Wiecie jak to jest, kiedy podczas czytania jakiejś książki, dosłownie czujecie promienie słońca na twarzy, zapach miejsc, w których znajdują się bohaterowie? Są książki, które trzymają w napięciu, szarpią nerwy, ale są też i takie, które w subtelny sposób poruszają zmysły czytelnika. Czy Ogród małych kroków, to jedna z takich powieści?
Na samym wstępie powiem tylko jedno. 14 czerwca na pewno kupię tę książkę, nawet i chociażby w Empiku. Nie wyobrażam sobie, żebym nie miała jej egzemplarzu na półce. I tutaj nawet nie chodzi mi o samą przepiękną okładkę. Ta powieść musi być w mojej biblioteczce i łatwo się z niej nie pozbędę. W końcu te wyjątkowe tytuły mają na niej zostać na zawsze. A przy okazji, będę mogła bezkarnie podrzucać ten egzemplarz wszystkim znajomym. Jeśli ktoś ze bliskich mi osób to czyta - wiedz, że ta książka Ciebie nie ominie.
Abbi Waxman powołała do życia Lily - kobietę, która blisko 4 lata wcześniej, straciła w wypadku męża. Zaledwie kilka metrów od domu, jej świat się skończył i przez cały ten czas, aż do momentu, w którym poznajemy historię, jej życie pozbawione jest większego celu. Polega na machinalnie wykonywanych czynnościach. Jednak czy projekt w pracy zmusi ją, do zmiany czegokolwiek?
Lily jest ilustratorką i pewnego dnia dostaje zlecenie, aby stworzyć ilustracje do książki o warzywach. Dlatego też, wraz ze swoimi córeczkami ląduje na kursie ogrodniczym. Czy nauczy się tam dbać nie tylko o rośliny, ale także i o swoje własne życie?
Nie spodziewałam się, że ta książka będzie tak wyglądać. I oczywiście nie mam tutaj na myśli okładki ani tym bardziej niczego złego! Spodziewałam się bardziej czegoś wiecie, bardzo poważnego, a przez to pozbawionego kolorów. Jednak autorka już na tym etapie mnie zaskoczyła. Ogród czytało mi się niezwykle przyjemnie, za każdym razem wracałam do niego z wielką radością. Jest to niezwykle barwna powieść, niczym wszystkie rośliny jakie możemy znaleźć latem w ogródku (oczywiście o ile nie będą one spalone przez suszę, tak tylko nadmienię). Abbi Waxman ma niezwykle plastyczny język i przede wszystkim - świetny humor! Mimo że jest to powieść mówiąca o raczej niełatwym temacie straty i godzeniem się (lub też brakiem pogodzenia) ze śmiercią bliskich i ich nieobecnością, nawet po tylu latach, to autorka potrafiła to pogodzić z dawką śmiechu a nawet łzami rozbawienia. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to nietaktowne, że tak nie wypada - ja odpowiem jednak tylko jedno - przeczytaj tę książkę i zobacz, że da się to zrobić na wysokim poziomie.
To, przez co ta książka zyskuje w moich oczach, to przede wszystkim bohaterowie. Mimo że postać Lily gra tutaj główne skrzypce (i tak od samego początku miało być) to autorka nie zapomina o innych. Każdy z bohaterów pojawiający się na kartach tej powieści, w taki lub inny sposób był dotknięty stratą. Każdy z nich jednak radzi sobie z nią inaczej, dlatego mamy obraz na tę samą tragedię z różnych perspektyw. Od malutkich dzieci, które nie do końca wiedzą co tak naprawdę się wydarzyło, po rodziców i teściów Lily, jej najbliższą przyjaciółkę i siostrę Rachel, czy siostrę męża. Autorka ukazuje jak na każdą z tych osób wpłynęły wydarzenia z przeszłości i nie zapomina, że śmierć w rodzinie, nie ogranicza się tylko do najbliższych.
Nie są to jednak jedyni bohaterowie jakich mamy szansę poznać. Używam tutaj celowo słowa p o z n a ć a nie s p o t k a ć, ponieważ Abbie Waxman daje nam możliwość do tego, abyśmy te postacie poznali bliżej, zrozumieli i co najważniejsze, chociaż w jakimś stopniu się do nich przywiązali. Miło dla odmiany przeczytać książkę, w której bohaterowie nie stanowią zbitki obojętnych nam osób, a indywidualne jednostki, których losów jesteśmy ciekawi.
Ogród małych kroków jest książką opowiadającą o powrocie do życia, odnajdywaniu nowej drogi, jednak nie jest to opowieść w żadnym stopniu zdominowana przez wątki romantyczne. Czasami nawet by się chciało pchnąć losy bohaterów do przodu, my mamy jednak obserwować ich stopniowe podnoszenie się z upadku. I jeśli miałabym powiedzieć, czy było coś, co mi w tej powieści w jakiś sposób przeszkadzało (oczywiście poza tym, że była zdecydowanie za krótka) to jedynie fakt, że córki Lily, mimo że miały niezwykle ciekawie przedstawione charaktery, to były moim zdaniem nad wyraz dojrzałe. Przez całą książkę towarzyszyło mi przekonanie, że 5 i 7-latka tak się nie zachowują i nie rozumieją świata. Może się mylę, może to ja spotkałam w swoim życiu bardzo "dziecinne" dzieci, jednak Annabel i Clare odbierałam niekiedy jako młode kobiety a nie dzieci w pierwszych klasach podstawówki.
Poza tym jednak, Ogród... to po prostu pozycja idealna. Niezwykle ciepła i przyjemna, z dużą dawką optymizmu i pogody ducha, oraz niecodziennego ukazania trudnych chwil w życiu. Gdy dodamy do tego przeplecione strony z poradnika dla ogrodnika, to nie mogę sobie wyobrazić nic, co mogłoby tej książce brakować i co mogłoby sprawić, że byłaby jeszcze lepsza. Te drobne strony między rozdziałami, opowiadające o roślinach, które poznaje na kursie Lily, przełamują tę bardziej poważną tematykę i sprawiają, że nie sposób się nie uśmiechnąć chociaż raz.
Ogród małych kroków to pozycja na każdą pogodę i niepogodę. Na lato, zimę i każdą inną porę w roku. Każdy pretekst będzie dobry, aby sięgnąć po tę pozycję, gwarantuję!
*wpis powstał we współpracy z wydawnictwem otwartym
Na samym wstępie powiem tylko jedno. 14 czerwca na pewno kupię tę książkę, nawet i chociażby w Empiku. Nie wyobrażam sobie, żebym nie miała jej egzemplarzu na półce. I tutaj nawet nie chodzi mi o samą przepiękną okładkę. Ta powieść musi być w mojej biblioteczce i łatwo się z niej nie pozbędę. W końcu te wyjątkowe tytuły mają na niej zostać na zawsze. A przy okazji, będę mogła bezkarnie podrzucać ten egzemplarz wszystkim znajomym. Jeśli ktoś ze bliskich mi osób to czyta - wiedz, że ta książka Ciebie nie ominie.
Abbi Waxman powołała do życia Lily - kobietę, która blisko 4 lata wcześniej, straciła w wypadku męża. Zaledwie kilka metrów od domu, jej świat się skończył i przez cały ten czas, aż do momentu, w którym poznajemy historię, jej życie pozbawione jest większego celu. Polega na machinalnie wykonywanych czynnościach. Jednak czy projekt w pracy zmusi ją, do zmiany czegokolwiek?
Lily jest ilustratorką i pewnego dnia dostaje zlecenie, aby stworzyć ilustracje do książki o warzywach. Dlatego też, wraz ze swoimi córeczkami ląduje na kursie ogrodniczym. Czy nauczy się tam dbać nie tylko o rośliny, ale także i o swoje własne życie?
Nie spodziewałam się, że ta książka będzie tak wyglądać. I oczywiście nie mam tutaj na myśli okładki ani tym bardziej niczego złego! Spodziewałam się bardziej czegoś wiecie, bardzo poważnego, a przez to pozbawionego kolorów. Jednak autorka już na tym etapie mnie zaskoczyła. Ogród czytało mi się niezwykle przyjemnie, za każdym razem wracałam do niego z wielką radością. Jest to niezwykle barwna powieść, niczym wszystkie rośliny jakie możemy znaleźć latem w ogródku (oczywiście o ile nie będą one spalone przez suszę, tak tylko nadmienię). Abbi Waxman ma niezwykle plastyczny język i przede wszystkim - świetny humor! Mimo że jest to powieść mówiąca o raczej niełatwym temacie straty i godzeniem się (lub też brakiem pogodzenia) ze śmiercią bliskich i ich nieobecnością, nawet po tylu latach, to autorka potrafiła to pogodzić z dawką śmiechu a nawet łzami rozbawienia. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to nietaktowne, że tak nie wypada - ja odpowiem jednak tylko jedno - przeczytaj tę książkę i zobacz, że da się to zrobić na wysokim poziomie.
To, przez co ta książka zyskuje w moich oczach, to przede wszystkim bohaterowie. Mimo że postać Lily gra tutaj główne skrzypce (i tak od samego początku miało być) to autorka nie zapomina o innych. Każdy z bohaterów pojawiający się na kartach tej powieści, w taki lub inny sposób był dotknięty stratą. Każdy z nich jednak radzi sobie z nią inaczej, dlatego mamy obraz na tę samą tragedię z różnych perspektyw. Od malutkich dzieci, które nie do końca wiedzą co tak naprawdę się wydarzyło, po rodziców i teściów Lily, jej najbliższą przyjaciółkę i siostrę Rachel, czy siostrę męża. Autorka ukazuje jak na każdą z tych osób wpłynęły wydarzenia z przeszłości i nie zapomina, że śmierć w rodzinie, nie ogranicza się tylko do najbliższych.
Nie są to jednak jedyni bohaterowie jakich mamy szansę poznać. Używam tutaj celowo słowa p o z n a ć a nie s p o t k a ć, ponieważ Abbie Waxman daje nam możliwość do tego, abyśmy te postacie poznali bliżej, zrozumieli i co najważniejsze, chociaż w jakimś stopniu się do nich przywiązali. Miło dla odmiany przeczytać książkę, w której bohaterowie nie stanowią zbitki obojętnych nam osób, a indywidualne jednostki, których losów jesteśmy ciekawi.
Ogród małych kroków jest książką opowiadającą o powrocie do życia, odnajdywaniu nowej drogi, jednak nie jest to opowieść w żadnym stopniu zdominowana przez wątki romantyczne. Czasami nawet by się chciało pchnąć losy bohaterów do przodu, my mamy jednak obserwować ich stopniowe podnoszenie się z upadku. I jeśli miałabym powiedzieć, czy było coś, co mi w tej powieści w jakiś sposób przeszkadzało (oczywiście poza tym, że była zdecydowanie za krótka) to jedynie fakt, że córki Lily, mimo że miały niezwykle ciekawie przedstawione charaktery, to były moim zdaniem nad wyraz dojrzałe. Przez całą książkę towarzyszyło mi przekonanie, że 5 i 7-latka tak się nie zachowują i nie rozumieją świata. Może się mylę, może to ja spotkałam w swoim życiu bardzo "dziecinne" dzieci, jednak Annabel i Clare odbierałam niekiedy jako młode kobiety a nie dzieci w pierwszych klasach podstawówki.
Poza tym jednak, Ogród... to po prostu pozycja idealna. Niezwykle ciepła i przyjemna, z dużą dawką optymizmu i pogody ducha, oraz niecodziennego ukazania trudnych chwil w życiu. Gdy dodamy do tego przeplecione strony z poradnika dla ogrodnika, to nie mogę sobie wyobrazić nic, co mogłoby tej książce brakować i co mogłoby sprawić, że byłaby jeszcze lepsza. Te drobne strony między rozdziałami, opowiadające o roślinach, które poznaje na kursie Lily, przełamują tę bardziej poważną tematykę i sprawiają, że nie sposób się nie uśmiechnąć chociaż raz.
Ogród małych kroków to pozycja na każdą pogodę i niepogodę. Na lato, zimę i każdą inną porę w roku. Każdy pretekst będzie dobry, aby sięgnąć po tę pozycję, gwarantuję!
*wpis powstał we współpracy z wydawnictwem otwartym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)