środa, 21 czerwca 2017

Książę Mgły // Carlos Ruiz Zafón


Zafóna nikomu przedstawiać nie muszę (a przynajmniej mam taką nadzieję). Autor Cienia Wiatru, już lata temu, zdobył serca czytelników. Jednak zanim przyjdzie nam nacieszyć się czwartym tomem wspomnianej serii (premiera w październiku), zadecydowałam, że warto byłoby nareszcie, zapoznać się z pierwszymi książkami autora, których do dzisiaj nie miałam okazji przeczytać. 

Książę Mgły, to pierwszy tom Trylogii Mgły, w której o ile się nie mylę, książki się ze sobą nie łączą (tak przynajmniej słyszałam, sama sprawdzę to w najbliższej przyszłości). Jest to po pierwsze debiut, ale przede wszystkim początek niesamowitej drogi, pełnej magii, tajemnic, przerażenia i niesamowicie wciągających historii. 

Jeżeli czytaliście "nowsze" pozycje autora, to mogliście zauważyć jego charakterystyczny styl, pełen napięcia, a nawet grozy, budzącej się podczas lektury. Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek, skąd się to wzięło, to odpowiedź jest prosta: Zafón już od pierwszej książki obrał sobie taką a nie inną ścieżkę. Już od samego początku to był jego sposób na książki, który po latach można uznać za znak rozpoznawczy. Jednak czy już pierwsza powieść była tak wyjątkowa? 

Książę Mgły to przede wszystkim króciutka opowieść o trójce rodzeństwa, która w czasach wojny opuszcza rodzinne miasto i przeprowadza się do małego miasteczka na wybrzeżu. Dom do którego się wprowadzają ma za sobą smutną historię, której poznanie może doprowadzić do katastrofy...

Wydawać by się mogło, że autor na niecałych 200 stronach nie będzie miał szansy ukazać za wiele akcji. Jednak to co mnie zaskoczyło, to właśnie fakt, że jest to książka, w której ciągle coś się dzieje. Na rozwój wydarzeń nie trzeba było czekać, jedyne czego brakowało to jedynie czasu na wytchnienie. 

Tu właśnie pojawia się mój największy zarzut względem tej pozycji. Przyzwyczajona do obszernych książek (Cień Wiatru i Gra Anioła) i dokładniejszego obrazu wydarzeń, czułam się oszukana, że mogłam poznać tylko same wydarzenia, ale bez większych opisów czy zagłębiania się w uczucia i emocje towarzyszącym bohaterom. Książka jest taka krótka ze względu na to, że została okrojona ze szczegółów. Z jednej strony daje to wartką akcję, jednak czy warto ją uzyskiwać takim kosztem? 

Na szczęście znając następne książki autora, mogę odetchnąć ponieważ wiem już, że w nich wszystko wyważone jest perfekcyjnie. Jednak nie mogę przekreślić Księcia Mgły tylko z tego jednego powodu, tym bardziej, że jest to debiut. Sama historia wciągnęła mnie już od samego początku, mimo że przypominała mi uwielbianą przeze mnie Marinę, tegoż samego autora czy cały cykl Ulysses Moore (o którego autora nawet nie próbujcie mnie pytać). 

Biorąc pod uwagę, że jest to książka dla dzieci, można przymknąć oko na niedociągnięcia (np. takie, że w pewnym momencie zagubiłam się w  czasie trwania akcji). Jestem pewna, że mając te 11-12 lat, byłabym w 100% zakochana w tej pozycji. Jest to wszystko to, co uwielbiałam w książkach w tamtym czasie. Wciągająca przygoda, mądry i dociekliwy główny bohater i ciekawi przyjaciele, którzy mu towarzyszą, oraz oczywiście mroczna postać, owiana tajemnicą, która budzi niepokój. 

Zafóna cenię nie tylko za wspaniały sposób opowiadania historii, ale głównie za to, że jego zakończenia nie są do końca szczęśliwe. Przyzwyczajona do happy endów, szczególnie w przypadku powieści dla młodszych czytelników, uwielbiam to, że potrafi on, nawet łamiące serce zakończenia przekazać w sposób oddający sprawiedliwość i niosący ze sobą jakąś głębszą naukę. Jego książki nie stają po żadnej stronie: dobra czy zła. Ukazują jak te dwie strony wzajemnie się przenikają. Już ta pierwsza historia jest właśnie taka, przez co ogromnie się cieszę, że miałam okazję poznać tego autora i zakochać się w nim tych kilka dobrych lat temu. 

Książę Mgły to pozycja nie tylko dla dzieci, ale przede wszystkim dla fanów autora. Nawet po latach, nie sposób nie dostrzec w niej tego, za co pokochało się inne książki. Myślę, że nie będziecie żałować, jeśli zdecydujecie się dać szansę tej serii. Nawet jeśli to tylko niespełna 200 stron, to zobaczycie, że to po prostu stary, dobry Zafón, tylko z mniejszym stażem. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia