środa, 24 grudnia 2014

#14 Cud Bożonarodzeniowy czyli Wichrowe Wzgórza - Emily Bronte ~Lily

via. tumblr
Święta już tuż tuż. Wigilia rozkręca się pełną parą, jednak jak bardzo uwielbiam jeść karpia tak
nienawidzę zapachu jego smażenia, dlatego uciekłam pod choinkę by napisać tego posta.
Gdybym nie
przeczytała już W Śnieżną Noc, byłoby niesamowicie czytać ją właśnie teraz, gdy czuć już tą
niesamowitą atmosferę. Jednak mogę dzisiaj do was pisać o książce dość niezwykłej. Mogę uznać ją
za Bożonarodzeniowy Cud, dlatego piszę o niej właśnie teraz. W wakacje, czyli już dość dawno
zabrałam się za czytanie Wichrowych Wzgórz. Sięgnęłam do nich po tym, jak skończyłam Diabelskie
Maszyny, gdzie Tessa jak i Will uwielbiali książki, a że żyli w XIX w. czytali właśnie Wichrowe Wzgórza.

Już któryś spotkałam się z tym, że główna bohaterka uwielbia Wichrowe Wzgórza, a że ja uwielbiam
tę bohaterkę to warto sprawdzić, czy mamy podobny gust. Nie mogłam nigdzie dostać Opowieści o
Dwóch Miastach Charlesa Dickensa (z czego wiem, to książka ta nie jest drukowana od ładnych
kilkudziesięciu lat, a jedyne wersje kosztują ponad 100zł, co jest dla mnie przesadą, a przez moje
głupie nawyki, nie potrafię czytać ebooków, dlatego na razie nie mogę sięgnąć po Dickensa) dlatego
w przerwie między pierwszymi 3 tomami Darów Anioła a drugimi 3 zaczęłam czytać powieść z
początku XIX wieku, uważaną, za największy klasyk. Największy romans, jaki powstał.


Wiedziałam, że język będzie stary i muszę poświęcić na tę książkę więcej czasu, jednak w sierpniu udało mi się przeczytać tylko połowę. Teraz myślę, że dokończyłabym ją wtedy, gdyby obok nich nie leżało Miasto Upadłych Aniołów. Nie lubię zaczynać książek w trakcie czytania innych, jednak w tym przypadku nie udało mi się to. Ciekawość co się dzieje z moimi ukochanymi bohaterami zwyciężyła, a powieść Emily znalazła się na półce niedokończona.


Dwa tygodnie temu nie mając ani jednej książki w domu wzięłam na wyjazd właśnie Wichrowe

Wzgórza i jak się zdziwiłam, gdy nie mogłam się od nich oderwać. Okazało się, że skończyłam w
takim momencie, gdzie od następnej strony główną bohaterką była córka poprzedniej głównej
bohaterki (ale masło maślane), którą niestety zdążyłam pożegnać, gdy robiłam 4 miesięczną przerwę.

Jednak może coś o tym co przeczytałam w wakacje. Cała historia zaczyna się od trójki dzieci Catherine

Ernshaw, jej brata oraz Heatcliffa, który został adoptowany. Chłopiec miał jednak bardzo złośliwy
charakter. Gdy dorastali zakochał się w Cathy która wyszła za Lintona. Heatcliff nadal był w niej
szaleńczo zakochany, przez co stawał się nieobliczalny. Mieszkał wraz z przybranym bratem i jego
małym synem. Nie raz bił własnego brata doprowadzając go w końcu do śmierci. Heatcliff ożenił się z siostrą męża Catherine, Isabellą Linton, która urodziła mu syna Lintona Heatcliff, z którym uciekła od niego, ponieważ jego nieobliczalność nie miała granic. Cathrine jednak wraz z swoim charakterkiem pozostawała wierna mężowi. Z czasem zapadła na chorobę która zabrała ją ze świata pozostawiając córkę o tym samym imieniu. Właśnie na tym momencie odłożyłam książkę, która jednak nie spodobała mi się za bardzo. Może dlatego, że przypominała mi o lekturach, do których byłam zmuszana.

Jednak dwa tygodnie temu kiedy chwyciłam tę książkę w rękę historia stała się o wiele

przyjemniejsza. Cathy dorastała z ojcem, z czasem zaczęła żywić uczucie do swojego kuzyna,
wychowywanego przez Heatcliffa, który za wszelką cenę, chciał wzbogacić się na ślubie własnego
syna. Po raz kolejny Heatcliff pokazał swój czarny charakter. Był osobą, która była zdolna
doprowadzić do śmierci, porwań, wykorzystywania własnego dziecka do własnych celów.
Nie będę więcej pisać bo zaraz zaspojleruję całą książkę, a przecież nie o to chodzi. Zdaję sobie
sprawę jak niektórzy patrzą na takie klasyki. Jednak jest to odważna powieść jak na tamte czasy.
Ludzie zakochani są zdolni do różnych rzeczy. Heatcliff był złą osobą. Wyrządził tyle cierpienia, że było mi bardzo żal bohaterów, a w szczególności Catherine (córki). Ona nie była nic winna, że ten człowiek zakochał się w jej matce. Jednak nawet ta myśl nie wystarczyła, by oszczędził jej cierpienia.

Cała książka jest opowieścią jednej z postaci, gospodyni Ellen Dean, która wychowywała się razem z

małym Heatcliffem i Cathy a później wychowywała jej córkę. Opowieść ta była skierowana do pana
Lockwooda, który wynajął Drozdowe Gniazdo, posiadłość Heatcliffa, w której toczyło się większość
dobrego życia Catherine a później jej córki. Wichrowe Wzgórza (kolejna posiadłość z której
pochodziła trójka bohaterów z pierwszych stron) były miejscem, które kojarzy się z cierpieniem. Tam
historia się zaczęła i tam historia się zakończyła. Do Wichrowych Wzgórz wróciła Catherine Ernshaw wraz z miłością, która była naznaczona życiem Heatcliffa.

Wiem, że ta „recenzja” jest pokręcona i nie zdziwię się, jeśli nic z niej nie zrozumieliście, ale taka jest właśnie ta książka. Nie jest łatwą lekturą.

Dlaczego nazwałam tę książkę Cudem Bożonarodzeniowym? W sierpniu skazałam ją na straty. Teraz

gdy mamy praktycznie święta skończyłam ją i jestem oczarowana. Mimo kilku dni nie mogę o niej
zapomnieć. Jestem wręcz pewna, że ta historia zostawi ślad na całe życie, a przecież pierwsza połowa
była bardziej cierpieniem niż przyjemnością. To jest cud. Dokończyłam ją, nie mogłam się od niej
oderwać, spodobała mi się i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Teraz chcę sięgnąć po inne powieści sióstr Bronte, bo to jest niestety jedyna książka Emily. Chodzą

teorie, że wszystkie książki trzech sióstr zostały napisane przez Charlotte, która jako jedyna miała
talent pisarski. Wydaje mi się jednak, że tego się nigdy w 100% nie dowiemy. Jest to tajemnica
Wichrowych Wzgórz, Cudu 2014 roku.

Nie będę tej książki polecać każdemu. Jest to literatura, po którą trzeba sięgnąć z własnej woli.

Jestem jednak przykładem osoby, która kiedyś nienawidziła romansideł ani klasyków, a jednak
sięgnęłam po nią i jestem oczarowana, dlatego może warto dać jej szansę? Nie popełniajcie mojego
błędu i nie spisujcie tej książki na straty dopóki nie dobrniecie do dość nieprzewidywalnego końca.

A teraz tak na koniec bo chyba już karp skończył swoje katusze na patelni, chciałabym wam życzyć

spokojnych i rodzinnych świąt. Dużo radości i śniegu (którego już chyba nie zobaczymy, chociaż skoro cuda się zdarzają to może i jutro będzie biały poranek?), odpoczynku i ciekawych książek pod choinką ;) 
Pochwalcie się później co wam Mikołaj przyniósł, bo chyba będzie post o świątecznych zdobyczach.

Wesołych Świąt! Ho ho ho!

Ocena:
8/10

4 komentarze:

  1. Świetna recenzja, wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że zgubiłam się w fabule i jest to powód, dlaczego prawdopodobnie pewnego dnia sięgnę po tą książkę xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahha nie dziwi mnie to. Ja nawet nie zauważyłam że główna bohaterka była w ciąży a tu za chwilę że córkę ma i takie wtf? XD polecam xD

      Usuń

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia