wtorek, 14 lipca 2015

Jak w 7 min zostać królową? (Następczyni - Kiera Cass)

Wydaje mi się,  że nikt nie wie na pewno, czego szuka, dopóki tego nie znajdzie.

Zazwyczaj jest tak, że po książce spodziewamy się zbyt wiele, przez co czujemy się rozczarowani. Ostatnio przekonałam się jednak, że można książce postawić zbyt niską poprzeczkę, spodziewając się najgorszego. Można nie oczekiwać niczego dobrego i w zamian dostać jedną z piękniejszych historii. W skrócie, można zostać pozytywnie zaskoczonym.

O Rywalkach od samego początku pojawiały się skrajne opinie. Kiedy na świat wyszła wieść o 4 tomie, zawrzało, ponieważ część (w tym ja) uważała, że z na siłę przedłużanej historii nie wyniknie z nic dobrego, tylko pozostałe części stracą w oczach czytelników. Kiedy wreszcie książka trafiła do księgarni, rozpętało się małe piekło. Dosłownie.

I na autorkę i na książkę posypała się masa hejtów i skrajnie negatywnych recenzji. Nie wiem czy do tego czasu przeczytałam coś pozytywnego na temat Następczyni, ale nie przypominam sobie. Mam jednak wrażenie, że ja w ręce dostałam całkiem inną książkę. Niby tytuł ten sam, ale o czym wszyscy krzyczą? Czytaliśmy naprawdę to samo?

Muszę przyznać, że jestem dumna ze swojego uporu, że mimo wszystko sięgnęłam po tę książkę. Raz oberwałam za to, że gdy koleżanka rzucała w tę książkę same negatywne komentarze, opowiadała mi masę wad, ja mimo wszystko powiedziałam jej Okay, ale ja i tak to przeczytam. Muszę przekonać się na własnej skórze. Po prostu nie uwierzyłam, że ta książka może być aż takim dnem. Przez co całe szczęście nie było nic ciężkiego pod ręką, bo za tę chęć przeczytania, szła bym na zakończenie z podbitym okiem.

Wszyscy z radością wspominają romantyczną historię Ami i Maxona sprzed 20 lat. Jednak od tych dni minęło sporo czasu i nieuchronnie zbliża się czas, kiedy na tronie zasiądzie, po raz pierwszy w historii kobieta. Wystarczyło 7 min aby zostać następcą tronu, bo o tyle Eadlyn jest starsza od swojego brata bliźniaka, Ahrena.

Spodziewałam się, że Eadlyn zajdzie mi za skórę tak, że będę miała ochotę wyrzucić książkę przez okno. Jednak kiedy sobie przypomnę Americę w Elicie, to Eadlyn przestaje być taką jędzą jaką ją wszyscy malują. Ma humorki, ma przerost dumy nad treścią, ale temperament także, tylko ukazuje go inaczej niż matka. Wychowywała się w pałacu, więc wiadomo, że nie będzie zachowała się tak jak jej rodzice kiedy byli nastolatkami. Będąc pod taką presją, sama bym na wszystkich warczała. Zbudowała wokół siebie mur, więc Eliminacje stają się dla niej jedną wielką tragedią, przez co czego się nie dotknie, kończy to porażką. Kogoś to przypomina? Może rudzielca, który uważał że się nie zakocha tylko 20 lat wcześniej?

Pokochałam momenty Eadlyn z rodzeństwem. Ahren to brat jakiego chciałabym mieć. Kochany starszy brat (w tym przypadku młodszy). Kaden to urodzony władca, aż szkoda że się zmarnuje a Osten, mały psotnik który był ognikiem, po którym można było się wszystkiego spodziewać. Mam nadzieję, że w ostatniej części Cass wykorzysta tę postać, bo rodzeństwa był zdecydowanie za mało.

Jeśli chodzi o inne postacie, trzeba wziąć pod uwagę, że naszymi oczami w pałacu jest Eadlyn, dla której przyjaciele Ami nie mają większego znaczenia, dlatego nie dowiemy się co słychać u innych kandydatek, czego większość się chyba spodziewała. Marlee wydawała mi się całkiem inną postacią, tu się zgodzę, że już nie jest tą osoba co w poprzednich tomach, jeśli jednak chodzi o Maxona, nadal pozostaje tym uroczym chłopakiem jakiego zawsze widziała Ami. Nic dziwnego że Eadlyn zwraca się do niego tato, lub (trzy razy) tatusiu. Okay to drugie jest dziecinne, ale nie będzie do własnego ojca mówiła, wasza wysokość.

Dwadzieścia lat rządów, rozpoczętych w młodym wieku i zniesienie klas, które mimo wszystko zostały odciśnięte w sercu poddanych sprawiają, że kłopotów nie brakuje, dlatego Eliminacje to zasłona dymna na króla. Nic więc dziwnego, przynajmniej dla mnie że jest zmęczony tym wszystkim. Nie sprawia to jednak, że jest starym dziadkiem. Dzieciaki, w szczególności 10 letni Osten go odmładzają.

Jeśli o kandydatów, jest ich 35 więc nie można się spodziewać, że zaraz dostaniemy szczegółowy opis każdego z nich. Eadlyn jest przedstawiona, jako osoba, która za wszelką cenę nie chce się z tymi osobami zżyć, dlatego nie spędza z nimi za dużo czasu, przez co nie możemy poznać ich bliżej. Chciałabym aby to na nich Cass skupiła się w kolejnym tomie, jeśli oczywiście jakiś kandydat zostanie. Trudno ich ocenić, jednak jakieś tam charaktery się wyłaniają. Niektórzy są pewni siebie, niektórzy chamscy inni potrafią się rozpłakać, co było bardzo dziwne, lecz jednak jest grupa chłopaków, która przykuła mój wzrok i nie mam tu na myśli Kila, którego mi żal, że daje się tak wykorzystywać, ale Hale, Fox czy Henri to postacie które jakoś poznajemy bliżej. Może jeśli Eadlyn wykaże jakieś zaangażowanie to i więcej dowiemy się o kandydatach. Podoba mi się to, że w książce pojawił się chłopak mówiący po Fińsku, bo dzięki niemu mamy tu Erika, który jest chyba moją ulubioną postacią. Nie wiem, ale kojarzy mi się z Maxonem i Aspenem jednocześnie. W każdym razie szkoda, że jest tylko tłumaczem a nie kandydatem ;)

Nie odczułam, że Kiera schrzaniła wszystko czego się zabrała. Podziwiam ją, że zabrała się za pisanie kontynuacji, gdzie wiadomo, że zazwyczaj kończy się to źle, jednak Następczyni to swojego rodzaju Diabelskie Maszyny przy Darach Anioła. Ta sama podstawa, ten sam świat ale inna historia!

Następczyni obudziła we mnie te same uczucia co Rywalki i przede wszystkim świetnie się przy niej bawiłam.  To nadal ta sama Cass, ten sam lekki, niezbyt wyszukany język co wcześniej, tylko historia inna, którą trzeba oddzielić od poprzednich tomów. Niektórym się podoba, niektórym nie, tak samo jak i pozostałe tomy, jednak spoglądając na mój przykład, warto mimo wszystko przekonać się o niej na własnej skórze. Myślę że warto zaryzykować, bo może ktoś jeszcze trafi na egzemplarz taki jak ja?

Jestem sentymentalna, dlatego na pewno przez to zawyżam tę książkę, ale ta historia jest inna od wszystkich jakie czytałam. Tego świata nie da się przyrównać do żadnego innego, jak to często w młodzieżówkach się kończy. Uwielbiam tę serię mimo, że baśni o księżniczkach nienawidziłam. Jest to jedyna książka poza Harrym Potterem, do której potrafię powrócić i nadal będę to robić. Bo czytanie mimo wszystkich wad i niedopracowań jest źródłem śmiechu, łez i kilku godzin dobrze spędzonego czasu.


Są pewne rzeczy, których nie dowiesz się o sobie, dopóki nie wpuścisz kogoś w najgłębsze zakamarki serca.

Więc weźcie tę książkę, podejdźcie do niej z dystansem i niezbyt wysokimi wymaganiami. Spodziewajcie się historii nie o Ami i Maxonie, a może wam się spodoba. Jeśli nie to trudno, ale jeśli tak, to będzie to świetna zabawa jak i w poprzednich tomach.

Proszę powiedzcie, że nie tylko mi się ta książka spodobała, bo czuję się dziwnie osamotniona i przepraszam, że ta recenzja jest taka długa ale chciałam wam pokazać moje rozumowanie tego co się działo w książce ;)

Czas na dyskusję!
Jak myślicie z kim skończy Eadlyn, czy może jednak będzie sama? Na zagranicznych stronach spotykam się najczęściej z myślą, że Eadlyn będzie sama a królem zostanie Kaden. Niektórzy obstawiają Elitę, moje typy to: Kile, Fox, Hale, Henri. A co z Erikiem? To jest mój faworyt ;) 

Wyzwania:

+ 52 Książki
+ 3 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia