wtorek, 22 września 2020

ŚWIEŻY // NICO WALKER


Mam wrażenie, że o tej książce było dość wyjątkowo głośno przed premierą. Może to tylko moje odczucie, ale muszę przyznać, że dobrze, że zrobił się wokół tego tytułu szum. Inaczej nie wiem, czy bym po niego sięgnęła, a jak się okazało... zdecydowanie było warto. 

Ta książka jest trudna. Nie jest lekka. Nie jest przyjemna. Nie nadaje się do odpoczynku czy jako wieczorne czytadło przed snem. Ale warto jej poświecić kilka godzin na dość uważną lekturę. 

Nico Walker napisał tę książkę podczas pobytu w więzieniu, w którym spędził kilka lat za napaści na banki. Czy dziwi więc, że bohater jego książki również sięga po taką drogę w życiu? W końcu kto jak kto, ale skoro sam autor zna się na rzeczy... 

Nie wiem dlaczego, ale najbardziej moją uwagę przykuły rozdziały z czasów, kiedy bohater był w Amerykańskiej Armii i trafił na misję. Uderzył mnie tam ten bezpośredni, dość prymitywny ale ostry język, przez który nie da się zapałać do bohatera pozytywnymi uczuciami. To nie jest książka gdzie utożsamiamy się z bohaterami. Może właśnie dlatego tak bardzo wciąga i zaskakuje, bo jest czymś niecodziennym w naszym życiu, czymś z czym nie bardzo większość czytelników ma okazję się oswoić? 

Podczas czytania (sama nie do końca wiem dlaczego), pojawiła mi się w głowie myśl, że jeśli gdzieś na półce powinna ta książka leżeć, to obok Miedziaków Colsona Whiteheada. Te książki niby są od siebie całkiem różne, a jednak wydaje mi się, że są sobie bliższe niż na początku mogłam myśleć. Świeży przypominał mi również o pewnym musicalu, klasyce kina. Kto oglądał Hair i przeczyta powieść Walkera, mam nadzieję, zrozumie dlaczego. 

Jestem pozytywnie zaskoczona tą powieścią. Dziwnie brzmi, że jestem pozytywnie zaskoczona tym surowym stylem jakim posługuje się Walker (chociaż przez pierwsze strony czytanie było uciążliwe i po prostu musiałam się do niego przyzwyczaić i w końcu zrozumieć dlaczego jest taki a nie inny). Dawno nie czytałam niczego takiego. Plusem jest również to, że Świeży nie jest zbyt długi, nie jest rozwleczony na siłę a akcja nie obfituje w "fajerwerki", wyszukane gesty czy barwne opisy. 

Najłatwiej się przekonać jaki jest Świeży sięgając po niego. Po prostu warto. Chociażby w ramach powiewu nowości w tym co ostatnio ukazuje się na rynku wydawniczym. 

czwartek, 3 września 2020

Cyberpunk. Odrodzenie // Andrzej Ziemiański



Nazwisko Ziemiańskiego znam od lat. Od ponad roku obiecywałam sobie, że kiedyś tam wreszcie po jakąś książkę sięgnę, szczególnie jak zaczęłam zaznajamiać się polską fantastyką i sci-fi podczas ubiegłej wiosny. Przypadek chciał, że akurat niedawno premierę miała nowa książka, która ze względu na swoją objętość  (jak możecie się domyślić - jest po prostu o wiele krótsza) zainteresowała mnie bardziej jako potencjalna pierwsza lektura niż Achaja. Powiem od razu. To była najlepsza decyzja. Niestety Achaja pozostanie przeze mnie serią nietkniętą, a przynajmniej nie wydarzy się to w co najmniej najbliższej dekadzie. 

Czytanie tej książki mogłabym podzielić na dwa etapy. Pierwszy, trwających dobrych 150 stron, kiedy naprawdę byłam ciekawa co się wydarzy, jak rozwinie się kreacja bohaterów i do czego to wszystko dąży. Jak łatwo przewidzieć, druga część lektury okazała się jedną wielką równią pochyłą. Im "dalej w las" tym bardziej znużona byłam. Tym bardziej nie mogłam skupić się na tym co bohaterowie robią, myślą czy mówią. Tak jak początkowo technologia i świat w którym rozgrywa się akcja był niesamowicie ciekawy i zastanawiający, tak później wydawał się chaotyczny. 

Jakbym miała w skrócie powiedzieć jak odebrałam tę książkę... Czułam się jakbym oglądała z nudów odcinek serialu kryminalnego, ale taki wyprodukowany już po kilku sezonach i niezliczonej liczbie wcześniejszych odcinków. Temat odcinka? Policja szuka kobiety zamieszanej w morderstwo, a inna kobieta szuka swojej siostry. Co robi policja? Zaczyna szukać kobiety, licząc że zaprowadzi ich do poszukiwanej przez nich siostry... Czy to nie przepis na wielkie emocje? (Odpowiedź brzmi: nie)

Naprawdę przez pierwsze 150 stron nie mogłam się oderwać od lektury, myślałam że całość będzie leciała ekspresowo ze względu na rozwój akcji. Owszem, akcja się rozwija, ale w kierunku, który mnie po prostu rozczarował. Niby sensacja a jednak nie do końca. Niby science fiction, ale to również nie to. Kusi mnie powiedzieć, że Cyberpunk. Odrodzenie jako książka jest po prostu... nijaka. Bez wyrazu, bez emocji, bez charakterystycznych bohaterów. Bez żalu przeczytałam ostatnią linijkę i odłożyłam książkę na półkę. 

Czekałam na klimatyczne Zakazane Miasto. Jego wąskie i gęsto zaludnione uliczki, spowite światłem neonów, zapowiadane w opisie książki i się go nie doczekałam. Klimatu tam nie było za grosz, a najlepszą osobowość posiadał medyczny implant wszczepiony jednemu z bohaterów...

Jestem rozczarowana, bo uważam, że pomysł na historię mimo wszystko był ciekawy, ale kompletnie zmarnowany i to zarówno pod względem fabularnym jak i językowym. Jeżeli ostał się jeszcze ktoś co nie czytał nic Ziemiańskiego - może jednak zacznijcie od innego tytułu? 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia