piątek, 9 czerwca 2017

Losy Tearlingu // Erika Johansen


Każdy ma taką serię, do której ma wyjątkowy sentyment. Czy w moim przypadku jest to właśnie seria o Tearlingu? Recenzja pierwszego tomu pojawiła się na blogu blisko dwa lata temu, o drugim tomie z kolei pisałam już ponad rok temu. Czy jest więc coś, co chciałabym dodać? Z jednej strony mam wrażenie, że o każdym tomie mogłabym powiedzieć to samo, jednak czy na pewno? Każdy z nich jest inny, każdy czymś zaskakuje. Drugi tom oczarował mnie swoją nieprzewidywalnością, pierwszy brutalnym światem, co do tego dorzuciła ostatnia część? 

Tak jak z Pieśnią Jutra, na Losy Tearlingu również czekałam z niecierpliwością, ale nie potrafiłam się za nie zabrać zaraz po premierze. O Pieśni Jutra słyszałam słowa rozczarowania, które w pewien sposób przyćmiły moją chęć sięgnięcia po nią (i oczywiście nie chciałam czytać, żeby nie musieć znów tak długo czekać), o Losach Tearlingu słyszałam z kolei głosy zawodu i żalu, że autorka tak, a nie inaczej, zakończyła całą serię. Byłam niezwykle ciekawa, co też Erika musiała zrobić, że prawie wszyscy, jak jeden mąż, uważają zakończenie za niewykorzystany potencjał. Ja jednak już teraz przyznam - kompletnie tych głosów nie rozumiem. Czy zakończenie mnie usatysfakcjonowało? Jak najbardziej, ale dlaczego - o tym za chwilę.

Nie chcę mówić o tym, co w tej części się dzieje, w końcu dowiecie się tego sami. To co jednak mnie zaskoczyło to to, że kiedy Kelsea poznała losy Lily, jej wizje wcale się nie zakończyły. Kiedy bohaterka, a tym samym również i my, poznajemy historię o Przeprawie, zyskujemy nowe oczy, które ukazują przed nami świat, do którego dotarł William Tear. Nowa postać staje się szansą dla Kelsea aby uratować królestwo, albo też przeciwnie - doprowadzić je do upadku.

Początek książki był jednak dla mnie nie lada wyzwaniem. Nie mogłam się wgryźć w fabułę, bo jak się okazało, dość sporo faktów z poprzednich tomów, uleciało mi z pamięci. Tak jak bohaterów pamiętałam bardzo wyraźnie, tak niektóre wydarzenia w ogóle się dla mnie nie wydarzyły.

Pytania, na które nie poznałam odpowiedzi w poprzednich częściach, doczekały się wyjaśnień, niektóre bardziej, niektóre mniej satysfakcjonujących, jednak mam wrażenie, że dzięki temu autorka dodała "realności"? tej historii? Wiecie, to nie jest historia, w której wszystkie wątki są niezwykle skomplikowane, ale później wszystko rozwiązuje się pomyślnie i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Dlatego też, jeśli chodzi o samo zakończenie - nie mam do niego zastrzeżeń. Dlaczego? Bo jeśli ktoś uważnie śledził pragnienia Teara, to przynajmniej według mnie, zrozumie, dlaczego autorka zakończyła książkę tak a nie inaczej. Oczywiście zakończenie po prostu, krótko mówiąc mnie zatkało i miałam ochotę rozbeczeć się jak dziecko. Myśl o tym, co ono oznacza dla niektórych bohaterów, była rozdzierająca, jednak gdzieś w głębi mojej duszy czułam się niesamowicie usatysfakcjonowana. Już dawno tego nie powtarzałam: nienawidzę happy endów. Uwielbiam rozdzierające serce finały, na które mogę się wściekać, bo takie książki najlepiej zapadają mi w pamieć.


Cała seria, cała historia Kelsea, czasem brutalna, niesprawiedliwa i przede wszystkim będąca czymś "innym" nie pozwala łatwo o sobie zapomnieć. Może to ze względu na to, że autorka powraca do takiej bardziej "klasycznej" fantastyki? Świat ukształtowany na ten średniowieczny, przepleciony z niesamowitą historią Przeprawy, jest czymś niesamowicie ciekawym i intrygującym. Drugi tom nadał całej historii drugi wymiar, a Losy Tearlingu pozwoliły go poznać i co najważniejsze zrozumieć. W ostatnim tomie powracają bohaterowie i "duchy" z przeszłości, a losy Kelsea, Lily a także Katie nieodwracalnie splatają się w jedno. Kiedy poznałam zarówno Lily i Katie, ich historie i ich wprowadzenie do książki, wydawało mi się pozbawione sensu, jednak to jak zmyślnie autorka wszystko połączyła, sprawia, że nie umiem wyjść z zachwytu nad całą trylogią. Oczywiście znalazłyby się mankamenty, jakieś wątpliwości, jednak naprawdę nie mam ochoty się ich doszukiwać.

Ostatnim razem napisałam, że Królowa Tearlingu zostawiła po sobie szeroko otwarte drzwi. Jednak widzimy przez nie tylko majaczący gdzieś daleko świat. Kontynuacja przekracza te drzwi i ukazuje przed sobą cały horyzont historii, który jednak gdzieś tam za pagórkami chowa to, co pozostało do odkrycia w finale trylogii. I w tym finale stoimy na tych pagórkach i wiemy już, dlaczego wszystko potoczyło się tak a nie inaczej. Dlaczego bohaterowie zachowywali się w taki a nie inny sposób. Dlaczego niektórzy znikali, niektórzy wymazali swoją przeszłość a inni nie potrafili się z nią pogodzić. Bohaterowie wykreowani przez Erikę Johansen nie byli mi ani przez moment obojętni. Przywiązałam się nawet do mało, lub nic nieznaczących postaci, ponieważ nie byli oni zwykłymi cieniami głównych wydarzeń. Autorka stworzyła opowieść, w której zawsze była krok przede mną. Ciągle czułam się za wolna. Kiedy czegoś się nareszcie dowiadywałam, nagle miałam wrażenie, że była to oczywistość, której jednak nie wzięłam pod uwagę. I tak było do samego końca. Nawet te proste, a wręcz banalne odpowiedzi potrafiły zrobić ze mnie tzw. głupca. Autorka wygrywała na każdym kroku, dlatego Losy Tearlingu były niesamowicie emocjonującą lekturą, pełną niespodzianek, długo wyczekiwanych odpowiedzi i krzyków rozpaczy, nie tylko moich ale przede wszystkim bohaterów.

Jestem oczarowana przede wszystkim samym światem, jednak postać Williama (a w szczególności Jonathana) Teara i ich historia, miała dla mnie największe znaczenie. Każda wizja Kelsea przenosząca ją do przeszłości była tym, na co czekałam z niecierpliwością. Jak dla mnie, nie mogło być lepszego zakończenia i mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto te zdanie podzieli. Także jeśli nie czytaliście jeszcze tej książki, czy całej serii, nie wahajcie się ani przez moment. Każdy tom jest wyjątkowy, ale dopiero wszystkie razem dają potężną dawkę emocji i gwarantują fantastycznie spędzony czas.  

Recenzje poprzednich części znajdziecie tutaj:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia