Najkrótsza książka ostatnich miesięcy, czy to tylko pozór? Niecałe 200 stron a sprawiło mi o wiele więcej problemów niż tomiszcza zbliżające się do tysiąca. Dlaczego? Zyta Rudzka o ile dobrze wiem, powraca z nową książką po wielu latach. Nikt jednak nie zapowiadał lekkiej lektury. I zdecydowanie nikt takiej lektury nie otrzyma.
Krótko. Krótka wymiana ognia, to książka, która wymaga pełnego skupienia. Od razu po przeczytaniu, nasunęła mi się jedna myśl. To nie jest lektura dla każdego. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób mówiąc kolokwialnie - wymięknie. Ja miałam momenty, że chciałam tę książkę odłożyć i zapomnieć, że w ogóle wpadła w moje ręce. Ale jednak ciekawość zwyciężała. Za każdym razem. Dlaczego?
Ta książka nie jest przegadana, jest jednak swego rodzaju zabawą językiem, szczególnie słownictwem. Wulgarnym, ostrym, potocznym. Autorka sięga po dobrze znane, szczególnie przez młodsze pokolenia zwroty, jednak zestawia je w taki sposób, że sprawiają one wręcz ból.
Zaledwie po kilkunastu stronach poczułam się znów jak w liceum. Bo ta książka przypominała mi czytanie lektur. Zwracanie uwagi na najdrobniejsze szczegóły. Byłam sobie wręcz w stanie wyobrazić, jak znów siedzę w ławce, z wybranymi fragmentami przed sobą i rozwiązuję zadania maturalne.
Czy to tak miało być? Że bardziej skupiłam się na wymagającej formie niż na treści? Wiecie, ja nie chcę powiedzieć i wręcz nie mogę napisać, że ta książka jest zła. Bo po prostu taka nie jest. Trudna - owszem. Nie dla każdego, bo jednak chyba tylko najwytrwalsi ją skończą i co więcej - zrozumieją. Jednak prawda jest taka, że nie jest lekka, sprawia problemy ale także zmusza do refleksji. Często niezbyt przyjemnych. Takie książki są potrzebne. Jednak liczę się z tym, że jest to literatura już "innego kalibru".
Czułam się, jakbym czytała chociażby "Tango" Mrożka, czy "Zapałkę na zakręcie" Siesickiej. Te książki nie są podobne, ani nie poruszają jakoś zbytnio zbliżonych do siebie problemów, jednak to, jak się czułam czytając je, jest bardzo zbliżone do tego, co towarzyszyło mi, podczas czytania Krótkiej wymiany ognia.
Ale tak właściwie o czym ta książka jest? Autorka porusza historię matki, która straciła córkę. Nie jednak ze względu na jakiś tragiczny wypadek, nic z tych rzeczy. Zuzanna po prostu uciekła, mąż odszedł, a został tylko wiek. I wspomnienia, które przeplatają się wraz z "bieżącymi" wydarzeniami. To opowieść o wielkiej namiętności, pożądaniu i różnych odcieniach uczucia. Historia poetki, której na dobrą sprawę, zostały już tylko słowa.
Historia opowiedziana przez Zytę Rudzką kojarzy mi się z chodzeniem boso po łące albo bardziej po lesie. Niemalże słyszałam trzask łamanych gałązek, czułam piasek pod stopami i po prostu chodziłam za bohaterami.
Historia opowiedziana przez Zytę Rudzką kojarzy mi się z chodzeniem boso po łące albo bardziej po lesie. Niemalże słyszałam trzask łamanych gałązek, czułam piasek pod stopami i po prostu chodziłam za bohaterami.
Wiecie, wiem, że w sumie pisząc ten tekst, kręcę się w kółko. Jednak nie wiem, czuję się, jakby ktoś po prostu "zdzielił" mnie tą pozycją po twarzy. Może z czasem, będę potrafiła zebrać myśli, jednak w tym momencie jedyne co jestem w stanie robić to siedzieć w osłupieniu i mrugać oczami. Nic więcej. I niech to samo powie za siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)