niedziela, 14 października 2018

pierwszy Murakami w życiu // Śmierć Komandora /1. Pojawia się idea // Haruki Murakami


Murakami. Nazwisko, myślę znane większości czytelnikom. Prawdą jest jednak, że nigdy nie czułam specjalnej potrzeby, aby sprawdzić, jaka jest jego twórczość. Przez pewien czas miałam nawet w domowej biblioteczce bodajże Norwegian Wood, jednak nieczytana powędrowała dalej. Co więc się zmieniło? Co się stało, że przeczytałam tom I Śmierci Komandora? Odpowiedź jest prosta i niezbyt wyszukana. Nie wydarzyło się nic. Pierwszy raz na dobrą sprawę przeczytałam opis książki tego autora i stwierdziłam, że czemu nie? Bohaterem jest malarz, dlatego w pewnym stopniu wątek sztuki powinien się okazać ważny, tak więc zaczęłam czytać. I zdecydowanie było warto.


Jesień kojarzy mi się zazwyczaj z literaturą taką bardziej poważną, niezbyt łatwą, dającą do myślenia. Murakami pasuje do tego idealnie pod każdym względem. Przeczytałam dopiero jedną książkę, ale już widzę, że jego język i przekaz jest niejednoznaczny. Śmierć Komandora jest niezwykle metaforyczna i nie liczy się tylko to, co widać na pierwszy rzut oka. Nie jest to niczym odkrywczym z mojej strony, jednak dopiero czytając tę książką, dotarło do mnie, że tęskniłam za takimi lekturami. Takimi, które trudno ocenić, które trudno sklasyfikować. 

O co tak naprawdę chodzi w fenomenie tego autora? Nie mnie się na ten temat wypowiadać, jednak myślę, że jeżeli ktoś się zastanawia, to wyjście jest jedno. Musi przeczytać po prostu chociaż jedną książkę. Myślę, że rozwieje to wątpliwości. W moim przypadku na jednej powieści się to nie zakończy, tym bardziej, że za miesiąc będzie miała premierę druga część Śmierci Komandora. 

Nie jestem osobą, która specjalnie uwielbia powieści niby realistyczne, ale posiadające jednak wątek nadprzyrodzony, przez co historia traci możliwość wydarzenia się naprawdę. Jednak w tym przypadku jest to w moim odczuciu tylko środek do przekazania większej treści, co sprawia, że cała książka tylko zyskuje w moich oczach. 

W tej książce znajdziecie przede wszystkim bohatera - malarza - którego życie zmusiło do zmian. Trafia na pustkowie, do górskiego domu starego malarza, w którym z czasem mają miejsce dziwne rzeczy. Ta historia pełna jest ciemnych zakamarków, zderzenia starych wierzeń z futurystycznymi nowinkami, będąca przez tę mieszankę czymś co trochę mnie momentami przerażało. Czasami nie trzeba sięgać po horror czy thriller, by niekoniecznie z przyjemnością gasić wieczorem światło. 

Murakami nie oszczędza w opisach. Jest bezpośredni, jest ostry, przez co jest to książka raczej dla starszego czytelnika. Nie dziwią mnie głosy, że Śmierć Komandora to powieść +18. Oczywiście nie chodzi tu o same sceny, czy ogólną treść, ale również i o przekaz. Ta powieść jest niełatwa, będąca z jednej strony kolejną z gatunku tych o "przemianie" zachodzącej w głównej postaci, jego odrodzenia, nowego "ja" a z drugiej czymś co nie pozwala powiedzieć, że jest kolejna. Nie. Ta książka ma w sobie mocną nutę, której na próżno szukać w innych powieściach. 

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością Murakamiego i tak jak ja, nigdy szczególnie nawet nie myśleliście o tym by coś tego autora przeczytać, lub macie go w planach na "kiedyś tam przeczytam", zdecydowanie sięgnijcie po tę pozycję. Bo jeżeli znacie i czytacie książki Harukiego Murakamiego, to nie muszę Was przekonywać do sięgnięcia i po ten tytuł. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia