niedziela, 9 lutego 2020

Ich siła // Meg Wolitzer



Kiedy wyszła Żona Meg Wolitzer, przez długi czas zastanawiałam się, czy zabrać się za lekturę czy nie. Koniec końców do dzisiaj po nią nie sięgnęłam. Kiedy więc zobaczyłam, że na sklepowych półkach pojawia się kolejna książka autorki, tym razem Ich siła stwierdziłam, że nie będę się zastanawiać, tylko po prostu ją przeczytam. Teraz już wiem, że ani po Żonę, ani po żadną wcześniejszą powieść Wolitzer nie sięgnę. 

Świetne wydanie, ciekawy opis i tematyka, po którą nie sięgam. To sprawiło, że byłam ciekawa co do zaoferowania światu ma autorka. Z pozytywnych rzeczy mogę jednak powiedzieć tylko tyle, że pisze sprawnie. Z technicznego punktu widzenia, czyta się po prostu okay. Nie ma za dużo zbędnych opisów i wyszukanych porównań czy metaforyki. Ale poza tym? Jestem po prostu okropnie znudzona. 

Jak dla mnie bohaterowie są mdli, kompletnie się nie zmieniają nawet po tych ponad 400 stronach. Są egoistyczni i na dobrą sprawę widzą tylko czubek własnego nosa. Zaczęłam się zastanawiać, czy teraz naprawdę aby książka była "dobra" musi się w niej znaleźć wątek weganizmu, LGBT, ekologii i w tym przypadku feminizmu? I to takiego skrajnego, który na dobrą sprawę, z głównego wątku zostaje zepchnięty pod dywan i staje się przykrywką do własnych celów poszczególnych bohaterów. 

Nie kupuję tego. Meg Wolitzer nie pozwala za dobrze poznać bohaterów, nie daje szansy ich polubić, robi duże skróty czasowe i zmienia perspektywę opowiadania kilka razy, przez co po prostu w historii panował chaos. 

Nie będę się rozwodzić. Po prostu powiem, że jestem tą książką rozczarowana i tak jak byłam ciekawa jak podejdzie do ekranizacji tej powieści Nicole Kidman, tak teraz jest mi to skrajnie obojętne. Nie będę czekać na film. Chcę o tej "historii" zapomnieć i przeczytać teraz cokolwiek, co będzie naprawdę ukazywało uczucia i co najważniejsze, będzie je w czytelniku budziło. 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia