niedziela, 13 stycznia 2019

przerost formy nad znikomą treścią // Osiem białych nocy // Andre Aciman



Będzie krótko. A przynajmniej chciałabym, aby wyszło krótko. Szkoda tylko, że autor nie miał takiego postanowienia, kiedy zaczął pisać Osiem białych nocy. A jeśli miał, to cóż, szkoda że się w nim nie utrzymał. Nie chcę, żeby po tym tekście wyszło, że lubię krytykować książki. Nie sprawia mi to większej satysfakcji, ale czasami zdarzają się powieści, o których delikatnie powiedzieć się nie da. Jak możecie się domyślić, ta zdecydowanie się do nich zalicza.

Andre Aciman zdobył jakiś czas temu ogromny rozgłos, za sprawą ekranizacji powieści pt. Tamte dni, tamte noce. Zachwytom nad zarówno książką jak i filmem w zasadzie nie ma końca. Jednak spokojnie, ja nie miałam okazji zapoznać się z tym tytułem (no dobrze, może i zaczęłam oglądać film, ale jednak wyłączyłam go po bodajże mniej niż 30 minutach). Gdybym tylko mogła przewidzieć, że tak może skończyć się i z książkami Acimana! Oj chciałam ją odłożyć po 30 minutach. Przebrnęłam jednak do końca i czuję się trochę jak taki Syzyf. Było ciężko, poddawałam się nie raz, robiłam kolejne podejścia, ale lepiej nie było aż do samego końca, który nie wniósł w zasadzie nic. 


Nie porównuję Tamtych dni i tamtych nocy z Osiem białych nocy więc moje rozgoryczenie nie bierze się ze zbyt wygórowanych oczekiwań. Ta książka sama w sobie była dla mnie po prostu okropna, nudna i denerwująca czy wręcz irytująca.

Nawet na dobrą sprawę, nie wiem od czego zacząć. Od rozpieszczonych bohaterów, którzy mimo że są dorośli, zachowują się jak dzieciaki? Kreacja idealna, jeżeli autor chciał ukazać stereotypowych nowojorskich bogaczy, którzy chcieliby wiele, ale zamiast coś zrobić czy powiedzieć, wolą się nad sobą użalać i rozmyślać co by zrobili, co by powiedzieli. To całe gdybanie sprawiało, że nie wiedziałam co się naprawdę wydarzyło, a co nie. Nie mogę tego jednak uznać za zabieg który sprawiał, że książka stawała się ciekawa. Bo kiedy myślami odbiegałam daleko, nie wiedziałam co tak naprawdę na dobrą sprawę czytam. 

Prawdą jest, że powinnam odłożyć tę książkę już po kilku rozdziałach, kiedy już wiedziałam, że to nie dla mnie. Nie lubię jednak zostawiać niedokończonych tytułów, nawet jeśli styl autora jest niemal zrażający czytelnika. Tak więc przeczytałam do ostatniego zdania i wam dobrze radzę, jak czujecie że to nie to - odłóżcie to czym prędzej i nie żałujcie. Później nie będzie lepiej.

Dawno nie czytałam powieści, która byłaby aż tak na siłę filozoficzna, pseudo głęboka, a tym samym sztuczna. Sztuczne było dla mnie takie opowiadanie całej "akcji", sztuczne były wypowiedzi bohaterów a ich przemyślenia męczące i usypiające. 

Krótko? Osiem białych nocy to dla mnie przerost formy nad treścią, nad treścią której na dodatek praktycznie nie ma. Obawiam się, że jak mnie ktoś za kilka dni zapyta, o czym była ta książka, to odpowiem mniej niż teraz, czyli coś że o ośmiu nocach, bohaterach chodzących do kinach, którzy chyba się w sobie zakochali. Chyba. 

Zdecydowanie po tej lekturze odeszła mi ochota na powrócenie do filmu czy być może sięgnięcie po książkę "Tamte dni, tamte nocy". Na ten moment? Twórczość Acimana jest dla mnie skreślona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia