Jakbym miała w krótki sposób określić tę książkę, byłyby to trzy słowa. W pełni amerykańska. Tak to thriller, powiedzmy. Jednak dla mnie to przede wszystkim powieść drogi. Dlaczego? Powiedziałabym, że Pasażerka to po części historia pewnej kobiety, która ucieka. Ucieka od śmierci swojego męża, ucieka od wydarzeń z przeszłości, ucieka od osób które znała i od osoby, którą była. Jednak jak się okazuje, tylko na pozór ucieka ze względu na morderstwo. Czy ona kiedykolwiek dopuściła się jakiegoś?
Lisa Lutz nie sprawia, że nerwowo oczekuje się na dotarcie do prawdy, na odkrycie wszystkich kart. Nie jest to tego typu lektura. Powiedziałabym raczej, że zaciekawia, ale daje przyjemność, z obserwowania jak główna bohaterka się zmienia, wraz z każdą nowo przywdzianą tożsamością. Do tego nigdzie nie pozostajemy na dłużej. Autorka zabiera czytelnika w długą i daleką podróż przez Stany. Od wielkich metropolii po miasteczka, w których sami mieszkańcy uważają, że po części już dawno umarli.
Zdecydowanie nie poczułam, że to thriller i to na dodatek psychologicznych. Może i ta historia ma pewne elementy wpisujące się w jego cechy, jednak pod względem rozwoju akcji, jest ona po prostu monotonna. Nie powiem że nużąca czy męcząca, albo sprawiająca, że traci się wątek. Mam raczej na myśli, że z czasem czytelnik musi pogodzić się z tym, że nigdzie bohaterka "nie zagrzewa" na dłużej miejsca.
Zdecydowanie nie poczułam, że to thriller i to na dodatek psychologicznych. Może i ta historia ma pewne elementy wpisujące się w jego cechy, jednak pod względem rozwoju akcji, jest ona po prostu monotonna. Nie powiem że nużąca czy męcząca, albo sprawiająca, że traci się wątek. Mam raczej na myśli, że z czasem czytelnik musi pogodzić się z tym, że nigdzie bohaterka "nie zagrzewa" na dłużej miejsca.
Muszę jednak przyznać, że podobało mi się to. Czułam się, jakbym oglądała jakiś stary amerykański film, gdzie bohaterowie różnymi środkami komunikacji przemierzają kraj, próbując uciec od nawarstwiających się problemów, podczas gdy odbiorca może obserwować zmieniający się za oknem krajobraz.
Oczywiście zabrakło mi szybszego rozwoju wydarzeń, jakiś chwil grozy czy po prostu większych emocji. Nie wiem jednak czy po prostu słusznie od tej książki tego wymagałam. Pewnie gdybym wiedziała, że ona jest po prostu napisana w taki a nie inny sposób, na pewno doceniłabym ją bardziej.
Co mogę powiedzieć w skrócie? Czułam się zaintrygowana, bohaterowie, nie tylko nasza główna postać, której imion nie podaję ze względu na to, że ona sama nie do końca wiedziała kim jest, są świetnymi oczami tej historii. To zdecydowanie mocniejsza strona powieści Lisy Lutz.
Spotkałam się ze zdaniem, że zakończenie jest zbyt szybkie i w gruncie rzeczy błahe. Mnie usatysfakcjonowało. Nie było jakoś bardzo przewidywalne i po prostu pasowało do całości i formy w jaką ubrana była historia młodej dziewczyny, uwięzionej na zawsze w wydarzeniach z przeszłości. Z chęcią przeczytałabym coś podobnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)