piątek, 22 marca 2019

Siedem śmierci Evelyn Hardcastle // Stuart Turton


Nie, to my zrobiliśmy z Blackheath takie miejsce. Doprowadziły nas do tego nasze własne decyzje. Jeżeli to ma być piekło, to sami je sobie stworzyliśmy.

Nie wiem czy tych tytułowych śmierci było siedem. Nie wiem czy było ich więcej, czy w ogóle była jakaś. Wiele po przeczytaniu tej książki nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć. Jednak to, co lektura książki Turtona pozostawiła po sobie, to ogromny zachwyt i poczucie, że to jest taka literatura, którą naprawdę chce się czytać. Trochę kryminał, ale nie do końca. Coś jakby powrót do historii, ale czy na pewno? Na dobrą sprawę nie wiemy kiedy, ani gdzie toczy się akcja tej powieści. To jest jedna wielka zagadka, nie jedyna dla historii, którą skrywa. 

Chciałabym jednak móc o tej książce zapomnieć, obudzić się z czystą kartą, tak jak bohaterowie, aby móc chociaż raz jeszcze zachwycić się opowieścią stworzoną przez autora. Jeden raz to zdecydowanie za mało. Dlaczego? Bo mam wrażenie że umknęło mi o wiele za dużo. 

Dziwna? Nietuzinkowa? A może po prostu boska i na swój sposób dzika? Takie określenia kojarzą mi się z tą książką. Kryminał? Owszem. Ale ta powieść to o wiele więcej. 

Każdego dnia, bohater budzi się w innym ciele. Za każdym razem ma czas do 23 aby wyjaśnić zagadkę śmierci Evelyn. Gdy tego nie zrobi, dzień zacznie się od nowa, w innej postaci. Ale ich ilość jest ograniczona. Co się stanie, jeśli zagadka nie zostanie rozwiązana? Co jeśli rozwiązanie nie istnieje, albo istnieje więcej niż jeno? Komu można ufać, a komu nie? 

Na pewno nie można ufać własnej intuicji. Przez blisko połowę lektury, nie wiedziałam o co tak dokładnie w tej historii chodzi. Do samego końca nie miałam pojęcia, do czego akcja prowadzi a już tym bardziej nie pomyślałabym jak to się zakończy. Na dobrą sprawę, zakończenie tutaj nie ma większego znaczenia. Przynajmniej dla mnie. Liczyło się wszystko to, co działo się na kartach powieści Turtona w międzyczasie, nawet te najdrobniejsze wydarzenia. 

Siedem śmierci Evelyn Hardcastle to mnóstwo postaci, każda ze swoją tajemnicą, ze swoim spojrzeniem i motywacją. Pełna różnorodność charakterów i powtórka z wydarzeń sprzed 19 lat. 

Czym jest ta historia? To próba rozwiązania zagadki morderstwa, to mieszanka różnych dni, różnych opowieści i na pozór nic nieznaczący faktów. Jak w tym wszystkim autor się nie pogubił? Jak udało mu się to wszystko spiąć w jedną, logiczną całość? 

Ta książka była emocjonująca nie tylko ze względu na rozwój akcji. Sam język, sposób poprowadzenia czytelnika przez autora sprawił, że jest to nietuzinkowa powieść. Historie Sebastiana, Anny, Aidena, Daniela, Golda, lady Hardcastle, Doktora Dżumy i wielu, wielu innych postaci pokazują, jak bardzo można pomylić się w ocenie drugiego człowieka i do jak wielu szkód może to doprowadzić. 

Kto zginął? Dlaczego? Kogo można uratować? Kto chce być uratowany, a dla kogo nie ma żadnej nadziei? To jedne z setek pytań, które pojawiały się w mojej głowie podczas czytania. Na wiele z nich doczekałam się odpowiedzi. Jednak na wiele z nich, chciałabym usłyszeć czy też przeczytać coś więcej. 

Czuję niedosyt, ponieważ książkę Stuarta Turtona mogłaby czytać zdecydowanie dłużej. Mam nadzieję, że nie przyjdzie czekać zbyt długo na coś nowego od tego pisarza. Ja zdecydowanie będę czekać. 

niedziela, 3 marca 2019

Dziewczyna która wybrała po raz drugi // Kasie West


Po zakończeniu pierwszej części Pivot Point, czyli Dziewczyny, która wybrała swój los muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że ta historia może potoczyć się w takim kierunku. Pierwszy tom był specyficzny w twórczości Kasie West. Utwierdził mnie w tym, że niektórzy autorzy powinni eksperymentować z gatunkami, bo może to doprowadzić do powstania czegoś intrygującego, jednak mimo naprawdę pozytywnego zaskoczenia, wolałam Kasie w "klasycznym" romantycznym wydaniu. Po tym tomie? Już nie jestem tego taka pewna. 

Jeżeli jednak jestem czegoś pewna, to tego, że Kasie West nie zawodzi, jeżeli szuka się typowej ale jednak nie do końca typowej historii miłosnej nastolatków. Po przeczytaniu bodajże 7 tytułów od tej autorki wiem, że jeśli potrzebuję czegoś lekkiego, co oderwie mnie od rzeczywistości, czegoś uroczego (nawet w bardziej skomplikowanym i mrocznym wydaniu) co na pewno poprawi mi humor, to mam gotowy przepis w swojej biblioteczce. 

Zaczynając czytać Dziewczynę która wybrała po raz drugi miałam jednak problem. Nie do końca pamiętałam, co dokładnie działo się w poprzednim tomie, jednak z czasem, kiedy rozwijały się wydarzenia w tej części, przypominało mi się to co się działo poprzednio. Jakbym czytała oba tomy na raz. Cieszę się jednak, że tym razem historia była jakby prostsza i wątek romantyczny wrócił na bliższy plan. Nie znaczy to jednak, że nie brakuje tutaj zwrotów akcji. Po wydarzeniach kończących poprzedni tom, nie dałoby się ich chyba uniknąć. 

Kasie West wykorzystała jednak drugi tom do wprowadzenia całkiem nowych postaci i przybliżyła tych bohaterów, o których poprzednio przeczytaliśmy zaledwie kilka zdań. Niespodzianką było również to, że tym razem do narracji została wprowadzona Laila. Na początku wydawało mi się to zbędne, jednak z czasem okazuję się to pewnego rodzaju łącznikiem pomiędzy dwoma światami. Powiedzmy, że odebrałam to jako nasze oczy i uszy po drugiej stronie.  

Nie mogę jednak ukryć, że mimo zdecydowanie pozytywnego odebrania tej historii, miałam momenty, kiedy nie mogłam jej czytać. Nie wiem czy nie jest to przypadkiem wynik małej ilości czasu na czytanie w ostatnich miesiącach (czy wręcz jego brak), czy może niektóre fragmenty po prostu ograniczały moje zaangażowanie w śledzeniu losów bohaterów. Niemniej jednak, końcówka tej książki, w moim odczuciu wynagradza wszystko i idealnie domyka całość. Taką Kasie lubię najbardziej. 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia