niedziela, 16 września 2018

dlaczego warto kończyć książki? // Druga szansa // Katarzyna Berenika Miszczuk


Myślę, że książki Katarzyny Bereniki Miszczuk mniej więcej się kojarzy. A przynajmniej wydaje mi się, że to nazwisko nie jest większości młodym czytelnikom obce. Nie raz spotykałam się z zachwytami nad różnymi seriami, jednak ani razu nie poczułam się zachęcona do tego, aby samemu przeczytać cokolwiek napisanego przez tę autorkę. Jednak kiedy ukazało się nowe wydanie Drugiej Szansy (i Wilka, ale o tym następnym razem) i w sumie pierwszy raz przeczytałam opis tej książki... stwierdziłam czemu nie? 

Mam naturę, że nawet przy najnudniejszych pozycjach staram się "dobrnąć" do końca, powtarzam sobie, że przecież dalej może być lepiej i chociaż zazwyczaj lepiej nie jest, to czytam całość. Zdarzają się jednak wyjątki, kiedy stwierdzam, że to naprawdę marnotrawstwo czasu. W pewnym momencie, kiedy minęłam połowę Drugiej szansy, byłam już gotowa zdusić upór i odłożyć ten tytuł niedokończony. Jednak nie mając innej książki pod ręką, doczytałam do końca i wiecie co? To była najlepsza decyzja. 


Gdyby nie fakt, że główna bohaterka budzi się pewnego dnia po wypadku, w ośrodku przypominającym szpital psychiatryczny, nie pamiętając nic ze swojego życia, chyba nie wytrzymałabym z jej naiwnością i łatwowiernością oraz niektórymi zachowaniami. Nie bez powodu nie czytam książek zbyt wchodzących w wątki psychologiczne. One mnie po prostu irytują, dlatego je omijam. Tutaj jednak jakby nie patrzeć, zachowania bohaterów mają usprawiedliwienie. Postacie to nie jest najmocniejsza strona tej powieści (mówiąc krótko, byli mi oni zazwyczaj obojętni), jednak tworzą oni dość nietypową "zgraję". Każdy z pacjentów ma inną historię życia, którą próbuje odzyskać. Co jednak, jeśli nie wszystko to, co wmawiają w ośrodku jest prawdą? 

Uwierzcie mi, że przez dobre 80% tej książki, nie myślałam, że będę ją w stanie polecić. Czytało się szybko, jednak dopiero po połowie poczułam, że czytanie jest przyjemne. Po pierwszych 100 stronach zastanawiałam się co czytam i o co w tym wszystkim chodzi, po 200 stronach było to samo, kiedy minęłam 300 stronę i nadal nie byłam pewna po co to czytam, chciałam dać spokój, jest jednak jedno ale... 

Zakończenie. 

Chyba nigdy nie czytałam powieści, w której może 30 ostatnich stron, wywraca całą historię o 180 stopni. Jak zaledwie kilka ostatnich stron, może nadać sens wszystkiemu co się działo wcześniej? Jeden zabieg,  jeden fakt i nie mogę wyjść z podziwu. Nigdy bym nie pomyślała, że w tym wszystkim chodzi o coś takiego. Z jednej strony można by pomyśleć, czy naprawdę warto czytać tyle set stron, aby zachwycić się na sam koniec? Warto, bo to nadaje wszystkiemu sens i mimo że nudziłam się momentami, to nawet te fragmenty zaczęłam odbierać inaczej po tych kilku wydarzeniach, a właściwie słowach na koniec. Warto samemu się o tym przekonać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia