sobota, 12 września 2015

Jestem sobą, jestem Fangirl (Fangirl - Rainbow Rowell)


Pastelowy kolor, pastelowe wnętrze, czyli przyjemna, lekka i przeurocza historia o dziewczynie, z którą niejeden czytelnik może się utożsamić. Nowa szkoła, nowe - dorosłe życie, pozostawianie wszystkiego czego się zna, czyli nic nowego, czego nie znajdziecie w połowie książek NA/YA jednak czy można o Fangirl powiedzieć, że jest typowa dla tego gatunku? No raczej nie. 

Brak tu wielkich dramatów i romansów na każdej stronie. Brak rozhisteryzowanych lub wyidealizowanych bohaterów. Brak płytkich i nijakich postaci, przy których jedynym o czym marzymy to zamknięcie książki i jak najszybsze odłożenie jej na półkę. 

Cath i Wren to siostry o których coraz trudniej nie usłyszeć. One są dosłownie wszędzie, ale czy słusznie? Bliźniaczki, które przez całe dotychczasowe życie były sobie najbliższe, wraz z rozpoczęciem nowego rozdziału w swoim życiu, zaczynają się od siebie oddalać, bo podczas kiedy Wren chce wykorzystać czas studiów na zabawy i towarzystwo, Cath siedzi zamknięta wraz z komputerem nie tylko w akademiku ale również i w swoim świecie. Stają się dla siebie obce, co jednak nie sprawia, że mniej siebie potrzebują.

Cath wraz z siostrą od dziecka szalały na punkcie książek o Simonie Snow, jednak kiedy Wren potrafiła rozdzielić swoje życie od fikcyjnej historii tak Cath zamknęła się w niej jeszcze bardziej i całe swoje serce włożyła w fanfiction, które osiągnęło ogromny sukces. Jednak trafiając na studia stają przed nią nie jedne zadania, dlatego w pewnym stopniu musi się oderwać od świata, który sama tworzy i stanąć twardo na ziemi by stawić czoło problemom. Musi rozdzielić siebie między szkołę, opowiadanie i ojca, który po wyjeździe córek został całkiem sam. Z czasem Cath także musi stanąć twarzą twarz z innymi ludźmi, którzy z czasem mogą stać się bliżsi niżby się tego kiedykolwiek spodziewała.

Po niezbyt udanym pierwszym spotkaniu z Reinbow Rowell miesiąc przekonywałam samą siebie, aby dać tej autorce jeszcze jedną szansę i tak oto Fangirl wpadła w moje ręce i mogę z czystym sercem przyznać, że nie spodziewałam się takiego czegoś. Nie myślałam, że z historii tak prostej i tak spotykanej na co dzień, można stworzyć książkę, od której nie będzie można się oderwać.

Tym razem Rowell stworzyła bohaterów, którzy towarzyszyli mi jeszcze przez długi czas po zakończeniu tej książki. Nie wiem czy istnieje postać, z którą tak dobrze mogłabym się utożsamić. To dość dziwne uczucie czytać książkę i mieć wrażenie że jest o nas samych.

Cath to dziewczyna strasznie zamknięta w swoim świecie. Nie jest wyidealizowana ani nie jest totalną nieudacznicą i przede wszystkim będąc strasznie podobna wyglądem do Wren nadal ma swój charakter. Autorka pokazując różnice między bliźniaczkami nie zrobiła z tego wielkiego dramatu, ponieważ nie o to w tej książce chodziło, mimo że w tle można było wychwycić różne problemy otaczającego nas świata.

Jednym z moich ulubionych punktów tej książki był jedyny i niepowtarzalny Levi. Po raz pierwszy nie super seksowny chłopak, na którego widok wszyscy mdleją. Levi to nie model, tylko chłopak który chce pracować na ranchu i zarażać uśmiechem każdego. Levi taki już jest, uśmiechem chce zmieniać świat, dlatego nie ma dla niego ograniczeń. Kto nie chciałby mieć takiego przyjaciela? Który na dodatek wyjadałby wam batoniki, abyście w końcu zaczęli się żywić czymś innym niż proteiny i zajrzeli do szkolnej stołówki, która wcale nie pojawiła się w tajemniczych okolicznościach na kampusie dopiero po kilku miesiącach.

Fangirl to książka, przy której spędziłam niezwykle miłe chwile, takie podczas których robi się ciepło na sercu i mimowolnie się uśmiechamy. Takiej książki brakowało na mojej półce i jestem pewna że jeszcze nie raz do niej wrócę.

Nie jest odkryciem Ameryki, że Simon Snow to odpowiednik Harry'ego Pottera jednak jakbym miała podać jeden minus tej książki, to uważam za zbędne "fragmenty" książek o Simonie. Były one dla mnie po prostu nudne i strasznie naciągane, a opowiadanie Cath było przy nich o niebo lepsze. Takie fanfiction mogłabym czytać, ale tę serię wyrzuciłabym za okno. To jest jedyny drobiazg który mi się nie podobał. Musiałam o nim wspomnieć, żeby znowu nie było że książki tylko wychwalam, ale nie żałuję, że dałam drugą szansę tej autorce, bo tym razem nieodwołalnie skradła kawałek mojego serca.

Ocena:
8,5/10

Wyzwania:
+ 52 książki
+ 3,1 cm (Przeczytam Tyle Ile Mam Wzrostu) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia