czwartek, 21 grudnia 2017

winter wonderland // plany & cele na zimę



Zima. Nie będę oszukiwać. Ta pora roku nie ma nic wspólnego z baśniową ośnieżoną krainą. Przynajmniej ta polska zima to jedno wielkie nieporozumienie. Deszcz zamiast śniegu, lub jakiś dziwny opad, który topiąc się nim jeszcze dotknie podłoża, zamienia siebie i wszystko dookoła w breję otulającą świat w szare barwy. Gwar przedświąteczny i atmosfera, która kończy się, zanim święta na dobrą sprawę się rozpoczną. Zima kojarzy mi się z przygotowaniami do świąt, mimo że przecież wtedy jest jeszcze kalendarzowa jesień. Po nowym roku zima mogłaby dla mnie odejść w zapomnienie. Spóźniła się na ferie świąteczne? Ma szansę za rok, teraz poproszę słońce i ciepłą, późną wiosnę. Ale nie ma tak dobrze. Trzeba przetrwać każdą porę, nawet jeśli ta odbiega od obrazów z hollywoodzkich produkcji (chyba że jesteśmy gdzieś w Tatrach, wtedy zwracam honor). W końcu ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu, czekają nas co najmniej trzy wspaniałe miesiące, podczas których wychodząc rano z domu będzie równie ciemno jak popołudniem, kiedy będzie się do niego wracać. Miesiące w których nie raz zmokniemy, pewnie nie raz zamarznie nam w nosie (czy Wy też nie znosicie tego uczucia, kiedy wychodzicie na zewnątrz, bierzecie wdech i no...?) i nie raz zatęsknimy za słońcem. 

poniedziałek, 4 grudnia 2017

czy o czymś nie zapomniałam? // podsumowanie listopada


Dobre pytanie, czy o czymś nie zapomniałam? Myślę, że znalazłoby się sporo rzeczy. Chociażby jedzenia z lodówki, bo oczywiście na pociąg musiałam biec. Zapomniałam też zamówić wcześniej prezent na mikołajki, bo przecież "jeszcze mam czas". A jak możecie się domyślić, tego czasu już nie ma, w końcu mikołajki już za dwa dni. No właśnie. Mikołajki za dwa dni, a ja nijak nie potrafiłam znaleźć chwili, by po prostu usiąść z kubkiem gorącej herbaty i przez moment pomyśleć nad tym, jaki był miniony miesiąc. Przejrzeć go z perspektywy czasu, wyciągnąć wnioski, uśmiechnąć się na wspomnienia niektórych wydarzeń i oczywiście zrobić "rachunek" przeczytanych lektur. 

Jaki był listopad? Pełen kapryśnej pogody, pierwszych opadów śniegu (ale nie tam, gdzie pojawiałam się ja), stania na czerwonym świetle i włóczenia się po Wrocławiu w butach pełnych deszczu. To był miesiąc przygotowywania projektów na studia (a raczej próby i pierwszych podejść do tych zadań) i miesiąc w którym bardziej poświęciłam swój czas na filmy i serial, niż na czytanie książek. Nie znaczy to jednak, że dzisiaj o nich nie będzie. Listopad przyniósł jedną, niesamowitą powieść. Historię tak piękną, że nawet po dwóch tygodniach, nie potrafię zabrać się za nic innego. Ktoś już może domyśla się co to takiego? 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia