Podobno planowanie "wszystkiego" odbiera życiu ten dreszczyk związany z niewiadomą. Kto jednak powiedział, że planowanie (oczywiście w umiarze) nie może iść w parze ze spontanicznością? Powiem tak. Sama przez długi czas (a właściwie przez 17 lat życia) patrzyłam krytycznym okiem na wszelkiego rodzaju kalendarze i plannery. Zmieniło się to jednak w liceum i już drugi rok nie wyobrażam sobie, że w mojej torbie braknie narzędzia jakim jest planner. Na początku miałam taki "typowy" - w specjalnym "segregatorze" firmy Projekt Planner (zrezygnowałam jednak z niego bo zajmował za dużo miejsca, a tego na notatki zawsze mi brakowało. Planner tej firmy nadal mi się jednak bardzo podoba, aczkolwiek obsługa tej firmy i sklepu jest koszmarna - ciągle terminy są przesuwane, blog ledwo zipie a sklep lubi często nie działać). 2017 rok zaczęłam z Minimal Plannerem od Madama.co (ten jednak strasznie się brudził) i zakończyłam z nim współpracę wraz z końcem szkoły, a w sumie maturami (naprawdę było go wstyd gdziekolwiek publicznie wyciągać). Stwierdziłam wtedy, że wypróbuję system Bullet Journal, z którego korzystam 3 miesiąc (i na razie postanawiam w nim zostać) dlatego dzisiaj taki post - ponieważ wiele osób na instagramie pyta mnie, z czego korzystam, gdzie się inspiruję, lub po prostu z ciekawości chce wiedzieć o co w tym chodzi. Tak więc już tłumaczę.
Bullet Journal moim okiem (tak w skrócie)
Bullet Journal to z założenia narzędzie, które tworzymy sami i które ma nam służyć jako pomoc w codzienności. Co się w nim znajdzie - zależy już od nas samych. Jaki rozkład potrzebujesz? Miesięczny, tygodniowy czy dzienny? A może tylko na wybrane okazje? Każdy wybór jest dobry bo nic nie będzie Ciebie ograniczać. Planujesz co chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz. (O tym do czego ja go używam, za chwilę). Co jest super? Możesz robić różnego rodzaju listy, planować wyzwania książkowe (i je na bieżąco śledzić), spisywać seriale do obejrzenia, robić burze mózgów, notatki podczas czytania książki i cokolwiek innego przyjdzie Ci do głowy!
Ale po co mi to?
Myślę, że to jest naprawdę dobre pytane. Bo po co mieć wszystko zapisane? Dla mnie jest to po prostu wygoda. Łatwiej jest mi "ogarnąć" zadania na poszczególny dzień (szczególnie było to przydatne w liceum, a przed maturą już w ogóle), pilnować wszystkich terminów i współprac, ale przede wszystkim jest to moja największa motywacja, aby to wszystko zrobić. Uwierzcie mi, kiedyś byłam strasznym leniem (no może nadal trochę jestem), ale wszelkiego rodzaju listy zadań zawsze mnie mobilizowały, dlatego korzystam z tego każdego dnia. Jak pomyślę, że coś tam pod dzisiejszą datą jest do wykonania, to jakoś tak wstyd mi przed samą sobą tego nie zrobić. No i najważniejsze - o wiele mniej rzeczy zapominam! Nie muszę mieć ciągle kalendarza przed sobą. Jako wzrokowiec zapamiętuję, że coś tam zapisywałam, że ma być zrobione i żyje mi się po prostu lepiej.
Z czego korzystam?
To jest chyba najczęstsze pytanie, z którym się spotykam, dlatego przygotowałam krótką listę i zdjęcie tego, co zawsze (a przynajmniej zazwyczaj) używam.
Po pierwsze zeszyt, A5, w kropki (chyba najpopularniejszy do bujo - czy najlepszy, nie jestem przekonana, wystarczy przecież to co masz pod ręką). Ja się skusiłam na najczęstszy zeszyt - Leuchtturm 1917 - biały. Powiem Wam jedno. NIE POLECAM! Pracuje mi się w nim fatalnie. Miałam duży zeszyt tej firmy jako notes na notatki i powtórki do matury, w którym do dzisiaj jestem zakochana. Myślałam, że mniejszy format jest równie dobry, a nie jest. Papier jest bardziej kremowy, przez co moje ulubione pisiadła zmieniają kolor, a do tego kartki są gorszej jakości. W skrócie - żałuję, że go kupiłam! Moim zdaniem po prostu szkoda na niego pieniędzy, ale skoro zapisałam dopiero 80 stron na ponad 200, to już go wykończę.
Jeżeli chodzi o pisiadła, wystarczy zwykły długopis, niekoniecznie trzeba wydawać milijony. Ja co prawda wzbogacam swoją kolekcję o różne firmy, ale z umiaram, zawsze zadaję sobie pytanie - czy będę tego używać? - dlatego każdy zakup jest przemyślany i wtedy mogę sobie pozwolić na coś lepszej jakości. Także oto moje przydasie:
- zwykły czarny, żelowy długopis z papierniczego - nie lubię go, bo on sam lubi się rozmazywać
- pióro z czarnym atramentem - zamiast długopisu, bo jakiś czas temu z nich zrezygnowałam. Moje pióro poszło w ślady żelopisu i potrafi zaskoczyć mnie kleksem czy dodatkowymi efektami w postaci rozmazań. Kiedyś je zmienię, na razie po prostu dłużej czekam aż wyschnie, a w skrajnościach po prostu przyzwyczajam się do niechcianych dodatków
- taśmy washi - teraz ich już prawie nie używam, ale mam kilka - świetnie sprawdzają się do sklejania kartek, które są zapisane, np. jakimiś niechlujnymi notatkami
- 3 Brushpeny i 2 Promarkery firmy Winsor & Newton, w pastelowych kolorach - nie polecam, bo są na bazie alkoholu i przebijają na drugą stronę. Ja jednak bardzo ostrożnie ich używam, bo kocham kolory, a sprawdzały się świetnie przy jednostronnych notatkach, do których wrócę na studiach
- 3 pisiadła Faber-Castell - najnowszy dobytek - nie przebijają, używam do kolorowych napisów
- do tego nożyczki, klej, linijka i ołówek
- naklejki i dodatki, dla wielu zbędne - ja po prostu mam na ich punkcie świra. Z jakich korzystam? Z firmy Paper Poetry (dostępna w Empikach) oraz Simple Stories (dostępne w Paper Concept)
I to naprawdę wszystko! Można by to jeszcze ograniczyć, ja jednak lubię przeplatać minimalizm z artystyczną duszą.
Bullet Journal dla książkoholika
Co ma mój zeszyt, z myślą o książkach? Przede wszystkim po każdej miesięcznej rozkładówce (kafelkach jak na ściennym kalendarzu) oprócz listy rzeczy do zrobienia w danym miesiącu mam osobny dział pt. Książki - wypisuję sobie co planuję przeczytać i które tytuły wybrałam ze współprac oraz dział Blog - w którym rozpisuję stałe posty, oraz recenzje, które mają się pojawić. Do tego oczywiście lista książek przeczytanych w 2017 roku, lista tytułów, które chciałabym przeczytać i które kupić (i także które sprzedać), miesięczne statystyki bloga, fanpaige'a i instagrama, a także mój ulubieniec - burze mózgów podczas czytania książek! Moja ukochana dotyczy Lord of Shadows - najwięcej tam spojlerów, emocji, przemyśleń i kolorów. Nie wrzucę tutaj tej strony, bo w końcu nie chcę komuś popsuć całej książki. Przydaje się to jednak później - podczas pisania recenzji. Od razu widzę co mi się nie podobało i jakie emocje mi towarzyszyły. Czasami - jeśli piszę recenzję zaraz po przeczytaniu książki, notatki nie są mi potrzebne. Jeśli jednak czytam coś długiego i wymagającego, co, np. zajmuje mi kilka tygodni (jak aktualnie Szczygieł) takie notatki robione na bieżąco, naprawdę okazują się pomocne.
Każdy system planowania to dla mnie także zbiór wspomnień, zdjęć i notatek dotyczących i tych ważniejszych wydarzeń w moim życiu, jak i tych mniejszych, które po czasie okazują się wcale nie takie małe. Myślę, że to właśnie dzięki plannerowi - nieważne jakiemu - nauczyłam się cieszyć drobiazgami i żyć chwilą. Nie tym co będzie. Owszem, planuję rzeczy na przyszłość, jednak po to, aby móc później zamknąć zeszyt i być TU I TERAZ. Doceniać to, czym i KIM się otaczam, i czerpać przyjemność z każdego dnia. Może można to zrobić i bez takich dodatków. Jednak skoro to działa u tysięcy osób na całym świecie, a przede wszystkim sprawdza się dla mnie, to czemu nie?
Ten post to taki ogólnik. Kropla w morzu. Nie do końca wiedziałam jak to wszystko pogodzić, chciałam jednak odpowiedzieć na te najczęstsze i te "główne" pytania. Jednak teraz to ja mam pytanie do Was. Kto korzysta z BuJo? Do czego najczęściej wykorzystujecie swój zeszyt? To jest tylko kalendarz czy coś więcej?
Jestem strasznie ciekawa co myślicie o takim systemie planowania. Zetknęliście się z nim już wcześniej czy nie? Może planujecie zacząć? (Tylko bez usprawiedliwień, że nie macie talentu plastycznego!) Ja swoją przygodę z bullet journal zaczęłam w listopadzie i poległam po 3 tygodniach, ale jak widać wróciłam i to z całkiem zadowalającym efektem.
PS. Jeśli macie jakieś pytania to mam propozycję - zostawcie je w komentarzu, a ja przygotuję kolejny post z odpowiedziami na nie, co wy na to?
Każdy system planowania to dla mnie także zbiór wspomnień, zdjęć i notatek dotyczących i tych ważniejszych wydarzeń w moim życiu, jak i tych mniejszych, które po czasie okazują się wcale nie takie małe. Myślę, że to właśnie dzięki plannerowi - nieważne jakiemu - nauczyłam się cieszyć drobiazgami i żyć chwilą. Nie tym co będzie. Owszem, planuję rzeczy na przyszłość, jednak po to, aby móc później zamknąć zeszyt i być TU I TERAZ. Doceniać to, czym i KIM się otaczam, i czerpać przyjemność z każdego dnia. Może można to zrobić i bez takich dodatków. Jednak skoro to działa u tysięcy osób na całym świecie, a przede wszystkim sprawdza się dla mnie, to czemu nie?
Ten post to taki ogólnik. Kropla w morzu. Nie do końca wiedziałam jak to wszystko pogodzić, chciałam jednak odpowiedzieć na te najczęstsze i te "główne" pytania. Jednak teraz to ja mam pytanie do Was. Kto korzysta z BuJo? Do czego najczęściej wykorzystujecie swój zeszyt? To jest tylko kalendarz czy coś więcej?
Jestem strasznie ciekawa co myślicie o takim systemie planowania. Zetknęliście się z nim już wcześniej czy nie? Może planujecie zacząć? (Tylko bez usprawiedliwień, że nie macie talentu plastycznego!) Ja swoją przygodę z bullet journal zaczęłam w listopadzie i poległam po 3 tygodniach, ale jak widać wróciłam i to z całkiem zadowalającym efektem.
PS. Jeśli macie jakieś pytania to mam propozycję - zostawcie je w komentarzu, a ja przygotuję kolejny post z odpowiedziami na nie, co wy na to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)