poniedziałek, 6 listopada 2017

nowy - stary, dobry Zafón // Labirynt Duchów // Carlos Ruiz Zafón


Kiedy myślę o początkach wzmożonego czytelnictwa, w przypadku mojej osoby, nie mogłabym nie wspomnieć o pewnym autorze. Pierwsza książka, która naprawdę mnie przeraziła, pierwsza, która sprawiła, że musiałam ją odłożyć od nadmiaru emocji, to nic innego jak Marina. Historia, która mimo upływu lat, pozostawiła w moim umyśle wiele szczegółów i niuansów w niej zawartych. Jednak pierwszą książką, przez którą całkiem inaczej spojrzałam na literaturę i odkryłam jej niezwykle piękną i pouczającą naturę, to Cień Wiatru. Dostając go w prezencie, nie sądziłam, że po latach, przyjdzie mi z taką niezwykłą wytrwałością wyczekiwać wielkiego finału. Nie będę jednak ukrywać, bałam się, że moja gimnazjalna miłość nie będzie miała kontynuacji po takim czasie. Bałam się, że autor za długo zwlekał z ukazaniem czytelnikom zakończenia tej historii, przez co po prostu to nie będzie już to. Czy ten strach miał jakikolwiek sens? Już teraz mogę powiedzieć, zdecydowanie nie! 


Kiedy po raz pierwszy dotarła do mnie wieść, że Labirynt Duchów będzie dotyczył przede wszystkim nowej postaci - Alicji Gris, tajnej agentki - byłam więcej niż rozczarowana. Bo jak to? Co z Danielem, Ferminem czy Martinem? Oni nie są wystarczający? Jednak mogę uspokoić wszystkich, którzy myśleli podobnie. Zafón zdecydowanie nie zapomina o swoich bohaterach, nie spycha ich na dalszy plan. On dzięki pojawieniu się nowych osób, otwiera kolejne karty, tak dobrze znanych nam historii, aby po tych 800 stronach, zamknąć całość i odpowiedzieć na pytania, nie tylko te zrodzone w umysłach czytelników, ale i postaci. Alicja dała powiew świeżości, była nowym spojrzeniem, zajrzała do zakątków z przeszłości i niczym jak po przysłowiowej nitce do kłębka, starała się rozwiązać sprawę tajemniczego zniknięcia ministra Vallsa. 

Opowieść nie ma początku ani końca, ma tylko prowadzące do niej drzwi. Opowieść to niekończący się labirynt słów, obrazów i duchów przywołanych po to, żeby wyjawić nam ukrytą prawdę o nas samych. Opowieść to w ostatecznym rozrachunku rozmowa tego, kto ją pisze, z tym, kto ją czyta, ale narrator może powiedzieć tylko tyle, na ile pozwoli mu warsztat, a czytelnik wyczytać tylko tyle, ile sam ma zapisane w duszy.


Zafón to dla mnie autor posługujący się najpiękniejszym językiem (chociaż niektórzy uważają, że miejscami zbyt wyszukanym i takim jakby na siłę). Jego książki, bez wyjątku, zawierają ogromną ilość cytatów, które nawet nie wiedząc kiedy, zapadają w mojej pamięci. Jego styl jest niezwykle plastyczny i w wyjątkowy sposób poruszający wyobraźnię. Momentami trudne do pojęcia, wydawało mi się to, że tylko za pomocą słów, był on w stanie zbudować tak niesamowity klimat. Klimat przepięknego aczkolwiek brutalnego miasta. Na kartach każdej książki z tej serii, czytelnik spaceruje po Barcelonie skąpanej w ostrych promieniach słońca, potężnej ulewie czy też tonącej w mroku. Czasami wydaje się, jakbyśmy o tych miejscach nie tyle czytali, ale jakbyśmy tam naprawdę byli. Jest to dla mnie coś niesamowitego.

Labirynt Duchów szczędzi wątków "magicznych", tych niezwykle trudnych do uzasadnienia za pomocą racjonalnego myślenia. Nie znaczy to jednak, że autor zarzucił sferę metaforyczną. Czwarty tom, jako ten zamykający serię tym bardziej musi nieść ze sobą coś więcej. Ta książka jest momentami brutalna, sprawia, że gdyby to coś dało, to zamykałabym oczy. To książka bolesna, nie tylko dla bohaterów, ale także i osoby, która się z nimi zżyła. Wracamy w niej do przeszłości bohaterów, do historii postaci, które umarły na długo, zanim mieliśmy okazję je poznać. Jednak ich wspomnienia nie umarły razem z nimi, tylko czają się w różnych zakamarkach, by zniszczyć życie niejednej osobie. 

Ta książka to swego rodzaju kryminał, budzący całą paletę emocji. Podczas czytania, nie potrafiłam być obojętna, a zakończenie sprawiło, że pokochałam ją jeszcze bardziej. Byłam niezwykle ciekawa jak i przerażona na myśl o końcówce. Jednak Zafón po raz kolejny udowodnił, że naprawdę wiedział, co w tej historii ma się wydarzyć i co ma w niej największe znaczenie. Tam nie ma przypadkowych i nic nieznaczących wątków. Wszystko tworzy całość i to fenomenalną całość. I mimo, że ostatnią część czytałam blisko miesiąc, to tylko dlatego, że nie chciałam "połknąć" jej na raz, tylko jak najdłużej pozostać w jej świecie. Dodawanie czegokolwiek chyba nie ma sensu. Ta seria silnie wpisała się w moje życie, po części ukształtowała mnie jako czytelnika, dlatego oczywistością jest, że sięgnę po nią jeszcze nie raz. Żałuję, że nie odświeżyłam sobie poprzednich tomów, przez Labiryntem. Wiele wątków mi umknęło i przypomnienie ich sobie, zabrało mi niepotrzebny czas. Teraz mogę jednak przeczytać wszystko jako całość i po raz kolejny zatracić się w magii, tajemnicy, przeszłości i wielkiej sile literatury. To będzie tak jakbym czytała losy bohaterów na nowo, bo wiem, że zaskoczą mnie oni jeszcze nie raz.



Dzień po dniu nabierałem przekonania, że dobra literatura ma niewiele wspólnego z takimi nieistotnymi w gruncie rzeczy kwestiami jak natchnienie czy solidna historia do opowiedzenia, więcej zaś z inżynierią języka, architekturą narracji, fakturą obrazów, tonacjami i kolorami użytymi do ich konstruowania, umiejętnym budowaniem sekwencji i muzyką, jaką da się wydobyć z orkiestry słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia