środa, 4 lipca 2018

niebo na własność // Luke Allnutt


Chciałabym napisać o tej książce coś więcej, niż tylko pokrótce. Wydaje mi się, że po prostu na to zasługuje. A przynajmniej przed przeczytaniem tak myślałam. Luke Allnutt stworzył historię niełatwą, bolesną i zapewne część osób wzruszającą. Dlaczego więc nie jestem do końca przekonana do tej pozycji? 

Niebo na własność, to opowieść z gatunku tych smutnych, o których od samego początku myślicie, że nie mogą skończyć się dobrze. To opowieść o chorobie i walce z nią. Tym razem dotyczy ona małego chłopca u którego zdiagnozowano nowotwór i jego rodzicach, dla których świat się zatrzymał. O rodzicach, którzy z ogromną desperacją, próbują znaleźć pomoc. Ta książka, nie pierwsza, ukazuje walkę i niemożność pogodzenia się losem, o nadziei, często tej złudnej, której człowiek trzyma się jak ostrej brzytwy. 


Tego typu historie nie są oryginalne, nikt od nich tego też nie oczekuje. Raczej czytelnik spodziewa się określonych emocji i reakcji przy czytaniu. Jednak dlaczego tak trudno jest mi coś o niej powiedzieć? Może dlatego, że nie wzbudziła we mnie zbyt wiele? 

Tej pozycji, według mnie oczywiście, zabrakło pięknego języka. Gdyby sposób opowiedzenia losów Jacka był inny, bardziej dopracowany i może choć trochę bardziej ponad przeciętny, byłabym zachwycona. Jednak tak, po prostu przewracałam kolejne strony. Na pewno nie pomagało to, że całkiem niedawno przeczytałam Chłopca z klocków, który niby inny, okazał się jednak bardzo podobny, mimo że nie był lepszy od Nieba na własność. 

Dla mnie to powieść niewinna. Autor zdecydowanie się nie rozwinął, tak jakby to mógł zrobić. Nie porwał mnie, nie wzruszył. Myślałam, że będzie to powieść z gatunku tych, które uwielbia się za to, że są trudne... Mam nadzieję, że nie świadczy to o moim braku empatii. Odnoszę jednak wrażenie, że ta książka miała być odbierana jako smutna i wzruszająca, jednocześnie nie do końca nią będąc. 

Może mój negatywny stosunek wynika z braku zaangażowania. Może gdybym umiała się lepiej wczuć w tę historię, doczekałabym się tych wszystkich emocji. Niestety tak się nie stało. Liczę jednak, że podzielicie los osób, którzy są tą powieścią zachwyceni, a nie będziecie jak ja, musieli się zastanawiać, co nie zadziałało. Dla mnie, nie jest ona czymś, czym chciałabym by była. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia