czwartek, 12 września 2019

Perfekcyjna żona // JP Delaney



Perfekcyjna żona czyli nowy JP Delaney. Jak się okazuje nowy w podwójnym znaczeniu. Czy ja w ogóle chcę coś powiedzieć? Nie jestem pewna. Przecież to JP Delaney. Przecież to kolejna książka autora, który najpierw zachwycił mnie "Lokatorką" a następnie intrygującym tytułem "W żywe oczy", który krótko mówiąc, byłam pewna, będzie gorszy od poprzedniczki, a okazał się jednak z biegiem czasu jeszcze lepszą powieścią.

To czy chcę i czy muszę coś powiedzieć? A muszę.

Rozczarowałam się?

Chyba tylko tyle. Albo aż tyle.

Ale właściwie nie, bo to jednak Delaney, a ta książka nie jest zła. Jest inna. Jest intrygująca, ale to jednak nie to... Dlaczego? 

Im dłużej myślę o Perfekcyjnej Żonie, tym mam większą gonitwę myśli. Powiedzieć, że ta książka w moim odczuciu jest po prostu słabsza od poprzednich, to jakby nie powiedzieć nic. Z drugiej jednak strony, nie będę się silić na szukanie słów i ubieranie w długie i rozbudowane zdania jednej najgłośniejszej myśli, która wręcz krzyczy w mojej głowie od kilku tygodni, które upłynęły od momentu, kiedy przeczytałam tę książkę: tamte były po prostu lepsze... ciekawsze, budzące o wiele większe emocje i budujące o wiele większe napięcie. Pamiętam, że gdy czytałam "Lokatorkę" bałam się siedzieć tyłem do drzwi. Gdy czytałam "W żywe oczy" co chwilę podczytywałam Baudelaire'a, a gdy czytałam "Perfekcyjną żonę"? Byłam po prostu obojętna. (No i wyszła więcej niż jedna myśl).

Po opisie, po okładce, spodziewałam się kolejnego świetnego thrillera, ale z tym gatunkiem ta powieść nie ma w moim odczuciu nic wspólnego. Może i niektóre wydarzenia dają nadzieje na rozwój wypadków w tym kierunku, ale jednak jest to opowieść przede wszystkim o pewnej tajemniczej śmierci, o nowinkach technologicznych i chorobie dziecka, z czego to właśnie pomysł na wplecenie sztucznej inteligencji, w takim a nie innym wydaniu sprawił, że chociaż w pewnym stopniu, ta lektura wydawała się interesująca. Niestety tylko do pewnego momentu. 

Zdaję sobie sprawę, że to wszystko co próbuje przekazać, to trochę jakby zamiecione na szufelkę śmieci z mojej głowy, które nie do końcu stanowią jakąś całość, jednak niech to świadczy o tym, że ta powieść chociażby przez to, nie należy do najłatwiejszych. Na pewno ciekawe dla niektórych będzie po prostu sięgnięcie po tego autora w trochę innym wydaniu, jednak może lepiej z nastawieniem na coś mniej emocjonującego niż zazwyczaj. Żałuję, że sama nie byłam przygotowana na coś tak odmiennego. Oczywiście w ciemno będę sięgać po kolejne książki tego autora i mam nadzieję, że każda następna, utwierdzi mnie w tym, że zachwyty nad jego twórczością naprawdę są zasłużone.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Konnichiwa drogi czytelniku!
Bardzo dziękuję za każde wejścia, a tym bardziej za komentarze. Jeśli masz chwilkę skomentuj, jeśli nie wiesz co napisać, to chętnie się dowiem co aktualnie czytasz i oczywiście co ciekawego polecasz! ;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia