czwartek, 30 kwietnia 2015

Listy do śmierci? (Love Letters To The Dead - Ava Dellaira)

Kochani, dlaczego się poddaliście?

Truth is beautiful, no matter what the truth is. Even if it's scary or bad. It is beauty simply because it's true. And truth is bright. Truth makes you more you.

Kiedy słyszy się o jakieś książce przez cały czas, to przychodzi wreszcie taki moment, gdy trzeba po nią sięgnąć. Love Letters To The Dead zawładnęło ostatnio zagranicznym booktube'm oraz Instagramem, dlatego gdzie nie zajrzałam, tam wszędzie na mojej drodze stawała książka Avy Dellairy.

Muszę przyznać, że o polskiej wersji tej książki dowiedziałam się dopiero, gdy w drodze do mnie był oryginał. Jednak kiedy zobaczyłam tłumaczenie po prostu się załamałam. Myślałam, że po If I Stay nic mnie już nie zaskoczy, ale jak widać się udało. Dopiero teraz zaczęłam doceniać dobre tłumaczenia. Można tutaj dać przykład We Were Liars - w większości ci co czytali tę książkę w oryginale są nią oczarowani, a ci co w tłumaczeniu - zawiedzeni. Dlatego sobie darowałam na razie powieść E. Lockhart. Poczekam trochę i przeczytam w oryginale - kiedyś. 

Jednak dzisiaj zmierzymy się z Love Letters To The Dead. Książką która dla mnie osobiście jest chyba nie więcej niż okay. Może się narażę, możecie uważać, że nie potrafię docenić jej przesłania, ale dla mnie jest to Charlie, tylko z Laurel w roli głównej. Czytając odnosiłam wrażenie, że to już było i chyba dużo się nie myliłam.

Laurel nasza główna bohaterka zaczyna liceum. Po śmierci siostry postanawia nie iść tam gdzie ona. Pragnie uniknąć napływającego zewsząd współczucia. Wszystko zaczyna się od lekcji angielskiego, kiedy to uczniowie dostają za zadanie napisać list do zmarłej osoby. Laurel wybiera Kurta, ale na jednym liście się nie kończy. Z czasem robi się ich coraz więcej, grono adresatów powiększa się o nowych artystów, aby w końcu zapełnić cały zeszyt. Co najdziwniejsze, pierwszy list, który był szkolnym zadaniem, nie został nigdy oddany. 

Czytanie tej książki po angielsku nie było jakimś wielkim wyzwaniem, ponieważ Laurel jako nastolatka nie używa jakiś skomplikowanych zwrotów, a forma listów tylko przyśpiesza czytanie, które mimo wszystko było przyjemnie spędzonym czasem. Jednak spodziewałam się po tej książce czegoś więcej.

May - siostra Laurel popełnia samobójstwo, za co nasza narratorka się obwinia. Ich rodzicie się rozstali, matka przeprowadziła się do Californii, przez co Laurel tym bardziej czuje się winna. Aby odciążyć ojca, jeden tydzień spędza u niego, a następny u swojej cioci, która jest jednak bardzo specyficzną, samotną osobą, przez co nie mogę się dziwić Laurel, że woli spędzać czas z ojcem.

Kiedy zaczyna się nowy rok szkolny, poznajemy Natalie i Hannah. Dwie dziewczyny skrywające tajemnice i to nie jedne. Jednak nadal nie rozróżniam Natalie od Hannah. Nawet podczas czytania, te postacie były dla mnie bardzo do siebie podobne, co wprawiało tę książkę w monotonność. Oczywiście nie byłoby książki dla młodzieży, gdyby nie chłopak, którym w tym przypadku jest Sky. (Nie mogłam się przyzwyczaić do tego imienia, ponieważ w Hopeless to była dziewczyna!)

Mamy tutaj kilka wątków, nie tylko samobójstwo May, wokół którego akcja się toczy, ale także problemy z tolerancją, wybaczaniem drugiemu człowiekowi. Żadna rodzina w tej książce nie była normalna. Rodzice Laurel się rozstali, Sky został z mamą, która stała się "trochę" dziwna, a śpiewanie do kwiatów przestało go dziwić, a do tego jedna z przyjaciółek straciła rodziców i żyła w ciągłym strachu przez brata. Gdyby niektóre tajemnice wyszły na jaw, wszystko mogłoby się źle skończyć.
Myślę, że kiedy się traci kogoś bliskiego, to trochę tak, jakby się traciło siebie.

Osobiście zabrakło mi w tej książce głębi i nie merytorycznej. Książka niesie ze sobą jakieś przesłanie, ale autorka nie umiała tego w pełni wykorzystać. W pewnym momencie pojawiło się wiele ciekawych wątków, które można by ciekawie rozbudować, a skończyło się na tym, że było ich sporo ale ledwie muśniętych, przez co świat dla czytelnika jest strasznie ograniczony. Dodałabym do tego strasznie utarte już schematy.

Mimo, że książka jest piękna, to pozostawiła u mnie duży niedosyt. Czytało się lekko, historia Laurel skłaniała aby zastanowić się nad własnym życiem, może aby coś w nim zmienić, aby docenić niektóre rzeczy. Jednak mimo wszystko pozostawiała niesmak. Gdybym nie tak dawno nie czytała Charliego, może ta książka bardziej by do mnie przemówiła, a tak tylko sprawiała wrażenie damskiego odpowiednika. Może to było spowodowane tym, że książka w jakimś stopniu powstała dzięki pomocy Stephena Chbosky'ego? Autorka sama dziękowała mu za pomoc, a jego słowa widnieją na angielskim wydaniu. Czy się z nimi zgadzam, że jest to nowy głos w literaturze? Niekoniecznie, nowa twarz tak, ale nowy głos już nie.

Można być szlachetnym, odważnym i pięknym, a mimo wszystko czuć, że się upada.

Jednak Listy mają w sobie ogromną moc, która sprawiła, że ta książka jest wyjątkowa. Każdy z nich kierowany jest do osoby sławnej. Laurel uwielbiała filmy i muzykę, przez co kierowała swoje myśli do osób, które się w nich przewinęły. Dzięki temu opisywała nie tylko swoje życie, ale nawiązywała do przeszłości tych osób, przez co możemy się dowiedzieć wielu rzeczy, których sami raczej byśmy nie znaleźli. Kurt Cobain, Amy Winehouse, Judy Garland i wielu innych. Osoby, o których kiedyś gdzieś słyszeliśmy urozmaicają strony tej książki. Książki, w której przewijają się przeróżne uczucia i emocje: złość, tęsknota, nadzieja, miłość, radość, smutek...

Książka mimo wielu wad, sprawia że inaczej spogląda się na osoby, które odeszły lub w jakikolwiek nas zraniły. Jeśli taki zamysł miała autorka, to się zgodzę, że jej się udało.

Wyzwania:
+ 52 Książki 
+ 2.5 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu)

Ocena:
6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia