Myślę, że spora część z Was, zauważyła, że w ubiegłym tygodniu miał miejsce Bookathon, czyli maraton czytelniczy. Co prawda, była to już któraś edycja, jednak na dobrą sprawę, dopiero tym razem, zdecydowałam, że wezmę w nim udział.
Myślę, że nie muszę przedstawiać samej idei bookathonu - przez 7 dni czytamy książki, które w większym lub mniejszym stopniu będą odpowiadały codziennym wyzwaniom, a przy tym po prostu czerpiemy radość z czytania. Najważniejsze to po prostu czytać. A to jest też świetna okazja, aby wraz z tysiącem innych osób, na bieżąco dzielić się uwagami, na temat czytanych przez nas pozycji.
Jednak dzisiaj nie o tym, czym jest bookathon, a o tym, co udało mi się przeczytać. Bo jest to chyba mój osobisty rekord!
Książka, w której ważną rolę odgrywają zwierzęta
Wyzwania można interpretować na swój własny sposób. W sumie, to całe szczęście, ponieważ książka, którą przeczytałam w ramach tego zadania, ma ze zwierzętami mało co wspólnego. Ale! Pojawiają się tam konie, które ratują bohaterów podczas ucieczki! Czy to nie jest ważna rola? (tak wiem, znalazłaby się książka, która bardziej pasuje, ale ja koniecznie chciałam wtedy przeczytać coś innego). Tak więc pierwszego dnia przeczytałam Zdrajcę tronu Alwyn Hamilton i mimo upływającego czasu, nadal jestem pod wielkim wrażeniem, a jeśli jesteście ciekawi czegoś więcej, to odsyłam Was tutaj - klik.
Książka o przyszłości
O tutaj to zdecydowanie plany co do lektury były całkiem inne. Od samego początku przygotowany na ten dzień, był George Orwell. Kiedy tylko zobaczyłam te wyzwanie, pomyślałam sobie - nareszcie przeczytam Rok 1984! Jak to się skończyło? Książka wróciła nietknięta na półkę, z naklejką "kiedyś przeczytam". Co więc stało się z tym wyzwaniem? Krótko mówiąc - dotarło do mnie Światło, które utraciliśmy Jill Santopolo (do wygrania na bookstagramtopasja.pl). Nie chciałam go przyporządkowywać do żadnego wyzwania. Byłam gotowa odpuścić wszystkie, byleby tylko tę książkę przeczytać. Kiedy ją skończyłam, zauważyłam, że nie mija się z poleceniem. Jest to książka o przyszłości, której bohaterowie nie mieli. O przyszłości, która nie była im dana. Trochę na opak, ale czemu by nie? (recenzja - klik)
Zła książka
Kto chciałby z własnej nieprzymuszonej woli czytać coś złego? To była moja pierwsza myśl. Jednak z czasem stwierdziłam, że jest to świetna okazja, aby dokończyć coś, co kiedyś odłożyliśmy. Coś co nam się nie podobało, lub po prostu coś, co chcemy przeczytać, ale liczymy się z rozczarowaniem. Nie byłam więc jedyną osobą, która na to wyzwanie wybrała Królewską Klatkę. Spodziewałam się złej lektury, szczególnie po filmiku Czytacza. Teraz muszę przyznać mu rację, bo zgadzam się z jego zdaniem prawie w 100%. Ta książka mnie rozczarowała, przede wszystkim dlatego, że autorka zniszczyła moją ukochaną postać (i jak się później dowiedziałam, również i jej ulubioną). Wszystko bym przebolała, ale nie tego co się stało z Mavenem. Niewykorzystany potencjał, to skromnie powiedziane! (Na coś więcej zapraszam jutro).
Książka, która jest biografią
Czy tylko ja nie przepadam za biografiami? Robiąc przegląd mojej biblioteczki, znalazłam tylko jedną w swoich zbiorach i okazała się ona biografią Prusa, której zdecydowanie nie byłabym w stanie przeczytać w jeden dzień. Baa! Nawet i przez cały tydzień, dlatego zmuszona byłam poszukać czegoś, na półkach przyjaciół. I co znalazłam? Coldplay, życie w trasie! Trudno mi cokolwiek o tej książce powiedzieć, czy tym bardziej ją oceniać. To po prostu okazja do wejścia za kulisy wielkich koncertów i oczywiście poznania początków kariery zespołu i ich roadie. Chciałam tę książkę przeczytać w zeszłym roku - nie udało mi się, a że do teraz przeżywam koncert w Warszawie, a bookathon miał do tego idealne wyzwanie - nareszcie ją przeczytałam!
Książka, która porusza temat tabu
I tak oto przeszliśmy do momentu bookathonowej hańby... Tu miała się znaleźć Lolita Nabokova. Jednak na planach się skończyło, ponieważ nie znalazłam już wolnej chwili aby tę książkę przeczytać. Oczywiście zostawały się noce, ale wtedy to ja zdecydowanie wolę spać, przez co klasyki w stosie z maratonu zabrakło. Mówi się trudno i żyje się dalej. Książkę przeczytam przy najbliższej okazji! (a przynajmniej tak sobie obiecuję - pewnie poczeka do kolejnej edycji).
Książka zekranizowana w 2016 lub 2017 roku
Jestem dumna, ponieważ jest to jedyne wyzwanie, przy którym zmuszona byłam kupić książkę. Jakkolwiek się broniłam, w biblioteczce nie znalazłam nic, co zostało zekranizowane od ubiegłego roku. Chociaż należy to sprostować - nic czego bym już nie przeczytała. Wszystko bowiem, co było w kinach i znalazło się na moich półkach, zdążyło się również znaleźć na liście "przeczytane". Udało mi się jednak na wyprzedaży kupić Był sobie pies, dzięki czemu sprostałam kolejnemu zadaniu. Chciałam tę książkę przeczytać już dawno, jednak po czasie mój zapał osłabł, a w księgarniach obok tej pozycji przechodziłam obojętnie. Jednak teraz, kiedy już się z nią zapoznałam, zdecydowanie nie żałuję. Wiecie - od tygodnia całkiem inaczej spoglądam na własnego psa. Mimo, że ta książka to fikcja, to jednak coś w moim umyśle zmieniła. Chcecie o tej pozycji osobny post? (PS (tak wiem, to nie jest koniec, ale kto mi zabroni?) obejrzałam film i jest zdecydowanie słabszy, ale ma taki cudowny klimat starych filmów, że będę go oglądała jeszcze nie raz)
W sumie co najmniej 1500 stron
Na koniec zostało tylko podliczyć ilość stroni sprawdzić, czy udało się wykonać ostatnie wyzwanie. U mnie mimo braku "Lolity" wyszło dokładnie 2066 stron. Nie wiem, czy kiedykolwiek przeczytałam w przeciągu 6 dni aż tyle. Jednak od soboty nie czytam nic. Coś mam uraz do literek. Mam jednak nadzieję, że szybko to minie!
Braliście udział w tej edycji Bookathonu? Co czytaliście i koniecznie polecacie? No i widzimy się przy kolejnym maratonie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)