wtorek, 1 stycznia 2019

Śmierć Komandora 2 Metafora się zmienia // Haruki Murakami



Niech najlepszą oceną będzie fakt, że zaraz po zakończeniu tego tomu, wypożyczyłam dwie inne książki Murakamiego i nie mam zamiaru na nich poprzestać. To musi świadczyć o tym, że Śmierć Komandora rozkochała mnie w twórczości tego japońskiego autora. 

Drugi tom to nic innego jak oczywiście kontynuacja historii, którą poznajemy w Śmierci Komandora 1 Pojawia się idea. Historii trochę jakby obyczajowej, ale jednak nie. Historii chciałoby się powiedzieć tajemniczej i nieoczywistej, nie do końca rzeczywistej, a jednak pozostawiającej nieodparte wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę. 


Murakami to pisarz, który zdecydowanie nie stawia jedynie na rozrywkę. Jego opowieść ma nieść ze sobą jakieś wartości, tu nic nie wyskakuje "jak Filip z Konopi" tu nie chodzi o to, by ciągle grać na emocjach czytelnika. Takie zabiegi są zbędne, ponieważ sami bohaterowie i przywiązanie do nich, które pojawia się w miarę czytania, sprawia, że emocje same się pojawiają i rozwijają. 

Czy malarstwo może być niebezpieczne? Skoro niektóre ludy uważają, że fotografia zabiera kawałek duszy fotografowanej osoby, to czy osoby uwiecznionej na portrecie też to dotyczy? Takie rozmyślania towarzyszyły mi w trakcie czytania, ponieważ obrazy głównego bohatera mają w sobie coś niesamowitego, osoby portretowane wydaja się na nich naprawdę wierne oryginałowi, ponieważ aby stworzyć obraz, nasz główny bohater musi wcześniej poznać dokładnie charakter i motywy drugiej osoby. Uchwycić to jak wygląda ona wewnątrz. Dobrze, że Murakami nie pisze powieści biograficznych, bo również jego styl kreowania postaci mógłby budzić niebezpieczeństwo zamknięcia kawałka duszy w książce. 

Z jednej strony język tej powieści nie jest zbyt wyszukany. Nie jest przeładowany stylistycznie, jest lekki przez czyta się po prostu dobrze. Ma się jednak wrażenie, że ze względu na samą treść i metaforyczność wydarzeń, sam styl jest bardziej skomplikowany. Odważę się powiedzieć, że ta powieść jest po prostu niesamowita. Płynność z jaką łączy się świat rzeczywisty z tym wykreowanym, w którym idee czy metafory przyjmują realną postać, sprawia, że nie jestem w stanie porównać tej historii z żadną inną. Do samego końca nie poznajemy imienia głównego bohatera. Autor udowadnia, że jest to zbędne dla fabuły, dla czytelnika. Może to po to, abyśmy bardziej "wczuli" się i odbierali to bardziej osobiście? 

Dom wybitnego malarza, tajemniczy dół za kapliczką w lesie, zniknięcie dziewczynki, mężczyzna bez twarzy, sąsiad mieszkający w ogromnym domu. Tajemnice i niewypowiedziane zdania. Wydarzenia, które nie mają prawa się wydarzyć i historia, która w pewnym stopniu kołem się toczy. Tak bym to podsumowała. Zapewne można by wiele gdybać, jednak nie o to chodzi. Jeżeli jeszcze nie zaczęliście przygody z czytaniem książek Murakamiego - ta będzie dobrym wyborem. Co prawda czytałam poza nią, tylko jedną inną, ale mam wrażenie, że niewiele będzie lepszych od Śmierci Komandora. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia