niedziela, 5 kwietnia 2020

Wierzyliśmy jak nikt // Rebecca Makkai



Wierzyliśmy jak nikt... Ale ja muszę przyznać, że nie do końca na początku wierzyłam w tę powieść. Nie byłam przekonana we wszelkie te słowa zachwytu. Dlaczego? Sama nie wiem. Może dlatego, że naprawdę dawno nie trafiłam na książkę, którą potrafiłabym ocenić na 10/10? Wypadałoby jednak teraz przyznać, że się myliłam i niesłusznie nie chciałam uwierzyć w te opinie. Były jak najbardziej prawdziwe.

Nie wiem czy to książka o przyjaźni, nie wiem czy to książka o miłości. O stracie? O powrotach? O poszukiwaniu? To powieść po trochu o tym wszystkim. Ale przede wszystkim to piękna powieść. Ukazująca nie tylko strasznie trudne i depresyjne czasy - moment w historii, kiedy rozwinęła się epidemia AIDS, ale również rzeczywistość 30 lat później. Zgadzam się w 100%, że jest to powieść po prostu wielowarstwowa. Już w momencie czytania, miałam po prostu wrażenie, że czytam coś ważnego, coś istotnego, coś czego nie do końca wcześniej rozumiałam. 

Pierwszy raz, od naprawdę nie wiem jak dawna, nie bolało mnie, że autorka nie pozwoliła nam - czytelnikom - poznać drugoplanowe postacie tak dobrze jakbyśmy chcieli. Nie wiemy o nich za dużo, wiemy jednak o nich wystarczająco wiele. 

Zdziwiona jestem, że to nie jest opowieść wyjątkowa ze względu na swoją formę. Język nie jest tu niczym specjalnym, nie wyróżnia się, jest po prostu poprawny, jednak to, co autorka tym językiem buduje, zdecydowanie czymś wyjątkowym już jest. 

Historia Yale'a, jego przyjaciół, historia Fiony. Kto tak naprawdę stracił najwięcej? Czy w ogóle mamy prawo w jakikolwiek sposób mierzyć cierpienie tych osób? Czy możemy zmierzyć cierpienie kogokolwiek? 

Nie jest to książka łatwa czy delikatna. Jest przerażająca smutna. Mam wrażenie jakby żadne wydarzenie w niej nie było do końca pozytywne, każde bowiem miało swoje następstwa. Konsekwencje niepokojąco smutne, złe, niesprawiedliwe... 

Pokazując codzienne życie grona przyjaciół, Makkai ukazała tak wiele uczuć, tak wiele różnych scenariuszy jednego końca. Ukazała najgorszy wymiar samotności, niezrozumienia, braku oparcia, zagubienia, ale także ukazała jak bardzo i na jak długo zmieniają nas dane wydarzenia, decyzje pojęte dziesiątki lat wcześniej... 

Cieszę się, że autorka wplotła do tej opowieści wątki sztuki, przez to, że Yale pracował w galerii i walczył o zorganizowanie wystawy dzieł, nigdy wcześniej nie pokazanych światu. Cieszę się, że ukazała Paryż w innym obliczu niż tak dobrze nam znanym - romantycznym. Ale najbardziej cieszę się, że coś takiego w ogóle napisała. Taka książka była światu potrzebna. Była mi potrzebna. Mam nadzieje, że Wy także odniesiecie takie wrażenie. 


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia