poniedziałek, 12 czerwca 2017

Kroniki Jaaru. Księga luster // Adam Faber // PRZEDPREMIEROWO



PREMIERA 14 CZERWCA

Jest dużo takich książek, które chciałabym mieć na półce, chociażby tylko i wyłącznie dlatego, że mają przepiękne okładki. Przyłapuję się na tym, że coraz częściej tylko to, staje się wyznacznikiem tego, czy po jakąś pozycję sięgnę (oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że tak robić nie powinnam, bo zazwyczaj okładka ma się nijak do treści, ale czasami po prost nie da się oprzeć). Czy jest więc coś dziwnego w tym, że kiedy tylko zobaczyłam Kroniki Jaaru, po prostu musiałam o tę pozcję wzbogacić biblioteczkę? Jednak spokojnie, żeby nie było - najpierw przeczytałam o czym ta historia jest, a kiedy uzmysłowiłam sobie, że ta, może być podobna do takich baśniowych opowieści z dzieciństwa, to krzycząc głośne hurra! musiałam ją mieć i koniec, kropka, nie było innej opcji. No i ją mam, i nawet już ją przeczytałam. Teraz tylko uzbrójcie się w cierpliwość, bo do powiedzenia mam naprawdę dużo.

Nie chcę skupiać się na fabule, jednak dla ciekawskich, Kroniki Jaaru to opowieść o dziewczynie (licealistce) która pewnego dnia, zaglądając do sklepu okultystycznego w jednej z uliczek Londynu i na pozór nie wierząc w magię, trafia do krainy Jaaru. Magicznego świata, pełnego nieznanych jej wcześniej stworzeń, wielkich kwiatów, zmutowanych owadów, jednorożców i ferów, dzięki którym tak naprawdę miała możliwość znaleźć się w tym świecie.

Kate Hallander jest osobą, która nie wierzy w magię, uważa to za wymysł dziwnych ludzi, jednak kiedy trafia do magicznej krainy, musi się do niej szybko przyzwyczaić ponieważ przez głupotę jednego z młodych ferów, czyha na nią wielkie niebezpieczeństwo.

Jeżeli chodzi o samą postać Kate to naprawdę się cieszę, że autor nie wyidealizował jej na wspaniałą, piękną i niezwykle dojrzałą bohaterkę, jak to się często dzieje w powieściach młodzieżowych. Powiedziałabym nawet, że Kate sprawia wrażenie dziewczynki, trochę takiego Harry'ego Pottera w spódnicy, a przede wszystkim przypomina mi Alicję w Krainie Czarów (i do tego nawiązania jeszcze dzisiaj powrócę). Nie odnoszę jednak tego jako coś złego. Przyjemnie było zagłębić się w magiczny świat, w otoczeniu bohaterki, która ma bardziej beztroskie podejście do życia, lubi się od czasu do czasu "fochnąć" czy pomyśleć o sobie.

Jeżeli jednak chodzi o magiczne stworzenia, ciągle miałam wrażenie, że fery to takie elfy/wróżki tylko z inną nazwą. Fion - bohater, który staje się towarzyszem Kate po krainie Jaaru, jest ferzym(?) chłopcem, który przez swoją głupotę, a trochę także dumę, lubi sprowadzać na siebie kłopoty. Jednak oprócz niego, bohaterce towarzyszy również jednorożec, o którym mogę powiedzieć tylko jedno - to osioł ze Shreka tylko w nowym wcieleniu. Trudno nie przyznać, że jest to co najmniej dziwna zgraja, która niestety za bardzo kojarzyła mi się z istniejącymi już w literaturze postaciami. Nie jest to czymś wielkim, jednak ze względu na silne skojarzenia, jestem nimi lekko rozczarowana.

Mam wielki problem z tą pozycją, szczególnie gdy ktoś mnie pyta, jak ją oceniam. Główne pytanie jakie pojawia się w moim umyśle to, czy autor chciał stworzyć historię dla dzieci/młodszych czytelników, którą również z chęcią przeczytają starsi czytelnicy, którzy będą chcieli powrócić do znanych z dzieciństwa opowieści, czy jednak jego celem było stworzenie historii typowo dla młodzieży. Bo jeśli chodzi o ten pierwszy wariant, to będę książką bardzo usatysfakcjonowana, jeśli jednak ten drugi, to zdecydowanie stwierdzę, że coś nie wyszło.

Z jednej strony Kroniki Jaaru były niezwykle przyjemną lekturą i niezwykle szybką. Książka może wydawać się gruba, jednak ze względu na wielkość czcionki, nie jest to historia aż taka długa. I jeżeli jesteśmy już przy tematach akcji. Czegoś mi tutaj zabrakło. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że jest to książka dla młodszych czytelników, jednak myślę, że mogłoby wydarzyć się tutaj coś więcej, tym bardziej, że niektóre wydarzenia były przewidywalne, przynajmniej dla kogoś, kto w dzieciństwie miał styczność z baśniami. Z drugiej strony nie potrafię jednak mieć tego za złe, ponieważ wszystkie te opowieści zazwyczaj zbudowane są na podobnej ramie, więc skreślanie tej pozycji tylko ze względu na to, byłoby po prostu niesprawiedliwe.

Autor prostym językiem przenosi nas do niesamowitej krainy, która z każdym krokiem pobudzała moją wyobraźnię i wybuchała tysiącami barw. Czytając tę książkę miałam wrażenie, jakbym wpadła do moje prywatnej króliczej dziury i znalazła się w świecie, który poznała Alicja Lewisa Carrolla (i czego jej tak bardzo zazdrościłam).

Nie powiem, że jest to pozycja idealna, bo taka nie jest. Mam wrażenie, że jest to zbitek innych utworów, które jednak na szczęście zostały połączony w całkiem zmyślny i ciekawy sposób, dający nam historię, przy której chociaż przez chwilę można poczuć się jak małe dziecko czekające na rozwój wydarzeń, w książce czytanej na dobranoc.

Myślę, że Kroniki Jaaru to cudowna pozycja dla dzieci, którą z czystym sercem będę polecała rodzinie. Jest to jednak również ciepła historia, która potrafiła mnie nie raz rozśmieszać ze względu na wydarzenia i charaktery bohaterów, którzy sprowadzali na siebie przeróżne wypadki. Myślę więc, że jeżeli ktoś będzie poszukiwał historii z dzieciństwa, to ta pozycja pozwoli mu chociaż na chwilę poczuć się jak małe dziecko.

Myślę, że mimo wszystkich tych wad, z ogromną radością wkroczyłabym jeszcze nie raz do świata, jaki otwiera przed czytelnikiem autor. Piękna okładka w tym przypadku zwiastuje równie piękny, magiczny świat i przygody jakie czekają na młodych bohaterów. To nie jest fantastyka, w której przelewa się krew, tylko magiczny świat w którym znajdują się postacie dobre i złe. Mimo pojawiającej się niekiedy przewidywalności i różnych splecionych schematów, nie żałuję, że tę pozycję przeczytałam. Jako wielka miłośniczka Alicji w Krainie Czarów odnalazłam porozumienie z tą książką i mimo, że nie wywarła ona na mnie wielkiego wrażenia, to spędziłam z nią miły czas, więc jeśli ktoś poszukuje bodźców do cofnięcia się do własnego dzieciństwa - polecam. Z kolei jeżeli macie młodsze rodzeństwo, to będzie super okazja, aby poczytać razem.


*wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Poznańskim (Czwartą Stroną)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia