej umiejętności i wiedzę wydaje się pochodzić z innej planety. Jednak przed nimi staje sprawa, która od samego początku wydaje się beznadziejna. W końcu jak obronić osobę, która ani nie zaprzecza popełnieniu morderstwa, ani się do niego nie przyznaje? A na dodatek osoby, która spędziła rzekomo w mieszkaniu 10 dni w obecności trupów?

Mimo że jest to 100% prawniczy świat autor nie zarzuca nas artykułami żywcem zaciągniętymi z kodeksów. Język stanowi jedynie urozmaicenie, które zachęca czytelnika do wgłębienia się w całą sprawę. Świetnie wykreowani bohaterowie z odmiennymi charakterami stanowią nie lada zagadkę, która sprowadza do tego, że książkę czyta się niesamowicie szybko. Zazwyczaj kiedy historia wciąga, jest to oceniane na plus, jednak kiedy Kasacja dobiega końca chce się więcej i więcej.

Liczne zwroty akcji, momenty trzymające w napięciu ale także chwile ulgi i humoru, którego nie brakuje, udowadniają, że autor świetnie zna świat, w który przeniósł bohaterów. Przy tej książce spokojnie można pobijać rekordy szybkości czytania, ale nie przerywając tym niesamowitej radości jaką czerpie się ze spotkania z Chyłką i Zordonem. Kiedy czytelnik podąża za ich tropem buduje własne teorie, czasem może być dumny że wyprzedził o krok prawników, jednak końcówka wywraca o 180 stopni wyobrażenia każdego. Niesamowita intryga, która tylko pogłębia naszą ciekawość jak potoczą się dalsze losy bohaterów sprawia, że na pierwszy rzut oka prosta historia staje się najlepiej grającą na emocjach czytelnika książką ostatnich lat. 

Otwierasz tę książkę, znikasz na kilka godzin, a później już nigdy nie spoglądasz na świat tak jak wcześniej. W końcu kasacja to ostatnia deska ratunku przed niesprawiedliwością.

Ocena:
10/10
+ 3.7 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

PS. Książkę przeczytałam w kwietniu, wtedy też napisałam recenzję, ale sama nie wiem dlaczego teraz dopiero ją publikuję. Zaginięcie na blogu już po weekendzie! 


środa, 11 listopada 2015

Im więcej sekretów skrywasz, tym silniejszy jesteś w środku (Confess - Colleen Hoover)

via. http://idzn.co/idzn/danny-o-connor (Danny O'Connor art)
Wiesz, to mogłoby być przeznaczenie...

Ile jest książek, których po opisie nigdy byśmy nie przeczytali? Confess to zdecydowanie taki przypadek. Gdybym nie znała autorki oraz nie przeczytała niejednej recenzji, w których wszyscy jednogłośnie mówią, że ta książka wstrząsa, łamie serce i wzrusza, pewnie dzisiaj nie mogłabym się pod tym wszystkim podpisać, a jednak, może to także było przeznaczenie? 

Wystarczy sięgnąć po prolog, aby sobie uświadomić, że autorka już od samego początku rzuca wyzwanie i czytelnikowi, i samej sobie. Już pierwsze strony udowadniają, że autorka wie o czym pisze i jest świadoma tego co chce przekazać, i tym czymś na pewno nie jest banalna historia miłosna, która narzuca się w opisie. O nie, tym razem autorka po raz kolejny na pierwszy plan wysuwa motywy i problemy, których raczej YA nie porusza. 

Auburn Mason Reed poznajemy jako 15-letnią dziewczynę, pełną marzeń i planów, jednak już za chwilę widzimy ją jako młodą kobietę, której los nie oszczędził, a której życie niczym nie przypomina tego, co sobie wyobrażała będąc nastolatką. Utrata ukochanej osoby, oraz ograniczenie kontaktu z bliskimi sprawiają, że Auburn musi szybko dorosnąć, jednak dla niektórych niezbyt szybko. Mimo wszelkich starań życie Auburn nie jest najłatwiejsze, jednak ma nadzieję, że to się zmieni, kiedy zaczyna pracę w galerii sztuki. 

Owen Mason Gentry to chłopak, który oprócz niesamowitego talentu skrywa także i bolesne wspomnienia. Jednak czasami inni potrafią wybaczyć nam rzeczy których my sami sobie wybaczyć nie potrafimy. Owen i jego ojciec tego udowadniają, i są przykładem jak różnie osoby są w stanie przeżyć te same tragedie. Każdy przeżywa inaczej i czasami sięga po nienajlepsze środki. 

Kiedy Auburn staje w drzwiach Owena łączy ich nie tylko wspólne imię, ale także i przeszłość, choć zdaje sobie z tego sprawę tylko jedno z nich, które od lat wierzyło, że można mieć więcej niż jedno przeznaczenie. Oboje skrywają tajemnice, których woleliby nie ujawniać i oboje wierzą, że to drugie jest w stanie coś zmienić w ich życiu. Niestety czasami wiara i nadzieja to za mało i musimy wybrać to, co najlepsze dla naszych bliskich, nie ważne jak bardzo łamie nam to serce. 

Colleen Hoover po raz kolejny pokazuje jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiej osoby, pokazuje jednak także, że niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć mimo największych nadziei i chęci. Uczucia które towarzyszą bohaterom, z czasem przenoszą się także na czytelnika, dlatego ta historia tak bardzo porusza i sprawia, że się z nimi utożsamiamy. 

Tajemnice sprawiają, że człowiek staje się w środku silniejszy i tak samo jest z książkami Hoover. Im mniej o nich wiemy, im więcej jest dla nas tajemnicą, tym bardziej potrafią nas zaskoczyć i poruszyć. 

Ciężko mi powiedzieć, żebym oczekiwała po tej książce czegoś konkretnego. Fakt, że nie ukazała się jeszcze u nas sprawił, że podeszłam do niej z czystą kartą, jednak teraz myślę, że jest to jedna z najpiękniejszych historii, jakie Hoover stworzyła. Porównując ją z poprzednimi książkami widać, jak bardzo one dojrzały. Autorka w pełni świadoma swoich możliwości wykorzystała je, tworząc coś, co potrafi dać nam nadzieję na lepsze jutro. Z każdego upadku jesteśmy w stanie się podnieść, jednak czasami musimy zdecydować czyje dobro jest ważniejsze, nasze, czy bliskich nam osób.

Poświęcenie i odpowiedzialność to coś czego Auburn i Owen muszą się nauczyć wkraczając w prawdziwie dorosłe życie. Zwykli bohaterowie, których uczucia są podobne do naszych, sprawiają, że niby prosta historia swoją oryginalnością pochłania, wzrusza, chwyta za serce i sprawia że nie wstydzimy się własnych łez. Autorka po raz kolejny wychodzi poza zarysowany schemat wykracza poza pewne granice dając nam pewnego rodzaju ciepło i satysfakcję ale także i smutek, kiedy wszystko się kończy. 

Ocena:
10/10

+2,3 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

środa, 4 listopada 2015

Pewnego dnia będę gotów, by pójść, zobaczyć świat za moją ścianą... (Światło, którego nie widać - Anthony Doerr)

Drogie dzieci, dziś opowiem wam historię, która uczy aby otworzyć oczy i popatrzeć na to, co możemy zobaczyć, zanim zamkniemy je na zawsze...

Światło, którego nie widać, to powieść inna niż wszystkie, może miejscami podobna do historii, które już znamy, ale jednak z czasem uświadamiamy sobie realizm jej obrazu i wtedy już nic nie jest takie samo. 

Kiedy wojna ogarnia świat, już nigdy nic nie będzie takie samo. Zmieni się każdy w tym również i Ty. 

Marie-Laurie poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę, która większość czasu spędza w paryskim muzeum, gdzie pracuje jej ojciec. Już od samego początku, gdy zaczyna tracić wzrok, potrafi dostrzec to, co inni uważają za zbędne. Interesują ją historie, książki i zwierzęta. Jednak kiedy wojna nie omija Francji musi wraz z ojcem uciekać z Paryża. W taki sposób trafia do domu stryjecznego dziadka w malowniczym Saint-Malo, gdzie zmienia się wszystko i tak naprawdę wszystko się dopiero zaczyna. 

Werner jest sierotą i wraz z młodszą siostrą mieszka w sierocińcu w małym miasteczku w Niemczech. Już od dziecka jest zafascynowany działaniem różnego rodzaju urządzeń i nie potrafi sobie wyobrazić, że miałby pracować w kopalni. Kiedy jednak zaczyna naprawiać skomplikowane radia staje przed nim szansa, którą jest szkoła w której kształci się młodych i utalentowanych chłopców, którzy są szansą dla ojczyzny na lepsze jutro. Jednak co znaczy lepsze jutro? Miliony żyć, oddanych w imię ojczyzny? 



Jako dzieci ani Werner ani Marie-Laurie nawet nie myśleli, że kiedyś ich życie będzie w ogóle mogło tak wyglądać. Że każdy dzień będzie przepełniony smutkiem, tęsknotą, stratą, bólem i poświęceniem... Kiedy los rzuca ich na takie a nie inne ścieżki, niewidoma dziewczyna i chłopak, który brzydzi się samym sobą i tym kim się stał, stają przed walką nie tylko z wrogiem, ale przede wszystkim ze samym sobą. Czy kiedy ich ścieżki się przetną, dziecięce marzenia będą w stanie się urzeczywistnić? Czy szara rzeczywistość jeszcze kiedykolwiek odzyska dla nich barwy? 


Anthony Doerr stworzył powieść, która porusza wszystkie zmysły, przenosi nas do świata, w którym nie chcielibyśmy żyć, ale do świata, który człowiek sam stworzył. Autor w niesamowity sposób prowadzi nas ścieżkami wydreptanymi przez bohaterów, sprawia że klimat tamtych lat wypełnia każdą cząstkę i w niejednym momencie sprawia, że nie da się powstrzymać łez i okrzyków sprzeciwu wobec polityki, która kiedyś naprawdę była stosowana. 

To co w tej książce jest najpiękniejsze to jej realizm. Dwoje bohaterów w świecie, który w każdym calu jest przeciwieństwem tego, gdzie ich serce chciałoby żyć. Pisząc powieść prawie 10 lat, Anthony Doerr stworzył wyjątkowy klimat, przeniósł bolesną rzeczywistość do przepięknej, malowniczej miejscowości. Wplótł element tajemnicy i legendy a przede wszystkim otworzył czytelnikowi oczy, aby dał się poprowadzić dwójce niesamowitych bohaterów, którzy uczą co w życiu powinno się liczyć. 

Myślę, że nawet osobom, które nie przepadają za literaturą z wątkami historycznymi, ta książka się spodoba. Nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby, która skrytykowałaby tę pozycję i po jej przeczytaniu wiem, że złe słowa w kierunku Światła, którego nie widać nie mogą być szczerą prawdą. Bohaterowie sprawiają, że chce się za nimi podążać, niesamowity świat, sprawia, że nie chce się z niego wychodzić, wyjątkowy język, wspaniałe cytaty i krótkie rozdziały nie pozwalają czytelnikowi oderwać się chociaż na chwilę. Autor co jakiś czas wyrywa nas z przeszłości, którą przeplata dniem, który ma wszystko zmienić. Z każdą stroną przybliża nas do tego, na co czekamy od pierwszej strony i tym samym sprawia, że strony same się przewracają, a my nie wiemy kiedy przychodzi koniec. 

niedziela, 1 listopada 2015

Podsumowanie Października


Chcieć to nie zawsze móc. Tak bym podsumowała miniony miesiąc, który nie wypadł bardzo tragicznie ale także pozytywnie nie zaskoczył. Jak na innych blogach czytam, ile udało wam się przeczytać książek to mnie pęka serce! Dlaczego szkoła pożera mi aż tyle czasu? Ostatnio w domu jestem tylko aby spać (nie mylić z wyspać). Liczę na to, że listopad da mi chociaż trochę odpoczynku (chociaż już wiem, że wszystkie weekendy będę miała zajęte). Jak tu pogodzić szkołę, wolontariat i pasje? Przydałby się zmieniacz czasu Hermiony i to bardzo. 

Ale żeby zbytnio nie histeryzować (keep calm and read books) spojrzę na wynik pozytywnie. Udało im się przeczytać 3 książki i dwie w połowie! 



Pozytywnie zaskoczyłam się Obcą której recenzję znajdziecie tutaj (klik). Jak do niej przysiadłam to już poszło i udało mi się skończyć ją z ogromnym niedosytem i chęcią na drugą część, którą planuję przeczytać w listopadzie. 

Drugą książką w tym miesiącu, którą przeczytałam w całości było Każdego Dnia o którym także już pisałam (klik). Na jesień książka idealna, jako przerywnik po Obcej również ;)

Ostatnią książką na ten miesiąc było Światło, którego nie widać, (recenzja wkrótce dlatego zamilknę).

Myślę, że gdyby nie pewna lektura, ten wynik byłby lepszy, jednak goni mnie termin Pana Tadeusza, którego przeczytałam dosłownie w połowie. Zostało mi się jeszcze 6 ksiąg (na 12) i wiem, że skończę go do wtorku. Nie lubię Mickiewicza i mimo, że ta książka jest nawet fajna to nie potrafię się do niej przekonać, dlatego równocześnie zabrałam się za Confess Colleen Hoover, które również skończyłam w połowie i muszę je koniecznie dokończyć, ponieważ moje serce chce więcej i więcej. Jeśli pokochaliście Maybe Someday, ta książka naprawdę jest dla Was, ponieważ klimaty są podobne (mam na myśli sztukę). 


Z kolei na zdj powyżej prezentuje się stosik zdobyczy z ubiegłego miesiąca. Jak widać wszystkie łupy pochodzą z biedronki ;)

Tak więc koniec końców tak prezentuje się październik, mam nadzieję, że u Was to wypadło lepiej. Pochwalcie się co też udało Wam się ciekawego przeczytać! 

sobota, 31 października 2015

Diabelski Kocioł Tag (Weekend z Halloween)




Tak jak obiecałam, przychodzę dzisiaj także i z drugim mrocznym tagiem, który skupi się na trochę innych rzeczach niż ten poprzedni (jeśli go nie widzieliście - klik). Oryginalny tag, stworzony przez Olgę z Wielkiego Buka znajdziecie tutaj - klik.

Żeby nie przedłużaj czas zacząć dodawać składniki do eliksiru! Ciekawe co z niego wyjdzie ;)

OKO TRASZKI, czyli najładniejsza  i jednocześnie najmroczniejsza okładka książki

Musicie mi uwierzyć, że nieźle się namęczyłam z wybraniem tej okładki i koniec końców zdecydowałam się po prostu na prostotę, która nigdy nie zawodzi, a jedynie intryguje! Mój wybór padł na Czerwoną Królową, która ma w sobie coś mrocznego i przyciągającego wzrok. Właściwie wszystkie książki Victorii, nowelki także, strasznie mnie "uwiodły" i już chciałabym mieć wszystkie w komplecie! 


SZCZYPTA GNILCA, czyli ulubiona książka z nieumarłymi, zombie i innymi żywymi trupami

Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale horrory, thrillery to raczej nie moja bajka, bo zamiast mnie straszyć, takie historie jedynie mnie śmieszą, dlatego tutaj znajdzie się chyba jedyna książka, w której przewinęli się nieumarli i którą przeczytałam. Jest tutaj mowa oczywiście o Grze o Tron i o Innych.


WŁOS JEDNOROŻCA, czyli książka z magicznym lub mitologicznym stworzeniem

Harry Potter! Chyba nie znalazłam innej historii, w której byłoby tyle niesamowitych stworzeń jak w świecie stworzonym przez J.K. Rowling. Szczególnie zapadł mi w pamięć filmowy Jednorożec i te stworzenia z Zakonu Feniksa, które widzieli tylko ci, którzy widzieli czyjąś śmierć (przyznaję, nie pamiętam jak się nazywały!)


KROPLA KRWI, czyli ulubiony horror, slasher, thriller, w którym leje się posoka

Chyba zabraknie tego składniku w moim eliksirze, ale naprawdę to nie są moje gatunki, może i bez tego da się coś uwarzyć! 

PODOBIZNA VOODOO, czyli postać, nad którą wisi bądź zdaje się wisieć jakaś klątwa

Łatwe, proste i przyjemne! Will z Diabelskich Maszyn. Biedak pół życia spędził z myślą, że ma klątwę, chociaż zdecydowanie coś nad nim wisiało ;) Za podpowiedzią mojej mamy znajdzie się tutaj także Hodge z Miasta Kości, który klątwę otrzymał jak najbardziej zasłużenie. 


GARŚĆ SKAŻONEJ ZIEMI, czyli literackie miejsce, w którym zdecydowanie nie chcielibyście mieszkać

Zdecydowanie nie chciałabym żyć w Panem, za żadne skarby byście mnie tam nie zaciągnęli. Jednocześnie jednak muszę wspomnieć o społeczeństwie z Dawcy czy Skrawków Błękitu Lois Lowry. Te światy mnie przerażają, a najgorsze w nich jest to, że teraz wszystko zmierza w takim kierunku.


LIŚĆ MANDRAGORY, czyli literacka scena, która wywołała w Was krzyk przerażenia

Tutaj na jednej scenie się nie skończy, dlatego uprzedzam, że mogą się pojawić spojlery. Było kilka takich momentów, w której przerażenie ogarnęło mnie tak, że chciałam krzyczeć i niezaprzeczalnie jest to moment zabójstwa ojca książąt z Czerwonej Królowej, ten kto czytał to wie, jakie uczucia niesie ta scena. Nie sposób jednak nie wspomnieć tutaj o Marinie Carlosa Ruiza Zafóna, którą czytałam kilka lat temu i która przeraziła mnie i to nie raz, ale naprawdę te mroczne klimaty, oranżeria i marionetki nie do końca nieżywe potrafiły sprawić, że odkładałam książkę aby się uspokoić.

NAJCZYSTSZA Z ŁEZ, czyli Wasz ulubiony bohater, który byłby zdolny uratować Was z każdej opresji…

Nie powiem tego, nie powiem tego, nie powiem tego! Już o tej postaci dzisiaj mówiłam, więc koniec i basta, Will idź sobie, akysz! Żeby się nie powtarzać, powiem o niedawno poznanej przeze mnie postaci, w której się zakochałam (zarówno w książkowej wersji jak i  serialowej) i mam tutaj na myśli osobę, która na pewno potrafiłaby wskoczyć w ogień i zasłonić własnym ciałem osobę którą kocha i jest to Jamie z Obcej. On nie wahałby się, tylko poświęcił swoje życie. 
Jednak dla spokoju mojego sumienia muszę tu także powiedzieć o Wernerze ze Światła, którego nie widać (recenzja na dniach). Ten chłopak udowodnił, że czasami własne życie jest nic nie warte i można je oddać komuś innemu. 

A tu taki Jamie, którego z chęcią bym przygarnęła!
To byłby już koniec halloween'owych tagów na blogu, jednak z chęcią poczytam wasze odpowiedzi czy to w komentarzach czy odnośnikach do blogów ;) Muszę wykorzystać chociaż w części wolną sobotę od niespełna dwóch miesięcy.

PS. Pamiętajcie książka, albo psikus!

Halloween Book Tag (Weekend z Halloween)

via. http://szept-stron.blogspot.com/

Cześć i czołem!

Po przerwie na blogu witam Was w ten Halloween'owy dzień i zapraszam do pierwszego z dwóch TAG'ów, które na ten czas przygotowałam. Tytuł już sam mówi co nieco, ale może coś bliżej? Jest to nowy tag, ale za to bardzo fajny, ponieważ ktoś wybiera nam 8 bohaterów a my losując ich imiona przypasowujemy daną postać do jakiegoś pytania, czyli w skrócie jest to bardzo świetna zabawa, przy której można nieźle się pośmiać! Już teraz gratuluję dziewczynom pomysłowości ☺ 

Dzięki mojej mamie, która wspiera moją pasję i także czyta książki prezentuję bohaterów, których dla mnie wybrała: (muszę przyznać ma gust ale musiałam przypomnieć, że dziewczyny także jakieś by się przydały ;)

Rywalki - Maxon
Diabelskie Maszyny - Will 
mama jest Team Will ja oczywiście Team Jem
Confess - Owen
Czas Żniw - Paige
Fangirl - Levi
Kasacja - Chyłka 
nasza wspólna ulubiona żeńska postać
Czerwona Królowa - Maven ♥ 
mama woli Cal'a :(
Zmierzch - Bella 
mówię Wam, to było celowe!



Bohater, z którym straszyłbyś innych

Pierwsza osoba którą wylosowałam, to panie i panowie Oven Mason Gentry (tak ma inicjały OMG)! Z tą postacią straszyłabym innych! Nie powiem, że bym się z tego nie cieszyła, jednak powiem może co nieco o tej postaci, bo domyślam się, że większość z Was jeszcze go nie zna. Oven to bohater Confess - autorstwa Colleen Hoover. Po Ridge'u i Dean'ie cóż można dodać. Ta autorka ma ogromny talent do tworzenia wyjątkowych postaci męskich, które rozkochują młode serca! Oven się nie wyróżnia, ale proszę państwa ten chłopak jest malarzem! Tworzy cudne obrazy (można je podziwiać w książce) a sposób w jaki je tworzy chwyta za serca, ale nie będę spojlerować, bo liczę na to, że ta książka ukaże się w Polsce.

W każdym razie Oven to osoba, z którą przebranie na Halloween i strasznie innych byłoby na pewno świetną przygodą a może nawet i ciekawym sposobem na randkę :p Pewnie wymyśliłby oryginalne przebrania w końcu OMG! ;) 

Bohater, który byłby w stanie zrobić Ci halloween'owego psikusa

Tym razem padło na Paige z Czasu Żniw i muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie psikusa w wykonaniu tej postaci. Paige kojarzy mi się (pewnie przez Naczelnika) z taką wyższą sferą. Może gdyby wciągnąć ją do naszego świata wyglądałoby to inaczej, jednak nie potrafię sobie wyobrazić Paige pukającej do drzwi i mówiącej "cukierek albo psikus".

Bohater, z którym pójdziesz na halloween'ową imprezę 

Jak tylko wyciągnęłam karteczkę, do tej kategorii zaczęłam się śmiać i już było wiadomo, na kogo padło, ale naprawdę, jeśli moja wyobraźnia nie potrafiła przetworzyć Paige to ja nie wiem co powiedzieć o Chyłce i imprezie na Halloween! Pani prawnik, słuchająca Iron Maiden i znęcająca się nad biednym Zordonem i dynie, duchy i te sprawy? Nieee, ja mam zbyt ubogą wyobraźnię, ale niewątpliwie chciałabym zobaczyć takie zestawienie ;) 

Bohater, z którym oglądnąłbyś straszny film

Horror i to wcale nie gatunek filmu, który bym oglądała. Spędzenie czasu z TĄ postacią to byłby horror... Ciekawe co bym mogła oglądać, może Zmierzch? Nie przeżyłabym tego, więc pewnie wybrałabym Miasteczko Halloween i duuużo jedzenia, żeby nie musieć rozmawiać. Na kogo padło? Na Bellę! Nie lubię tej postaci i to z całego serca, no ludzie! I to wszystko przez film, bo książka na tamte czasy mi się podobała i ostatnio nawet chcę przeczytać tę nową wersję Zmierzchu (dla śmiechu) ale przez filmową wersję tej historii widzę Kristen siedzącą ze mną przed telewizorem dlatego jednogłośnie krzyczę NIE! 

Bohater, który będzie próbował przejąć kontrolę nad światem w halloween'ową noc 

Moje serduszko rośnie na myśl o tej postaci, która idealnie pasuje do przejmowania kontroli na światem i to w halloween. Nic dodać, nic ująć, wylosowałam Maven'a i wiedząc jak się kończy Czerwona Królowa nie sposób się nie zgodzić, że Maven pasuje do tej kategorii (co i tak nie zmienia mojej miłości do tej postaci ;)

Bohater, któremu do twarzy w strasznym przebraniu

Levi. Levi i straszne przebranie... Levi ten miś... Chcę to zobaczyć! Może gdyby wymyślić coś bardziej bajkowego to mogłoby to być bardzo strrraszne zestawienie ;) W końcu w potwornych strojach chyba każdemu do twarzy więc i Leviemu także! 

Bohater, który będzie bał się wyjść tej nocy z domu 

Hahaha, proszę nie, tylko nie ten bohater i nie ta kategoria! Nie jest to największa pomyłka tego tagu, ale Will, nocny łowca bojący się wyjść w Halloween'ową noc? Bohater który przyciąga nieszczęścia i na dodatek świetnie się w nich odnajduje i wystawia się na śmierć i to nie raz, to na pewno nie postać, która tej nocy siedziałaby zwinięta w kłębek i bała się wyjść! Prędzej bym powiedziała, że chodziłby tam gdzie nie powinien prowokując wampiry i inne stwory ;)

Bohater, który z natury nie pasuje do przerażającego motywu Halloween 

Maxon. Ta postać chyba udowodniła, że książę może pasować do Halloween. W końcu zorganizował bal i przebrał się za pirata (dobrze pamiętam?). Tak więc trochę się minęła ta postać i stwierdzenie. W końcu każdemu należy się odrobina rozrywki tym bardziej gdy musi wybrać jedną dziewczynę, z którą spędzi resztę życia ;) 

Mam nadzieję, że się nie zanudziliście i jeśli macie chwilę to zapraszam do dołączenia do tego tagu! Niech w blogsferze będzie dzisiaj mroczno! Boo!

środa, 21 października 2015

Nowe życie na śniadanie... (Każdego Dnia - David Levithan)


Ile razy chcieliśmy być kimś innym? Ile razy chociaż na jeden dzień, chcieliśmy zamienić się z kimś ciałem i życiem? Obudzić się w innym miejscu, wśród innych ludzi, gdzieś, gdzie mielibyśmy chociaż w jakimś stopniu czystą kartę i moglibyśmy zacząć od nowa. Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co gdy uświadomimy sobie, że po takim dniu wszystko by zniknęło i już nigdy do nas nie wróciło? Wszystkie nawiązane znajomości pozostałyby wspomnieniem, do których z bólem byśmy wracali. W takim wypadku nie można mówić o przywiązaniu, bo skończy się to tylko łzami. 

W przypadku A "nowe życie na śniadanie" nabiera nowego sensu. Każdego dnia, bez wyjątku budzi się w innym ciele lecz nigdy w tym samym. Każdego ranka "pożycza" tożsamość innej osoby. Raz dziewczyny, raz chłopaka. Czasem może to być marzenie a czasem koszmar, nigdy nie wie, co przyniosą następne 24 godziny.

A z czasem się do tego przyzwyczaja. Nie wie dlaczego tak się dzieje. Nie zna innego życia, nie posiada prawdziwej rodziny ani przyjaciół, nikt tak na prawdę nie wie, że taki ktoś jak on istnieje. Nie posiada niczego trwałego, nic namacalnego co wiązałoby go z tym, kim jest naprawdę. Czy takie życie ma sens? Kiedy kompletnie nikt nie wie, że istniejemy? 

A przyzwyczaił się już do tego, że nie pozostanie po nim nic. Stara się przeżywać każdy dzień tak, aby nie zrobić wielkiego zamieszania i nie zmienić życia osoby, której ciało zamieszkuje. Jednak gdy pewnego dnia trafia do ciała Justina wszystko się zmienia. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie zasady, które sobie ustalił przestają obowiązywać. A spotyka Rhiannon, dziewczynę Justina i już nic nie jest takie samo. Jednak czy jego życie może w jakikolwiek sposób połączyć się na stałe z życiem innej osoby? Osoby, która na dodatek oddała serce już komuś innemu? A chciałby spróbować, jednak czy jakakolwiek inna osoba będzie w stanie zrozumieć i w ogóle mu uwierzyć? I jeszcze później pogodzić się z tym, że każdego dnia będzie spotykała osobę, której się nie spodziewa. Mimo że wnętrze jest to samo, to zawsze wygląd będzie się liczył, tym bardziej, że nigdy nie można przewidzieć, co przyniesie następny dzień. 

David Levithan to nazwisko, które coraz częściej przewija się w polskiej, książkowej sferze. Znany głównie z duetu z Johnem Green autor nie mógł przejść niezauważony przeze mnie, tym bardziej, że po Willu Graysonie trudno było go ocenić. Od premiery Każdego Dnia minęło już trochę czasu i ogólny zachwyt opadł, dlatego chyba łatwiej tę książkę ocenić. 

Levithan niezaprzeczalnie potrafi swoją historią zaintrygować czytelnika, lecz jeśli bliżej na nią spojrzeć, na tle książek młodzieżowych stylem na pewno się nie wyróżnia. Najprościej powiedzieć: to typowa amerykańska książka, z typowymi amerykańskimi bohaterami. Czyta się bardzo szybko, ponieważ to nawet nie 300 stron podzielonych na dni. Można powiedzieć, że to coś w rodzaju dziennika A. 

To za co trzeba docenić tę książkę, to problemy które porusza. Dzięki temu, że A codziennie jest w ciele innej osoby, daje spojrzenie na najróżniejsze sytuacje młodego człowieka. Trafia w ciała samotników, narkomanów, przyszłych samobójców czy po prostu wrednych ludzi. Nic z tego nie jest obce współczesnemu światu. Stawiając głównego bohatera na ścieżce tych osób, autor uczy czytelnika jak postępować. Jednak w ogólnym rozrachunku, większość tego gatunku dotyczy problemów dojrzewania, a Każdego Dnia na tle innych powieści nie wychyla się, tylko ginie w tłumie. 

Muszę się jednak przyznać, że sięgnę po kontynuację. Autor naprawdę mnie zaintrygował. Ogromny plus tej książki to na pewno zakończenie, które potrafi zaskoczyć i wzruszyć, pozostając czymś niebanalnym. Cieszę się, że autor nie wyidealizował końcówki tylko bardziej ją urzeczywistnił. Nie sposób tego nie docenić. 

Ocena:
6+/10

Wyzwania: 
+ 52 Książki
+ 2,2 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia