ACHTUNG!
UWAGA! ATTENTION! (BĘDĄ OCHY I ACHY)
„Mam nadzieję, że
znajdziesz kogoś, bez kogo będziesz mógł żyć.
I mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz, jak to jest,
musieć mimo wszystko żyć bez tego kogoś”
I mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz, jak to jest,
musieć mimo wszystko żyć bez tego kogoś”
via tumblr |
Kiedy dostałam tę książkę od
przyjaciółki (Gosia, to o Tobie, nawet nie wiesz jak jestem Ci cholernie
wdzięczna, że dałaś mi najpiękniejszy prezent gwiazdkowy jaki mogłam sobie
wymarzyć!) byłam wręcz pewna, że przeczytam ją po świętach. Jednak do wigilii zostały
się jeszcze 3 dni (piszę to w niedzielę, chociaż wiem że tego dzisiaj nie
opublikuję) a ja już błagam mamę by mi kupiła kolejne tomy i tu brawa dla Mamy
bo obiecała że jutro podczas wyjazdu przywiezie mi drugą część! (wcale nie boi
się, że bez niej nie wpuszczę jej do domu ;) Tak więc widzicie, że ta recenzja
jest spontaniczna, ale wierzcie mi, nigdy nie czułam się TAK po przeczytaniu
książki.
Ale no, rozpisałam się już
niemało a nawet nie padł tytuł tego zacnego buka, dlatego panie i panowie mam
zaszczyt przedstawić Rywalki autorstwa
Kiery Cass!
Tak więc wiecie już, że książkę
tą dostałam od mojej przyjaciółki ,ale do kompletu była jeszcze cieniutka
książeczka Rywalki: Książę i Gwardzista,
w której znajdują się dwa opowiadania oraz dodatki, takie jak drzewa
genealogiczne, lista kandydatek (o tym za chwilę) oraz moje ulubione playlisty
do poszczególnych tomów! Oczywiście z nich skorzystałam, bo piosenki są
niesamowite, ale i tak czytając słuchałam czegoś innego, co już zawsze będzie
mi się z tą książką kojarzyło. Nie wiem czy już kiedyś o tym pisałam, ale
podczas czytania muszę mieć słuchawki w uszach, bo wtedy nie dociera do mnie
kompletnie nic z otoczenia, a ja znajduję się w świecie razem z bohaterami.
Kończy się to zawsze tym, że nawet miesiące po zakończeniu książki, gdy usłyszę
taką piosenkę (zazwyczaj leci jedna w kółko i w kółko) to od raz nasuwają mi
się obrazy z książki, co jest dla mnie niesamowite.
Jednak lekturę tych opowiadań
zostawiam sobie minimum na przerwę między drugim a trzecim tomem, chociaż jeśli
jutro nie znajdzie się Elita w Gnieźnieńskim Empiku będę chyba tak
zdesperowana, że pochłonę ją w kilka minut. Tak więc chyba już czas przejść to
tego dzieła, które jeszcze raz przypominam nosi nazwę Rywalki.
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę,
od razu skojarzyła mi się z Igrzyskami Śmierci. Mamy świat po wojnie (i to na
dodatek IV Wojnie Światowej), Państwo, które nie istnieje (Illéa). Ludzie są
podzieleni na kasty od 1 do 8 a głową państwa jest Król. Nasza główna bohaterka
to America , dziewczyna z Piątki, do której należeli muzycy, malarze, krótko
mówiąc artyści. Dziewczynę, którą pokochałam, a zazwyczaj główne bohaterki mnie
irytują (nie będę już pisać tytułu sami-wiecie-czego jeśli śledzicie bloga od
jakiegoś czasu to wiecie o czym piszę). Tak więc mamy Americę, której rodzina
jest biedna, ale mamy także surowe prawo, które łamie prawie każdej nocy,
wymykając się z domu do chłopaka. Muszę powiedzieć, że pokochałam go (matko ja
tu wszystkich kocham) od samego początku, lecz jak się okazało zrobiłam to zbyt
pochopnie. Aspen, był Szóstką, czyli jego rodzina była w jeszcze gorszym stanie
niż rodzina Ami. Jakie romantyczne było, gdy w nocy spotykali się w starym
domku na drzewie, a ona śpiewała mu piosenki. Zawsze dostawała od niego
jednocentówkę, niby to nic, jednak liczy się gest, a ona uzbierała już cały
słoiczek. Spotykali się przez prawie dwa lata, a ona była pewna, że to miłość
na całe życie, jednak wychodząc za mężczyznę z niższej klasy spadało się w dół
razem z nim, a Aspen nie chciał tego dla Ami, która żyła muzyką.
No to może tyle o nich, bo zaraz
zdradzę wam wszystkie szczegóły. Teraz przejdźmy do głównego wątku, ale po
kolei. W Illéi panował zwyczaj, że młoda księżniczka wychodziła za księcia z
innego kraju, aby wzmocnić sojusze. Książe jednak nie mając czasu na wybór
małżonki, organizował Eliminacje, w których brała udział jedna dziewczyna z
każdego miasta/rejonu (nie wiem jak to się nazywało). Za udział w Eliminacjach
rodzina dostawała czeki, co mogło się okazać dla niektórych zbawieniem. Patrząc
na rodzinę Ami, takie wspomogi byłyby wybawieniem. Jednak America nie chciała
takie życia, nie chciała nawet słyszeć o zgłoszeniu. Miała ukochanego Aspena, z
którym chciała spędzić życie. Jednak prośba niektórych ludzi, a utrata innych
może spowodować, że jej nazwisko trafi do puli. I tak właściwie się zaczyna.
Byłoby dziwne, gdyby główna bohaterka nie dostała się do 35 osób biorących
udział w Eliminacjach na dworze, który wcale nie jest takim bezpiecznym
miejscem. America nie mała dobrego zdania o księciu, który wydawał się płytki.
Ale oboje nie zdawali sobie sprawy, że ten inny świat różni się aż tak bardzo
od tego, o którym wiedzą. Ami dowiaduje się, że Pałac jak i całe państwo jest
ciągle zagrożone przez rebeliantów, a młody książę Maxon, że świat poza murami
jest pogrążony w głodzie i walce o każdy dzień.
Tak więc mamy 35 kandydatek,
które będą walczyć o księcia, a niektóre tylko o koronę. Mamy także naszą Mer,
która wcale nie chciała się tam znaleźć, a tym bardziej walczyć o Maxona. Czy
to możliwe, żeby nie musiała walczyć o miłość tylko miłość walczyła o nią? Co
będzie kiedy znajdzie się między Maxonem a Aspenem?
Tu was zaskoczę, nie znam
odpowiedzi na to pytanie, bo (tak, to jest powód dlaczego miałam ochotę krzyczeć
na ostatnie zdanie) kochana autorka zamieściła taki napis jak: KONIEC CZĘŚCI
PIERWSZEJ zaraz po tym, gdzie książę ograniczył kandydatki do Elity, w której
znajduje się 6 dziewczyn. Teraz pytanie co z Ami? Czy przez swój charakter
książę ją wyrzuci, zdając sobie sprawę, że ona go nie kocha? Czy może jednak
ona coś do niego czuje, a on da jej szansę?
„Ty sobie nie dajesz rady z
płaczącymi kobietami,
a ja nie radzę ze spacerami u boku księcia”
a ja nie radzę ze spacerami u boku księcia”
Musicie się o tym dowiedzieć.
Wiem księżniczki i te sprawy, ale no kurczę nie spróbować chociaż sięgnąć po tę
książkę, to to aż nie mam słowa… to marnotrawstwo. Kiera Cass ma niepodważalny
talent. Sposób w jaki są przedstawione postaci, w jaki sposób bohaterka musi
wybierać między miłością swojego starego życia, a miłością która nawet nie jest
stała. Ale takie jest życie, trzeba podejmować decyzje, które zmienią
nieodwracalnie nasze życie.
Muszę powiedzieć, że tak jak na
początku kochałam Aspena tak go później nienawidziłam, tak jak nie lubiłam
księcia (no bo kurczę, książę to taki sztywniak itp. Itd.) tak pokochałam go za
to, że potrafi słuchać innych. Pokochałam go za to, że nawet gdy jako przyszły
władca ludzie nie liczyli się z jego zdaniem, nie poddaje się, a już przy
pierwszym spotkaniu nie wyrzuca Ami z pałacu. Ach ma jęzor dziewczyna. Nie ma
to jak zrobić pierwsze dobre wrażenie ;)
„Podeszłam
do niego i potarłam dłonią jego czoło.
- Co ty robisz?
-Usuwam ci pamięć. Sądzę, że możemy to zrobić lepiej”
- Co ty robisz?
-Usuwam ci pamięć. Sądzę, że możemy to zrobić lepiej”
Piękne jest w tej książce to, że
nie wiemy kogo wybierze Ami. Nie wiemy jak potoczy się to wszystko. Czy państwo
przetrwa, czy będzie w ogóle o kogo walczyć. Do tego tak lekki sposób w jaki ta
książka została napisana sprawia, że czyta się ją niesamowicie szybko, a po
odłożeniu tej książki nie jest się w stanie zasnąć przez długie godziny. (Mama
już nie mogła wytrzymać i zabrała mi książkę wczoraj wieczorem, bym w końcu
poszła się wykąpać, a później zgasiła mi światło i tak leżałam pół nocy
zastanawiając się, co się dzieje na dalszych kartach tej historii).
I teraz skończyłam ją i ciągle
myślę co tam się dzieje, a do tego te okładki! Jak patrzę na okładkę Jedynej (trzecia część) to aż mi serce
pęka, że nie wiem, co oznacza ta piękna biała suknia. Mam jednak nadzieję, że już
wkrótce będę mogła wam to napisać. Teraz niestety muszę czekać aż te perełki
trafią w moje ręce, a ja znów zatopię się w tej historii, która wzrusza, która
jest zabawna (przez co się tak śmiałam, że mama nie chciała już ze mną
siedzieć) i która zostaje w pamięci, mam nadzieję, na zawsze.
„Czasami, aby coś ukryć,
najlepiej robić to na oczach wszystkich”
Ocena:
10/10
Omg ja bym nie była chyba w stanie czytać i słuchać bo bym się bardziej skupiała na słowach piosenki hahaha.
OdpowiedzUsuńA co do książki, to stworzyłaś naprawdę przekonujący opis. Wydaje się być strasznie ciekawa i wciągająca. :D
Jak książka jest dobra to nawet nie zauważasz że muzyka leci ;)
UsuńPróbowałam metody ze słuchaniem muzyki i czytaniem. Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńOkej, to Twoja wina, bo teraz bardzo chciałabym przeczytać tę książkę, a obecnie nie mam do niej dostępu i niby jak mam przeżyć? Muszę coś wykombinować, bo naprawdę jestem zaintrygowana.
Okładka piękna, lubię piękne okładki, zawsze bardziej przyciągają uwagę.
Już wcześniej słyszałam o Rywalkach, ale cóż, przekonująca opinia działa zdecydowanie lepiej niż tylko opis, znajdujący się z tyłu książki.
Bardzo dziękuję za te słowa. Mam nadzieję że niedługo uda Ci się sięgnąć po tę książkę ;) Wesołych Świąt! ☆
OdpowiedzUsuń