sobota, 19 maja 2018

życie to nie gra // Chłopiec z klocków // Keith Stuart



Gdyby ktoś mnie zapytał, co myślę o tej książce, kiedy jeszcze nie minęłam połowy, zdecydowanie stwierdziłabym że jest strasznie powolna i lekko przynudzająca. Wtedy bym jej nie poleciła. Co więc mogę o niej powiedzieć teraz, gdy już ją przeczytałam (w całości) i zdążyłam po niej odetchnąć (ale nie o niej zapomnieć!)? 

Przyznaję się otwarcie, temat autyzmu jest mi obcy. Liczyłam jednak na to, że autor przedstawi go w sposób rzetelny i zrozumiały, dający do myślenia, ale jednocześnie niezbyt przytłaczający. Tak abym była w stanie go zrozumieć, albo chociaż abym miała taką szansę. Mogę powiedzieć, że Keith Stuart mając autystycznego syna, oddał nie tylko całą troskę, niepewność, strach czy wręcz przerażenie względem tej choroby ale przede wszystkim ukazał piękno w relacji łączącej pewnego chłopca z rodzicami. Relację niełatwą, skomplikowaną, ale piękną i zbudowaną na silnych fundamentach. 


Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, liczyłam na piękną i może wzruszającą bądź poruszającą historię. Później jednak trafiłam na kilka recenzji i średnie oceny, po których mój zapał, a raczej oczekiwania opadły. Teraz uważam, że nie słusznie, bo kompletnie tych głosów nie popieram. To co mogę powiedzieć pokrótce, to, że ta książka "ruszyła" mnie niesamowicie i sprawiła, że całkiem inaczej spojrzałam na świat, na to w jaki sposób go widzę i na to jak mogą go widzieć osoby, z którymi spotykam się codziennie ale także i te, które mijam na ulicy pozostając anonimowym. 

W tej historii głównym narzędziem kontaktu między synem a ojcem staje się gra komputerowa. Minecraft nie jest czymś, na czym się znam, nawet powiedzenie, że mniej więcej wiem, o co w tej grze chodzi, jest niedopowiedzeniem. Miałam z nią styczność może dwa razy w życiu, dlatego jestem zszokowana, że mogła ona stać się jedynym tak naprawdę źródłem kontaktu z drugim człowiekiem. 

Jednak mimo że historia naprawdę dała mi do myślenia, to nie mogę powiedzieć, że sama książka jest arcydziełem. Autor zdecydowanie bardziej skupił się na samej historii a nie sposobie jej opowiedzenia. Nie mogę zapominać o formie, a ta w ty wypadku sprawiała, że czytanie Chłopca z klocków sprawiało mi problemy. Wprowadzenie do samej akcji jest niezwykle powolne. Historia toczy się bardzo wolno jednak nie to, a sposób jej opowiedzenia sprawia, że wydaje się ona nuda, albo raczej nużąca. Przez blisko połowę nie byłam zdecydowana, czy czytać dalej, czy jednak odpuścić i sięgnąć po coś innego. Cieszę się, że tego nie zrobiłam, bo jak się okazuje, to niekoniecznie Sam musi się zmagać z największymi problemami a jego ojciec, którego ciągle dogania przeszłość, z którą nie może się pogodzić i o której nie umie zapomnieć. 

Ta książka jest na pewno na swój sposób piękna. Mająca więcej niż jeden motyw i więcej niż jedną lekcję dla czytelnika. Oczywiście to, czy powinniście po tę historię sięgać zależy od tego, czy chcecie taką lekcję odbyć i czy pozwolicie tej książce rozwinąć się w jej własnym tempie. Nie powiem, że gorąco polecam, czy że musicie koniecznie ją przeczytać. Ja tylko zaproponuję, abyście wzięli ją pod uwagę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia