wtorek, 13 października 2020

A to ci dopiero niespodzianka - Gaz do dechy // Joe Hill


Gdyby mi ktoś powiedział te kilka lat temu, kiedy czytałam "NOS4A2" (a raczej próbowałam, bo się nie dało), że za kilka lat sięgnę po inną książkę Hilla, to przysięgam, wybuchnęłabym śmiechem i nie uwierzyła. Baa, dodając jeszcze, że sięgnę po zbiór opowiadań... No nie, wtedy nie zmieściłoby mi się to w głowie. A jednak. Przeczytałam nie dość, że zbiór opowiadań i to autorstwa Joe Hilla, to jeszcze zrobiłam to z ogromną przyjemnością! Jakby to powiedziała znajoma mi osoba, no po prostu szokus totalus. 

Nie wiem czy to kwestia nowych wydań książek Hilla, czy po prostu kwestia upływu tylu lat (bo spokojnie było to 5 lat temu kiedy czytałam poprzednią książkę tego autora) i zmiana mojego gustu czytelniczego, ale jestem zauroczona. Jeśli można się zauroczyć tego typu lekturą bo jakby nie było, jest i kryminalnie, i mroczno, nie brakuje magicznych i tajemniczych momentów. Mogłabym powiedzieć, że te opowiadania cą po prostu creepy. Są specyficzne, ale jak najbardziej w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

Czuję się oczarowana tym, że mimo raczej, nie oszukujmy się, negatywnego nastawienia, doczekałam się w większości bardzo mądrych, klimatycznych i wciągających opowiadań z pewnym morałem i silnym przekazem, którego zdecydowanie nie oczekiwałam. 

Myślałam, że sięgając po tę lekturę, zafunduję sobie dość kiczowatą (?) rozrywkę. Przerysowane horrory, specyficzne fantastyczne wątki, tak nieprawdopodobne w rzeczywistości, że nigdy by mnie nie przeraziły a jedynie śmieszyły. 

Ta książka to nie jest tania rozrywka. To jak najbardziej wysokiej jakości propozycja na spędzenie jesiennych, deszczowych i ponurych wieczorów. Aż żal mi było kończyć poszczególne historie, ale zdaję sobie sprawę, że to właśnie ich urok. Nie są za długie, nie są przez to niepotrzebnie naszpikowane nudnymi opisami i nic niewnoszącymi bohaterami. Jakbym miała się tylko do czegoś "przyczepić" (a nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła), to tylko do tego, że pierwsze opowiadanie jak dla mnie jest kompletnie nietrafione jako opowiadanie otwierające cały zbiór. Rozumiem, że trzeba było wykorzystać nazwisko ojca autora, Stephena Kinga, ale było to najsłabsze ogniwo całej książki. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś po tej pierwszej historii zrezygnował z dalszej lektury. Jeśli byście tak chcieli zrobić: czytajcie dalej, bo zdecydowanie warto! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia