wtorek, 8 czerwca 2021

Co gryzie weterynarza // Łukasz Łebek

Moja pierwsza myśl gdy zobaczyłam tytuł "Co gryzie weterynarza" to "mam nadzieję, że nic wielkiego go nie gryzie". Nie ma się jednak co oszukiwać, bo praca weterynarza nie należy do lekkich ani fizycznie ani psychicznie. Zdawałam sobie z tego wcześniej sprawę (za dzieciaka przez lata chciałam być weterynarzem i za każdym razem słyszałam, że to ciężki zawód i że powinnam pomyśleć nad czymś innym, na szczęście wystarczyła biologia w szkole, żebym stwierdziła, że to nie ścieżka dla mnie), jednak nie pomyślałabym z iloma przeciwnościami (które na dodatek łatwo byłoby ominąć gdyby nie właściciele!) trzeba się zmierzyć pracując ze zwierzętami. 

Książka Łukasza Łebka nie jest wyszukaną literaturą, po prostu autor opowiada o swojej pracy, ale nie jest potrzebny tu wybitny warsztat pisarski, aby przekazać ten ogromny bagaż emocjonalny, związany z leczeniem zwierząt. 

"Co gryzie weterynarza" jest złudnie lekką i przyjemną lekturą. Jednak niektóre rozdziały, niektóre historie są zatrważające. Sprawiają, że powątpiewam w ludzi bardziej niż zazwyczaj. Przerażające jest, że tak wiele nieszczęść wśród zwierząt, spowodowanych jest przez ich właścicieli. Owszem zdarzają się zwyrodnialcy, ale często to "zbyt troskliwi" właściciele wyrządzają swoim pupilom równie wielką krzywdę. 

Cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce. Od dziecka otoczona byłam zwierzętami. Od chomików, myszy, żółwi, papug po psa i jeża. Aktualnie żadnego zwierzęcia nie mam, ale jak tylko los po studiach pozwoli to pragnę przygarnąć psa. Po tej lekturze na pewno inaczej podejdę do jego wychowania, opieki i obserwacji. Dlaczego? Bo naprawdę na wiele rzeczy nie zwraca się uwagi, mimo że się powinno. Dobrze, że taka publikacja powstała. Na pozór lekka ale jednak edukacyjna. To pozycja, którą powinien mieć z tyłu głowy niejeden właściciel jakiegokolwiek zwierzęcia. Sama mam ochotę sprawić ją kilku osobom, bo wiem, że dobrze wykorzystaliby rady w niej zawarte.

Z drugiej strony cieszę się, że taka książka pojawiła się na rynku, ponieważ zapewne niejedna osoba oglądała programy o weterynarzach - szczególnie tych w USA. Takich programów nie brakuje na kanałach przyrodniczych. Jednak nie da się ukryć, że polskie realia są całkiem inne i mimo że problemy zwierząt i właścicieli (a raczej z właścicielami) są podobne, to u nas to wszystko działa trochę inaczej i nie do końca jest takie proste jak mogłoby się wydawać na ekranie telewizora.

Ciekawie było dowiedzieć się, jak wygląda świat z drugiej strony stołu, na którym stoi zwierzak, w gabinecie weterynaryjnym. "Co gryzie weterynarza" okazało się dla mnie niezwykle prostym ale naprawdę wartościowym tytułem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia